Przeczytałam do końca, ale bez entuzjazmu. Wygląda na to, że należę do mniejszości, która nie będzie wyczekiwała „z niecierpliwością” na drugi tom.

„Podpalaczka” Zoraidy Córdovy to kolejny młodzieżowy „hit”, na który dałam się nabrać (cóż to jednak znaczy dobry marketing). Wciąż te same schematy (tu w nieco bardziej egzotycznej scenerii), wciąż ten sam książę (tu w dwóch wersjach: do pokochania i do znienawidzenia) i wciąż to niedorzeczne skrzyżowanie zabójczyni z pensjonarką. I dużo całowania. Zaletą „Podpalaczki” było dla mnie to, że w pewnym momencie pocałunki się skończyły, albowiem młodzieńcowi ucięto głowę. Dzięki temu autorka mogła wreszcie przejść do rzeczy.

Bohaterką książki jest wiecznie kwękająca Renata Convida, złodziejka wspomnień, czyli Robári – najrzadsza i najgroźniejsza z magicznych Moriów. Kiedy Memoria zostala zaanektowana, rodziny Moriów osiedliły się w Puerto Leones. Gdy jednak ród Fajardo z Puerto Leones podbił cały kontynent, Moriom – jako niebezpiecznym odmieńcom – wypowiedziano wojnę. Obecnie są rebeliantami, którym pod groźbą śmierci nie wolno udzielać schronienia, a w Puerto Leones wciąż pracuje się nad bronią, mającą pozbawić ich magii. W pałacu przetrzymuje się dzieci Moriów. Wykorzystuje się ich moce przeciwko schwytanym rebeliantom – aby poznać tajemnice, usunąć wspomnienia, namierzyć kryjówkę. Jednym z tych dzieci jest nasza Renata, nieświadoma i manipulowana dziewczynka, która za garść cukierków zrobi, co każe pan sędzia, jej opiekun i nowy „ojciec”. Ta niechlubna przeszłość kładzie się cieniem na jej przyszłości, gdy – odbita z pałacu przez Moriów – trafia w ich szeregi. Jedynie Dez, syn przywódcy rebeliantów, okazuje Ren zrozumienie (i nie tylko), ale wkrótce ginie z ręki Złotego Księcia, królewskiego syna. Renata wraca do pałacu, by wykonać tajną misję dla Moriów, co nie jest łatwe. Musi przekonać sędziego o swej lojalności, jednocześnie nie krzywdząc kolejnych schwytanych rebeliantów. W dodatku okazuje się, że dziewczyna, która odbiera wspomnienia innym, ma poważne luki we własnej pamięci…

Ponieważ historię Moriów – i samej Renaty – poznajemy z retrospekcji, na początku nie bardzo wiemy, o co chodzi. Jest dużo trupów, dużo wyrzutów sumienia, użalania się nad sobą – i jeszcze więcej całowania. Na tym etapie Renata może działać czytelnikowi na nerwy (tak było w moim przypadku). Gdy bohaterka ponownie trafia do pałacu, a my już ogarniamy jako tako ten świat, książkę czyta się z większym zainteresowaniem: zamiast pocałunków dostajemy kilka zaskakujących zwrotów akcji i całkiem ciekawy opis dworskiego życia. Wystarczająco na letnie czytadło, ale stanowczo zbyt mało na hit.