Takiej bandy superbohaterów chyba jeszcze w literaturze nie spotkałam…
„Wszyscy troje spotkali się w pobliżu leżącego na plaży ciała, tak jakby ktoś to wcześniej zaplanował”.
Trafiają na siebie przypadkiem, bardzo wczesnym rankiem, na jednej z plaż Pacyfiku, gdzie znajdują ciało martwej kobiety, w której brzuchu kłębią się węgorze. To Henry Watkins, rozwiedziony wykładowca filozofii, Gilbert Miller i mieszkająca z dziadkami Susan Szczaniecka.
„- Wasze nazwiska, jeśli można prosić? – zwrócił się do Gila porucznik Ortega.
– Gilbert Miller.
– A ty, młoda damo?
– Susan Szczaniecka.
– Macie to? – rzucił przez ramię porucznik Ortega.
– Nie, sir – odpowiedział detektyw Warburg”.
Wkrótce pojawiają się kolejne ofiary, a nasi bohaterowie dowiadują się, że ich spotkanie nie było przypadkowe: sprawiła to wola Ashapoli, „Mściciela wszystkich krzywd”, boskiej istoty, która jest bardzo mądra, bardzo straszna, a obecnie też bardzo zagrożona. To właśnie ona wybrała naszą trójkę, by ta pokonała bestię, diabła zwanego Yaomauitlem, władcę nocnych zmór. Aby Henry, Gilbert i Susan mieli jakieś realne szanse, zostają obdarzeni mocą Wojowników Nocy:
„Innym powodem wybrania właśnie waszej trójki jest to, że wszyscy macie przodków, którzy byli Wojownikami Nocy. Twoim, Henry, pradziadkiem ze strony ojca był Kasyx, Strażnik Mocy, jeden z największych Wojowników Nocy. Twoim, Gil, praprapradziadkiem ze strony matki był Tebulot, Opiekun Maszyny. A twoja prababka, Susan, to jedna z ostatnich spośród Wojowników Nocy, Samena Łukopalca”.
Początek jest świetny: mocny, wciągający, trzymający w napięciu i bardzo, bardzo obiecujący. Jednak później, gdy Strażnik Mocy, Łukopalca i Opiekun Maszyny wkraczają do akcji, zaczyna się… kabaret. Podczas gdy ich fizyczne ciała pozostają uśpione w łóżkach, bohaterowie pod postacią Wojowników Nocy (spiczaste hełmy i zbroje, a w przypadku Susan „przylegający, skórzany stanik ozdobiony cekinami”) przemierzają noc w poszukiwaniu diabła, a wtedy już dyskretny chichot przechodzi w głośne salwy śmiechu. Bierzcie i czytajcie: dawno się tak nie ubawiłam przy horrorze.
Dodaj komentarz