„Loki, gość od brudnej roboty. To właśnie ja… Nie musisz klaskać”.

„Kłamca” Jakuba Ćwieka to debiutancki zbiór opowiadań o najbardziej kontrowersyjnym z nordyckich bogów, ukazujący się obecnie w nowym, poprawionym wydaniu (z jeszcze lepszą okładką). Poszczególne teksty prezentują dość nierówny poziom, ale rekompensuje nam to ciekawie wykreowana postać głównego bohatera, nadzwyczaj operatywnego cwaniaka ze szczególnym poczuciem humoru.

Odyn miał dobre powody, by ukarać psotnego boga. Nie mógł pozbawić go życia, gdyż zgodnie z wierzeniami to właśnie Loki był „przyczynkiem końca” – sprawcą Ragnaroku. Dlatego władca Asów przykuł go do skały (wnętrznościami jego syna), a nad nim dodatkowo umieścił węża, którego jad skapywał na twarz skazańca. Loki cierpiał (i dowcipkował), a jego wierna żona Sygin trwała na posterunku, nie opuszczając go przez lata, stulecia, milenia…

I w tym momencie Jakub Ćwiek wyciął Odynowi niezły numer: Ragnarok mimo wszystko nadchodzi, a bitwę trzeba stoczyć nie z olbrzymami dowodzonymi przez Lokiego, lecz z perfekcyjnie wyszkoloną armią aniołów pod dowództwem samego Michała, wodza zastępów. Dzięki zdradzie Sygin, żony Lokiego, niebieskie hufce zdobywają Walhallę i zrównują ją z ziemią, zaś uwolniony Loki otrzymuje propozycję z rodzaju tych nie do odrzucenia: w zamian za „puchową walutę” ma wykonywać dl aniołów brudną robotę, gdyż „pielęgnacja ogrodu Pana to nie tylko podlewanie, przesadzanie i zbieranie owoców, lecz także czasem przycięcie czy wylanie pestycydów”. W ten sposób Loki zostaje specjalistą od rozwiązań moralnie wątpliwych, ale skutecznych. Skrzydlaci korzystają z jego pomocy w sytuacjach wymagających zastosowania nieortodoksyjnych metod („Nie nazywają mnie Kłamcą dlatego, że umiem dobrze cerować, prawda?”).

Każde opowiadanie to kolejne zlecenie: Loki (jako ojciec Lokian) egzorcyzmuje opętaną dziewczynkę, w przebraniu elfa pomocnika gania po Wrocławiu świętego Mikołaja i strzela do samobójców, zanim zdążą odebrać sobie życie, zasilając tym samym szeregi wroga, Lucyfera. „Schrystianizowany nordycki bóg” odwala swoje fuchy z irytującą zleceniodawców nonszalancją: potrafi zjawić się w „robocie” w hawajskiej koszuli i w klapkach. Mimo to popyt na jego usługi rośnie: z talentów cynicznego i przewrotnego Kłamcy korzystają potężni archaniołowie i szeregowi stróże, którzy upatrują w nim ostatnią deskę ratunku przed zesłaniem do chórów. Warunek jest jeden: trzeba płacić.


„- Mało – zakomunikował.
Kwiryniusz zrobił zdziwioną minę.
– Jak to mało? To przecież anielskie pióro!
– Tak – odparł spokojnie Loki. – Anielskie jak cholera, ale tylko jedno. Jak powiedziałem, nie wiem, jak ty się w ogóle utrzymałeś w tej robocie po tylu wpadkach, ale wiem, że aktualnie jesteś po drugim ostrzeżeniu i przy następnej porażce czekają cię chóry. A to, że dasz swej anielskiej dupy, to niemal pewniak, jeśli ci nie pomogę, prawda? Dwa pióra albo zaczynaj już stroić harfę”.

Znajdą się w zbiorze opowiadania przeciętne, znajdą też rewelacyjne („Krew Baranka”, „Cicha noc”). Największym atutem jest bez wątpienia świetnie wykreowana postać tytułowego Kłamcy oraz pomysł powiązania go wspólnymi interesami z „pieprzonymi aniołami” Boga Żydów, przypominającymi bardziej piekielnie (ups) skuteczny oddział komandosów do zadań specjalnych niż dobrotliwe i opiekuńcze istoty utrwalone na świętych obrazkach. „Kłamca 1. Cyngiel niebios”” Jakuba Ćwieka to lekka, rozrywkowa fantasy z dużą dawką humoru i z licznymi odniesieniami do popkultury, która spodoba się czytelnikom szukającym odprężenia po wyrafinowanych intelektualnie lekturach.