„Gwiazdy trafiły w Ziemię, a konkretnie w sam środek jego obory”.

Takich gagów w książce Maz Evans spodziewać się można więcej.

„Kto wypuścił bogów?” to kolejna historia o spotkaniu śmiertelników z przedstawicielami greckiego panteonu. Okładkowy blurb zapewnia, że czeka nas „kupa śmiechu” i obgryzanie paznokci. Sprawdzam.

Dwunastoletni Elliot Hooper mieszka na zapuszczonej farmie, z której widać starożytny kamienny krąg Stonehenge. Od śmierci dziadków jego matka ma poważne problemy ze zdrowiem: traci pamięć i wymaga nieustannej opieki. Pozbawiony wsparcia chłopiec samotnie boryka się z kłopotami, chcąc uniknąć rozdzielenia z jedyną bliską osobą, jaka mu pozostała. Ukrywanie prawdy o stanie zdrowia matki jest coraz trudniejsze: brakuje pieniędzy na jedzenie, rachunki i spłatę kredytu, a przemęczony Elliot opuszcza się w nauce. Właśnie wtedy w jego oborze parkuje z rozmachem zodiakalna Panna. Niedoświadczona dziewczyna samowolnie wypuściła się na Ziemię, by wykonać misję, która ją przerośnie.

Panna należy do Rady Zodiakalnej, która na nudnych zebraniach dyskutuje między innymi o tym, czy odnowić licencję Dionizosa na prowadzenie pubu i czy cyklopi mają prawo korzystać z usług okulisty za pół ceny. Radę powołał sam Zeus, kiedy przechodził na emeryturę. Odtąd to na niej spoczywa odpowiedzialność za organizację każdego aspektu nieśmiertelnego życia („od kwestii prawnych po wyprzedaże garażowe”).

Jako mieszkanka Elizjum Panna jest, oczywiście, permanentnie szczęśliwa, a jednak szuka pretekstu, by urozmaicić swoją idealną egzystencję:

„Nieśmiertelne życie było darem, cudem, błogosławieństwem. Ale trochę się ciągnęło”.

Gdy Rada Zodiakalna szuka ochotnika, który zaniesie ambrozję przebywającemu w Stonehenge „więźniowi numer czterdzieści dwa” , Panna wykorzystuje moment i mimo braku doświadczenia (i pozwolenia) pryska na Ziemię. Nieznajomość ziemskich realiów stanie się źródłem nieporozumień w założeniu komicznych i być może młodszy czytelnik rzeczywiście się przy nich ubawi.

„Mierzyła w Elliota dużą żółtą gumową rękawicą.

– Nie zawaham się tego użyć – ostrzegła.

– Widziałem, gdzie weterynarz wkłada tę rękawicę – odparł Elliot do tej dziwnej, zagniewanej istoty. – Uwierz, że nie zamierzam się do ciebie zbliżać.

Dziewczyna przysunęła się odrobinę do Elliota, nie spuszczając z niego wzroku.

– Gdzie ja jestem? – zapytała z naciskiem.

– W oborze – wyjaśnił Elliot.

– Hm. W O-Boże – powtórzyła dziewczyna.”

„Kto wypuścił bogów?’ Maz Evans nie jest książką złą. Kto jednak czytał cykl Ricka Riordana o Percym Jacksonie, ten piać z zachwytu nie będzie.