Filozofia stoicka na trudne czasy.


„Możesz być szczęśliwy już teraz – niezależnie od okoliczności. Nie musisz się odchudzać, nie musisz mieć pieniędzy na inwestycje giełdowe ani uznawać Jezusa za swego osobistego zbawcę. Zamiast tego potrzebne ci jest proste zrozumienie istoty rzeczy i wiedza, jak zastosować je w życiu”.

Powyższy cytat niepokojąco przypomina „mądrości” z poradników, które pojawiają się obecnie jak grzyby po deszczu – a jeden głupszy jest od drugiego. Na szczęście nie z tego typu poradami mamy tu do czynienia. Peter J. Vernezze przybliża nam myśl stoicką, która pomaga uzyskać zdrowszy pogląd na rzeczywistość, co w dzisiejszych czasach odwrócenia wartości, zagubienia, manipulacji i dezinformacji (a także ogłupiających reklam i odmóżdżających poradników) jest potrzebne każdemu człowiekowi. Spostrzeżenia autora po części pokrywają się z wnioskami Olivera Burkermana, który w swoim „Poradniku dla pesymistów” wykazał destrukcyjny wpływ pozytywnego myślenia na ludzką psychikę, odwołując się między innymi do stoicyzmu właśnie. Przyjrzyjmy się więc, w jaki sposób doktryna stoicka może nam pomóc poradzić sobie z osobistymi wyzwaniami i przywrócić w naszym życiu równowagę oraz właściwą perspektywę. Ostrzegam jednak: nie jest to proste. Nic, co dobre, nie przychodzi bowiem łatwo.


„Z wszystkich rzeczy jedne są od nas zależne, drugie zaś niezależne. Zależne są od nas: sądy, popędy, pragnienia, odrazy i jednym słowem – to wszystko, co jest naszym dziełem. Niezależne natomiast są od nas: ciało, mienie, sława, godności, jednym słowem – to wszystko, co nie jest naszym dziełem”.
Epiktet (stoicki filozof)

Słowa Epikteta to istota stoicyzmu w pigułce. Zdaniem stoików żyjemy tak, jakbyśmy mieli kontrolę nad swoim życiem we wszystkich jego wymiarach i utożsamiamy swoje dobre samopoczucie ze sprawami, na które tak naprawdę wpływu nie mamy, choć mylnie sądzimy inaczej. Gromadzimy dobra osobiste, poświęcamy się pracy, obsesyjnie dbamy o swoją kondycję, gdyż majątek, pracę, pieniądze i zdrowie traktujemy jako źródło naszego szczęścia. Fakty jednak są takie, że to wszystko w każdej chwili można stracić – w takich momentach załamujemy się i stwierdzamy, że nie mamy już po co żyć. Byłoby inaczej, gdybyśmy pamiętali o słowach Epikteta i kierowali energię ku temu, co rzeczywiście od nas zależy, a co stanowi klucz do naszej wolności i szczęścia. Nie mam wpływu na światowy kryzys, krach na giełdzie i własną starość, ale mogę decydować o tym, jak na to wszystko zareaguję: wpadnę w depresję czy przyjmę ze spokojem sytuacje, które przecież nie są zależne ode mnie.



“Zamiast w jednej chwili wpadać w ekstazę, po to by w następnej pogrążyć się w rozpaczy, stoicy mają poczucie perspektywy i zdają sobie sprawę, że większość spraw, które nas trapią albo cieszą, nie jest warta tego, żeby się nimi przejmować”.

Prawdziwie stoicki stan umysłu to taki, który pozwala człowiekowi żyć „spokojnie i beztrosko, w pogodnym oczekiwaniu tego wszystkiego, co się dopiero przydarzyć może, a w cierpliwym znoszeniu tego wszystkiego, co się już przydarzyło”. Stoicyzm pomaga nam wyplątać się z iluzji wiecznej młodości i łatwo dostępnego bogactwa, promowanej przez współczesne media; godzi nas z brzydkimi stronami ludzkiej egzystencji, o których dzisiejszy świat nie chce pamiętać – z porażkami, chorobami, niepowodzeniami, stratami i tragediami. Bogactwo i władza są tak naprawdę nieistotne dla naszego samopoczucia, gdyż można być szczęśliwym bez nich i nieszczęśliwym z nimi. Ważne, by nie przywiązywać się do rzeczy, nie lamentować z powodu rysy na nowiutkim porsche, nie robić dramatu ze stłuczonego dzbanka. To nie zdarzenia wyprowadzają nas z równowagi, lecz my sami, nieodpowiednio na nie reagując. Wpadanie w złość z powodu czegoś, co już się wydarzyło, jest całkowicie bezowocne – niczego nie zmieni, a tylko nam zaszkodzi. Stoicyzm zmusza nas do przemyślenia każdej sytuacji w taki sposób, żeby dostrzec, co dobrego może ona przynieść. Odwołali twój lot? Możesz wściekać się i szkodzić swojemu zdrowiu – albo poczytać książkę, porozmawiać z ludźmi, obrócić tę sytuację na swoją korzyść.


