„tylko jednego głazu poruszyć nie zdołam

tego w twej piersi”

Urszula Kozioł „Monolog Kirke”

To była magiczna opowieść. Po jej zakończeniu jeszcze długo przebywałam myślami na wyspie Ajai, w świecie Kirke, który stał się mi bliski jak mój własny. Ilu autorów potrafi nas tak zaczarować?

Madeline Miller ożywiła wałkowane w szkole mity greckie: nadała postaciom głębi, a mityczny świat w jej powieści stał się konkretny i namacalny. Podziwiamy niebywały pałac Okeanosa i komnaty Heliosa, odwiedzamy warsztat Dedala, uczestniczymy w ucztach bogów, jesteśmy świadkami narodzin Minotaura, spotykamy Medeę, Jazona, Ariadnę, Odyseusza, Penelopę i Telemacha, stajemy oko w oko z bezlitosną Erynią i z okrutną Scyllą. Wrażenie jest oszałamiające i zostawia w pamięci czytelnika niezatarty ślad.

Świat, po którym stąpają bogowie, jest wyjątkowo piękny – i wyjątkowo okrutny. Posiadanie władzy deprawuje, a posiadanie władzy absolutnej i całego czasu, jaki istnieje, stawia bogów ponad prawem i moralnością. Dla mieszkańców Olimpu śmiertelnicy są „niczym worki z niewyprawionej skóry, wypchane gnijącym mięsem”. Bogowie bawią się nimi jak małe dzieci swoimi zabawkami – gdy jakaś się zepsuje, po prostu sięgają po nową: „Czyjąś córkę zamieniono w ptaka. Boreasz i Apollo kłócili się o chłopca, dla którego stracili głowy, tak że w końcu biedak postradał życie.” Również pomiędzy bogami nie znajdziemy cieplejszych uczuć: ich relacje naznaczone są nieustanną walką o władzę i pozycję. W rozplotkowanym, bezwzględnym świecie nie ma miejsca dla słabych i współczujących. Tę lekcję musi przyswoić sobie Kirke, narratorka powieści, która z przerażeniem obserwuje kaźń Prometeusza, będącą dla jej potężnych krewnych kolejną rozrywką w nudnym, wiecznym życiu.

„Nawet ci, którzy obdarzyli mnie odrobiną uczucia, porzucali mnie bez żalu”.

Córka potężnego Heliosa i żądnej sławy Perseidy od samego początku ma pod górkę. Jako nimfa znajduje się na samym dole hierarchii, jako córka nie spełnia oczekiwań ambitnych rodziców: posiada odpychający podbródek i skrzeczący, ludzki głos („Postarajmy się o coś lepszego” – mówi jej matka do ojca). Pozostawiona samej sobie, wyszydzana przez młodsze (doskonalsze) rodzeństwo błąka się po komnatach pałacu Heliosa, obserwując ucztujących bogów i odkrywając reguły, obowiązujące w ich świecie („To była moja pierwsza lekcja. Pod gładkim, znajomym obliczem spraw czeka zastęp innych, by rozedrzeć świat na dwoje”). Kirke nie potrafi ukrywać uczuć, łaknie miłości, fascynują ją śmiertelnicy i ubolewa nad ich ciężkim życiem. Podając nektar cierpiącemu Prometeuszowi, pyta go o ludzi, których stworzył, a odpowiedź tytana stanowi jedną z celniejszych definicji ludzkiego losu:

„- Pomogłeś śmiertelnym – wymamrotałam. – Dlatego cię ukarano.

– Tak.

– Powiesz mi, jacy oni są?

To było dziecinne pytanie, ale skinął głową z powagą.

– Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Każdy jest inny. Łączy ich jedynie śmierć. Znasz to słowo?

– Znam – powiedziałam. – Ale go nie rozumiem.

– Żaden bóg nie potrafi tego zrozumieć. Ciała śmiertelnych zamieniają się w lodowaty dym i ulatują do podziemia. Tam niczego nie jedzą, nie piją i nie czują. Wszystko, po co sięgną, wymyka się ich dłoniom.

Przeszedł mnie dreszcz.

– Jak to znoszą?

– Jak potrafią.”

W żadnej mitologii nie przeczytacie, co czuła Kirke po zdradzie Glaukosa, który zawdzięczał jej wszystko. Padający przed nią na kolana strudzony śmiertelnik, przemieniony mocą jej czarów w młodego, silnego boga, niemal natychmiast zapomina o niepozornej córce Heliosa, zabiegając o względy pięknej i zepsutej Scylli. Żadna mitologia nie pochyla się też nad ciężkim losem kobiet w patriarchalnym świecie uprzywilejowanych mężczyzn. Podziwiamy Kirke za to, że potrafiła się im przeciwstawić, zamieniając napastujących ją podróżników w wieprze, tak jak podziwiamy ją za oddanie, z jakim hołubiła ukochanego syna Telegonosa, chroniąc go przed gniewem potężnej Ateny.

„- A więc zdecydowałaś, że mi się przeciwstawisz. Ty z twoimi chwastami i mizerną boskością.

Przygniatała mnie swoją boskością, lecz miałam Telegonosa i nie oddałabym go za nic.

– Tak – oświadczyłam.

Wykrzywiła usta, odsłaniając białe zęby.

– Nie ustrzeżesz wiecznie syna. W końcu go dopadnę.

Zniknęła. A ja powiedziałam tylko do ścian rozległej izby i uszu śpiącego chłopca:

– Nie wiesz, na co mnie stać.”

Kirke z powieści Madeline Miller to postać skomplikowana: złakniona towarzystwa wieczna samotniczka, skazana na wygnanie ofiara dworskich intryg, potężna czarodziejka pomagająca dobrym i karząca zwyrodniałych, kobieta przeciwstawiająca się regułom patriarchalnego świata, nieśmiertelna matka po ludzku kochająca własne dziecko i bogini wrażliwa na los śmiertelników. Wspaniała bohaterka niezwykłej, zapadającej w pamięć opowieści.

Jeśli mielibyście w tym roku przeczytać tylko jedną książkę, niech będzie to „Kirke” Madeline Miller.