Tom Ward na wycieczce all inclusive do Grecji.
Joseph Delaney postanowił tym razem zmienić scenerię wydarzeń, co z pewnością wniosło do serii powiew świeżości, jednak ja najchętniej szlajam się z bohaterami po drogach i bezdrożach pełnego zielonych pagórków i dołów z wiedźmami Hrabstwa, które wyobrażam sobie jak skrzyżowanie sielskiej angielskiej wsi z dzikim szkockim krajobrazem. W Grecji natomiast jest piekielnie sucho i gorąco, piaszczyście i kamieniście, a tamtejsi odpowiednicy stracharzy nie jedzą sera (co nie wychodzi im na dobre). Tymczasem pogryzanie sera podczas lektury „Kronik” stało się już naszą czytelniczą tradycją. I choć „Starcie demonów” to kolejny bardzo dobry tom, w którym akcja gna do przodu niczym Struś Pędziwiatr, zdążyłam zatęsknić „do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych”, w szeroki asortyment wiedźm zaopatrzonych. Zwłaszcza, że w szóstym tomie wiedźmy z Pendle zapunktowały. O tak.
Matka Toma Warda, która w odległej Grecji walczy z Mrokiem, przygotowuje się do konfrontacji z dawną nieprzyjaciółką, potężną Ordyną. Przedstawicielka Starych Bogów co siedem lat materializuje się w kraju Homera, a każda jej wizyta jest gorsza od poprzedniej. Chcąc ostatecznie rozprawić się z krwiożerczą boginią, matka Toma werbuje sprzymierzeńców, ściągając ich ze wszystkich stron, także z Hrabstwa. Ojczyzna stracharza wystawia do walki z Ordyną taką ekipę, że Drużyna Pierścienia przy niej wysiada. Na pokład zmierzającego do Grecji statku trafiają więc Tom, Alice, mistrz Gregory i Bill Arkwright oraz jego bestie z piekła rodem, pod pokładem natomiast lądują dowodzone przez Grimalkin wiedźmy z Pendle, z którymi mama Toma zawarła sojusz (czym niemal doprowadziła stracharza do apopleksji). Drużyna z Hrabstwa nie jest może jakoś specjalnie zżyta, ale walecznością dorównuje mieszkańcom pewnej wioski w Galii. Koniecznie musicie przeczytać o tym, jak na statek pełen bezecnych wiedźm postanowili napaść piraci.
Joseph Delaney wciąż nie obniża lotów. „Starcie demonów” to kolejna świetna historia, w której znany już nam mroczny klimat doskonale współgra z dynamiczną, pełną dramatycznych zwrotów akcją. Nowością jest tu zachwianie przejrzystego dotychczas podziału na dobro i zło (co mocno ugodziło w nieskomplikowaną moralność Johna Gregory`ego, ale dało jakąś szansę Alice „O Tak” Deane). Czy jednak można bezkarnie układać się ze złem? Jaka będzie cena tego kompromisu? I jak decyzje, podjęte przez Toma, wpłyną na dalsze jego losy? Stanowczo będę potrzebowała więcej sera.
Dodaj komentarz