Żywe trupy robią „Guu”, “Gaa” i „Raa! Ruuooaa!”. A ludzie na to najczęściej: „Uuch! Uuch! Uuch!”. Czasami słychać też niepokojący „szelest – szelest”… . To nadchodzą zombiaki. Jesteście przygotowani?

Choć trudno w to uwierzyć, poważni amerykańscy naukowcy zajmowali się szacowaniem szans przeżycia ludzkości w przypadku pandemii zombie. To nie nastraja optymistycznie. O ile w żywe trupy możemy sobie wierzyć lub nie, o tyle prawdopodobieństwo pojawienia się jakiegoś superperfidnego, zaraźliwego wirusa, który rzuci nas na kolana, jest już całkiem realne. Majstrujemy sobie coraz śmielej i w końcu pewnie coś zmajstrujemy. Krowy już raz się wściekły. Jaką mamy gwarancję, że my nie będziemy następni? Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby jednak…?

Główny bohater, stróż prawa Rick Grimes, budzi się z wywołanej postrzałem śpiączki w opustoszałym szpitalu. Rysunki są tak sugestywne, że nienaturalna cisza porzuconego budynku aż dzwoni w uszach, kiedy osłabiony, przewracający się pacjent przemierza puste korytarze. Co czuje? Co czulibyśmy my w takiej sytuacji? Dezorientację, lęk przed nieznaną sytuacją, niepokój, że dzieje się coś nienormalnego, o czym nie mamy pojęcia, strach na myśl o bliskich? Co się stało? I dlaczego nikogo tu nie ma? Gdzie podziali się ludzie: pacjenci, odwiedzający, personel?

W upiornej ciszy otwierają się drzwi windy i wypada z niej rozkładające się ciało. Włos jeży się na głowie, sytuacja staje się coraz bardziej surrealistyczna. Rick Grimes to stróż prawa, potrafi wziąć się w garść. Gdzieś tam na zewnątrz przebywają jego bliscy, żona i syn. Nie może się poddać. W końcu trafia na dwuskrzydłowe drzwi kawiarni, zablokowane belką. A w środku… .

Główny bohater nie miał szans się przygotować. Wszystko spadło mu na głowę jednocześnie. Zasnął w jednej rzeczywistości, a obudził się w innej. Świat oszalał. Na przykładzie Ricka Grimesa obserwujemy, jak w ekstremalnej sytuacji człowiek potrafi się zmobilizować, gdy kieruje nim troska o bliskich. I choćby z tego powodu komiks Roberta Kirkmana wart jest tych wszystkich pochwał, które zebrał. Nie epatuje bezmyślnie obrzydliwościami, groza podporządkowana została nadrzędnemu celowi: ukazaniu, jak ludzie radzą sobie w warunkach skrajnych i jakie cechy te warunki z nich wydobywają.

„To opowieść nastawiona na bohaterów. Kwestia, jak dostali się na miejsce, gdzie ich spotykamy, jest o wiele ważniejsza od tego, że w ogóle tam się znaleźli. Wśród owych bohaterów mam nadzieję ukazać odbicia waszych przyjaciół, sąsiadów, krewnych i was samych, a także to, jakie byłyby reakcje tych ludzi w sytuacjach ekstremalnych.”

Ambitne zadanie. Komiks „Żywe trupy. Dni utracone” Roberta Kirkmana z rysunkami Tony`ego Moore`a próbuje wykroczyć poza ramy tradycyjnego horroru, koncentrując się nie na scenach z przerażająco zdeformowanymi nieumarłymi, lecz na garstce ocalałych. Pokazuje ludzką solidarność w obliczu katastrofy, ale też – nieuniknione w tej sytuacji – rozbudzenie najgorszych instynktów. Apokaliptyczna rzeczywistość zmusza do przewartościowania niemal wszystkiego: przyjaciel może okazać się najgorszym wrogiem, a grupa obcych ludzi nieoczekiwanie stanie się namiastką rodziny. W tym świecie nic nie jest pewne: każdy dzień, każda godzina stanowi sprawdzian naszego człowieczeństwa. I – tak jak w prawdziwym życiu, gdy dochodzi do sytuacji ekstremalnych – wciąż zbyt wielu ten sprawdzian oblewa.