„Śmiertelnicy. Zazdroszczę wam. Zdaje się wam, że możecie zmienić wszystko, zatrzymać wszechświat. Cofnąć to, co się stało, zanim się zjawiliście. Jesteście takimi pięknymi istotami”.

Akcja powieści rozgrywa się w staroświeckim, konserwatywnym Gatlin w Karolinie Południowej, gdzie wciąż jeszcze wojnę secesyjną nazywa się napaścią Północy na Południe. Każdy w Gatlin stanął po niewłaściwej stronie podczas wojny między stanami („To tak, jakby urodzić się w Niemczech po drugiej wojnie światowej, w Japonii po ataku na Pearl Harbor czy w Ameryce po Hiroszimie”), a jednak mieszkańcy kurczowo trzymają się przeszłości: rekonstruują bitwy, przebierając się za konfederackich żołnierzy, pieczołowicie uzupełniają drzewa genealogiczne i udzielają się w organizacjach, będących reliktami z czasów wojny secesyjnej (Siostry Konfederacji, Córy Amerykańskiej Rewolucji). W Gatlin każdy dom ma swe tajemnice (znane wszystkim w sąsiedztwie), herbatę podaje się w filiżance (koniecznie ze spodeczkiem), a stare matrony bez przerwy ofukują młodych (maniery, głupcze!). Ta staroświeckość ma swój niepowtarzalny urok i to właśnie ona najbardziej mnie urzekła (zachwycające są sobotnie popołudnia, które główny bohater spędza ze swoimi ciotecznymi babkami). Z drugiej strony, jak zauważył Paul Theroux w książce „Głębokie Południe. Cztery pory roku na głuchej prowincji”, słynna familiarność i staroświecka wytworność amerykańskiego Południa przykrywają cechy niepiękne: rasizm, nietolerancję, ksenofobię, obskurantyzm i najzwyczajniejsze wścibstwo.

„W Gatlin pierwszy dzień szkoły wygląda zawsze tak samo. Nauczyciele, którzy znają cię z kościoła, już w przedszkolu decydują, czy jesteś głupi czy inteligentny. Ja należałem do inteligentnych, bo moi rodzice byli profesorami. Link był głupi, ponieważ pogniótł strony w Biblii, szukając odpowiedzi na pytania z quizu ze znajomości Pisma Świętego. A raz zwymiotował podczas przedstawienia bożonarodzeniowego. Ja byłem tym mądrym, więc z wypracowań dostawałem zawsze dobre oceny. Linkowi przyczepiono etykietkę głupka, i miał kiepskie stopnie. Myślę, że nauczyciele nawet nie czytali naszych prac”.

Ethan Wate właśnie zaczyna drugi rok nauki w liceum w Gatlin. Rok temu zmarła jego matka, a ojciec od tego czasu prawie nie opuszcza swojego pokoju. Domem zajmuje się Amma, która wszędzie rozwiesza amulety i – jak wszystkie kobiety w jej rodzinie od sześciu pokoleń – stawia tarota. Ethan marzy o wyrwaniu się z Gatlin, w którym czas się zatrzymał, a dziewczyny potrafią rozmawiać jedynie o balach i prywatkach. Syn pisarza i historyczki, uważającej bibliotekę za swój kościół, bardzo dużo czyta, gdyż dzięki książkom może choć na chwilę opuścić tę zabitą dechami mieścinę:

„W pokoju na ścianie miałem mapę i za każdym razem, gdy czytałem o miejscu, które chciałem zobaczyć, zaznaczałem je. Nowy Jork pojawił się w Buszującym w zbożu. Wszystko za życie zawiodło mnie na Alaskę. A gdy czytałem W drodze, dodałem do swoje listy Chicago, Denver, Los Angeles i Meksyk. Kerouac mógł mnie zaprowadzić praktycznie wszędzie. Co kilka miesięcy rysowałem linię, łącząc na mapie zaznaczone punkty. W czasie wakacji, ostatnich przed rozpoczęciem studiów, chciałem wyruszyć tą trasą”.

Ethan nie chwali się nikomu swoimi lekturami. Najwyraźniej w Gatlin czytanie nie jest powodem do dumy – chyba że chodzi o Pismo Święte. Najdobitniej tę mentalność przejawia mama Linka, najlepszego przyjaciela Ethana:

„Pani Lincoln była nawiedzoną choleryczką i zawsze wiedziała o wszystkim, co się zdarzyło w Gatlin – bardzo niebezpieczna kombinacja. Byliśmy w ósmej klasie, kiedy pani Lincoln wyrwała gniazdko ze ściany, gdy odkryła, że Link ogląda filmy o Harrym Potterze. Prowadziła kampanię, żeby usunąć te książki z biblioteki publicznej, ponieważ uznała, że uczą czarów”.

Wszystko się zmienia, gdy do miasteczka przybywa Lena Duchannes, siostrzenica starego Ravenwooda, która od jakiegoś czasu pojawia się w snach Ethana. Dzięki niej chłopak odkryje zupełnie inne, czarodziejskie Gatlin – Gatlin Obdarzonych…

„Piękne istoty” to opowieść o odmienności, braku poczucia przynależności i wykluczeniu, ale też o wyborach, które determinują całe nasze życie. To również piękna panorama amerykańskiego Południa, na tle której rozgrywa się nietuzinkowa, pozbawiona taniego sentymentalizmu historia miłosna Ethana i Leny, śmiertelnika i Obdarzonej, rozpaczliwie szukających sposobu, by móc być razem wbrew przeciwnościom losu. Polecam.