Marsze żywych trupów (zombie walks) to spontaniczne pochody fanów krwawych horrorów. Pojawiły się kilkanaście lat temu za Atlantykiem, a dziś są obecne na całym świecie.

Zabawie w umarlaków towarzyszy często szczytny cel: marsze zwracają uwagę na rozmaite społeczne problemy. Wysyłają również przekaz dla rządzących:

„Co pokazują władzy? Że za tą maskaradą kryje się wypalenie, brak perspektyw (bo jakie ma żywy trup?) i chęć zmian. Że to nie drugie Halloween, ale chęć wyłamania się z systemu, z matriksa, z wyścigu szczurów, z życia jak roboty.”

Bo czy tak naprawdę wszyscy nie jesteśmy pogrzebani już za życia?

Argumenty Adama Węgłowskiego są przekonujące. Na naszych oczach wali się właśnie utrwalony porządek rzeczy. Barykadujemy się w swoich domach, w swoich krajach, zżerani przez podejrzliwość i nieufność, bo terroryści, bo pedofile, bo uchodźcy, bo obcy… . Wokół naszych domów-twierdz aż roi się od zombie. Najchętniej odgrodzilibyśmy się kratami od sąsiadów (bo kto ich tam wie), od obcych (bo wiadomo, co to za jedni?), od innych (bo jak inni, to na pewno źli). Kraty pojawiają się także wewnątrz domu, między członkami rodziny. Przygnieceni społeczno – ekonomicznym nakazem zarabiania i konsumowania, ciągle w pośpiechu, ciągle z czymś spóźnieni, nie znajdujemy chwili ani dla bliskich, ani dla siebie. Więcej czasu spędzamy z maszynami niż z żywymi ludźmi i w końcu sami staliśmy się jak one. Bezmyślne, bezduszne maszyny, uwięzione w systemie. To właśnie my. Zombie XXI wieku.

Książka „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie” opatrzona jest imponującą bibliografią, która świadczy o poważnym i metodycznym podejściu autora do tego tak popularnego ostatnio tematu. Czego tutaj nie ma! Obok trucicielek z Wersalu spotkamy afrykańskie duchy, wyznawców wodu, Barona Samedi, ale także polskich legionistów, Frankensteina, Jamesa Bonda i Putina.

W czterech rozdziałach Adam Węgłowski przybliża nam tragiczną historię Haiti, gehennę afrykańskich niewolników, pochodzenie słowa zombie, wierzenia Haitańczyków, polskie przekazy o likwidowaniu strzygoni, biblijną historię Łazarza („pacjenta zero”), przykłady zombifikacji ze świata przyrody, omawia przypadki śmierci klinicznej i strachu przed pogrzebaniem żywcem (tafefobia), analizuje skład proszku zombie i spekuluje na temat apokalipsy, jaką zgotować mogliby nam zainfekowani nieumarli. Wszystko to podane przystępnie i zobrazowane licznymi przykładami, w tym filmowymi i literackimi. W gratisie dostajemy też społeczną diagnozę, z której wnioski każdy powinien wyciągnąć sobie sam.