Joseph Delaney w doskonałej formie.


„Sprytek słuchał szeptów dobiegających z grobów jego braci.
Siedział przy trójnogim stole, patrząc, jak cienie pełzną powoli ku niemu, i wpatrując się w przeciwległą ścianę ciemniejącej piwnicy. O ścianę tę opierała się wysoka, rozklekotana, wąska szafka, która bez tej podpory już dawno by się rozleciała. Kiedyś wypełniały ją zapasy jedzenia. Teraz była pusta”.

Tak rozpoczyna się pierwszy tom nowej trylogii Josepha Delaneya, autora znakomitej serii „Kroniki Wardstone”. Delaney to specjalista od mrocznych opowieści, nasyconych elementami grozy – i piekielnie wciągających. Jego historie przypominają przerażające baśnie, snute przy trzaskającym ogniu przez zgrzybiałego, bazyliszkowatego staruszka. Budzą podziw dla wyobraźni autora, który wykreował oryginalny, dość posępny, ale bardzo atrakcyjny dla czytelnika świat, stworzył przekonujących bohaterów oraz z talentem rasowego gawędziarza opisał ich barwne, niebezpieczne przygody. Choć powieści Delaneya adresowane są do nastoletnich miłośników fantasy (młody bohater, wątek inicjacyjny, walka dobra ze złem, itd.), spodobają się każdemu czytelnikowi, który lubi dobrze napisane książki z mrocznym klimatem, osadzone w fantastycznym, quasi-średniowiecznym świecie.

Pierwszy tom nowej trylogii zabiera nas w znajome miejsce: do Hrabstwa Lancaster, położonego nad Morzem Irlandzkim. Tym razem jednak towarzyszyć będziemy trzynastoletniemu Sprytkowi. Chłopiec utracił matkę i starsze rodzeństwo. Ukrywa się w piwnicy, oczekując na powrót ojca, kuriera w zamku. Towarzyszą mu głosy zmarłych braci oraz niepokojąca istota, Królowa Bagien, która została przywrócona do życia przez mroki rozpościerającego się wokół Szolu. Ekspansywny Szol, mający swe źródło w okolicy sierocińca w Preston, pochłania coraz większe połacie Świata Dziennego. Przekształca to, co żywe, i ożywia to, co było martwe. Tylko nieludzie nie są narażeni na zmiany, choć oni także mogą zostać zabici przez czające się w mroku aberracje.


„Sprytek wiedział, że tych nielicznych ludzi, którzy zdołali przetrwać w Szolu, zazwyczaj odmieniła jego mroczna magia. Niektórzy, według słów ojca, stali się niezwykle niebezpieczni. Większość nie próbowała odejść. A pozostałych natychmiast zabijały zamkowe patrole graniczne. Inni tkwili uwięzieni na tak zwanych Wysepkach Dnia – kawałkach ziemi, otoczonych Szolem. Ci ludzie polegali na kurierach, takich jak ojciec Sprytka: dostarczali im oni wiadomości i utrzymywali kontakt ze światem zewnętrznym, czasem nawet przenosili leki czy magiczne przedmioty”.

Jaką rolę odegra Sprytek w walce z Szolem? Kim okaże się Królowa Bagien – sojusznikiem czy wrogiem? Kto wesprze niepozornego sierotę niczym Ron i Hermiona? I co łączy paskudnego Żmija ze Śmierciożercami… to znaczy z Szarymi Kapturami?

Zainteresowanych (oraz potteromaniaków) zachęcam do lektury. Ja bawiłam się wybornie – przynajmniej do momentu, w którym książka skończyła się niespodziewanie niczym asfalt przed pipidówką, co faktycznie obudziło we mnie bestię. Niestety, Delaney to nie Sanderson…