Mrukomatematyka zamiast zwykłej matmy? Jestem za.
Może i Szkoła Czarownic nie zajmuje wysokiej pozycji w rankingach magicznych placówek oświatowych, ale i tak ma o niebo ciekawszą ofertę edukacyjną od każdej szkoły dla biednych mugoli.
Zacznijmy od tego, że na początku każdy ma lekcje z kotem. Mrukomatematyka jest o wiele lepsza od zwykłej matematyki, ponieważ dodawania i odejmowania uczy się tu podczas mierzenia składników eliksirów. Gra w piłkę mnożną mogłaby stanowić dla zwykłych uczniów spore wyzwanie, gdyż po każdym golu piłka pączkuje i prędzej czy później piłek jest więcej niż zawodników, ale już lekcjami zmyśleń byliby zachwyceni. A przysposobienie do życia w świecie dorosłych przydałoby się każdemu dziecku, bez dwóch zdań.
W Szkole Czarownic znajduje się Oddział Czarów Zakaźnych. Czasami trzeba niektórych uczniów odizolować, by uniknąć epidemii, na przykład zmniejszliwości lub zwiększliwości zakaźnej. Chorymi zajmują się pielęgmagowie, a kuracja polega głównie na czekaniu, aż magia przestanie działać. Aby dzieci się nie nudziły, opiekunowie spełniają wszystkie ich życzenia – wystarczy tylko bardzo czegoś chcieć.
Do Szkoły Czarownic imienia Hermenegildy Pokręconej trafiamy razem z Amelką Abecińską, której nazwisko nie budzi w nauczycielach pozytywnych skojarzeń, dlatego dziewczynka od początku ma pod górkę. Prawdą jest jednak, że jej pomysły przysparzają kadrze pedagogicznej sporo kłopotów.
„Chciałam zrobić kawał nauczycielowi literatury magicznej i zniknąć mu sprzed nosa dziennik, ale trafiłam w nauczycielską czuprynę, która pyk! i znikła.
Klasa ryknęła śmiechem, nauczyciel wybiegł na korytarz, ja wybuchnęłam płaczem, a Maryjka próbowała mnie pocieszyć:
– Masz szczęście, że nie znikła mu cała głowa”.
„Szkoła Czarownic” Anny Sójki to zabawna, pełna magii opowieść z dreszczykiem, przeznaczona dla dzieci, które zaczynają samodzielnie czytać książki. Piękne, duże ilustracje wykonali Grażyna Rigall oraz Tadzio Strzelczyk (lat siedem). Fabuła obfituje w atrakcje: młodzi czytelnicy będą mogli wziąć udział w lekcji ziołomagii i w praktycznych zajęciach w Zoolandii, poznają kilka wymyślnych gatunków (takich jak wredne osice-złośnice, sypiące iskrami kocambery czy kapitalne zasłonie) i przekonają się, jakie są konsekwencje kupowania zwierzątek na bazarze. Przede wszystkim jednak będą się doskonale bawić.
Dodaj komentarz