„Prawdopodobnie najbardziej znanym przykładem rady, którą w tej sytuacji daje stoik, jest paradoksalne stwierdzenie Epikteta:
nie usiłuj naginać biegu wydarzeń do swojej woli, ale naginaj wolę do biegu wydarzeń. Oznacza to, że powinniśmy działać tak, jakbyśmy chcieli tego wszystkiego, co się zdarza, cokolwiek by to było. Jeśli przyjmiemy taką postawę, powiada, będziemy mieli dobre życie”.

Stoicyzm wymaga od nas zmiany postawy wobec niemiłych doświadczeń: zaakceptujmy je zamiast pogrążać się w negatywnych emocjach. To zdecydowanie zdrowsze. Decyzja, czy będziemy się złościć, czy też zachowamy spokój, zależy całkowicie od nas.



“To, jakie znaczenie ma nasze podejście do każdej sytuacji, znakomicie przedstawił Viktor Frankl, psychoanalityk, który spędził drugą wojnę światową w hitlerowskim obozie koncentracyjnym. W książce
Człowiek w poszukiwaniu sensu Frankl wyjaśnia, że w bardzo podobnych okolicznościach zewnętrznych jedni z jego obozowych towarzyszy załamywali się, podczas gdy inni potrafili przetrwać. Gdy większość więźniów traciła wszelką nadzieję i po prostu wegetowała, niektórzy traktowali sytuację jako wyzwanie i szansę na wewnętrzne zwycięstwo. Nie było zbiegiem okoliczności, dowodzi Frankl, że tych, którzy wybrali pierwszą drogę, zginęło więcej niż pozostałych”.

Peter J. Vernezze analizuje różne sytuacje z ludzkiego życia, wykazując, w jaki sposób nasze błędne podejście do nich czyni nas nieszczęśliwymi. Chcemy dorównać nieosiągalnym, wyidealizowanym i komputerowo podrasowanym wzorcom, lansowanym przez media, poszukujemy hollywoodzkiej miłości, walczymy ze starością, która w kulturze gloryfikującej młodość stygmatyzuje. Dlatego ciągle poprawiamy swój wygląd, zmieniamy partnerów jak rękawiczki, a w dojrzałym wieku zachowujemy się jak nastolatki – i wciąż jesteśmy sfrustrowani i nieszczęśliwi.



“Widmo krąży po Ameryce – widmo baby boomu na emeryturze. Zjawy już wyłoniły się zza horyzontu. Spoty Amerykańskiego Stowarzyszenia Emerytów pokazują aktywnych seniorów pluskających się w wodzie i pędzących w kabrioletach po autostradzie. W reklamie jednej z wielkich firm inwestycyjnych widzimy emerytów przemierzających bezdroża na rowerach. A doniesienia prasowe mówią o gwałtownym wzroście liczby ludzi starszych aresztowanych w Arizonie za uprawianie seksu w miejscach publicznych”.

Ignorowani przez społeczeństwo starsi ludzie próbują upodabniać się do tych, którym poświęca się najwięcej uwagi – do młodych. Te desperackie próby naśladowania nastolatków są żenujące: nie mogą przecież wrócić młodości, skutecznie natomiast ośmieszają i tak już pogardzaną starość. Stoicyzm przywraca jej natomiast godność: „policz no swoje lata, a wstyd ci będzie, że pragniesz tego samego, czegoś pragnął będąc dzieckiem” – karci emerytów Seneka. Należy pogodzić się z tym, że z wiekiem stan naszego ciała nieustannie się pogarsza, ale też – zgodnie ze stoicką doktryną – poszukać korzyści tej sytuacji.


„Jeśli starsi ludzie po prostu podążają tą samą ścieżką co młodzi, ale robią to wolniej, wtedy młodzi nie mają żadnego powodu, by zwracać na nich uwagę, tak jak nie zwraca się uwagi na kogoś, kto w wyścigu pozostał z tyłu. Co najwyżej można odczuwać litość dla ślamazary. Jeśli jednak ludzie starsi podejmują inną podróż, przygodę duszy i ducha, wtedy mamy powód, żeby szukać u nich przywództwa na drodze, którą wszyscy pójdziemy. Bardziej refleksyjne podejście do starości, którego rzecznikami są stoicy, nie tylko daje więc klucz do odczuwania większej osobistej satysfakcji z tego etapu życia, lecz również ma podstawowe znaczenie dla przywrócenia starszym ludziom honorowego miejsca wśród nas jako przewodnikom i mentorom”.

Poświęcamy mnóstwo czasu i energii na gromadzenie dóbr i codzienne zajmowanie się nimi: sprzątamy nasze mieszkania, pucujemy samochody, pielęgnujemy trawniki. Pracujemy bezustannie, by zarobić na jeszcze więcej rzeczy, z których najczęściej nie mamy czasu skorzystać – więcej książek, których nie przeczytamy, więcej programów, których nie obejrzymy, więcej gadżetów niż potrzebujemy. Poświęcając się rzeczom niezależnym od nas, całkowicie zaniedbujemy to, co najważniejsze: własne wnętrza. Czyż może dziwić, że mimo wzrastającego dobrobytu jesteśmy coraz bardziej nieszczęśliwi?