Książki popularnonaukowe mają to do siebie, że wymagają od czytelnika większego skupienia. To nie rozrywkowe fabuły, które połyka się w jeden wieczór.
Bywają jednak od tej reguły pasjonujące wyjątki. Zaliczyć do nich należy książkę Bartłomieja Grzegorza Sali „W Górach Przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów”.
Autor w sposób wyczerpujący, ale przy zachowaniu popularnej formuły prezentuje w niej poczet najważniejszych wampirów gór Europy Środkowej i Południowo – Wschodniej. Wywodzą się one z „rzekomych faktycznych przypadków wampiryzmu”, poświadczonych dokumentami i pracami dawnych uczonych, z ludowych legend i podań, z literatury pięknej oraz z dzieł filmowych początków kina.
Ze wstępu dowiadujemy się, że wątki wampiryczne, kojarzone zwykle „ze wstrętną myślą słowiańską”, nie są typowe jedynie dla słowiańskich wyobrażeń, bowiem już od czasów przedhistorycznych znane są pochówki antywampiryczne. Śledzimy również etymologię i ewolucję leksemu Vampir: przed naszymi oczami przewijają się czeskie upiry, polskie upiory i wąpierze, słowiańskie wampiry i strzygi oraz grecka wersja słowa wampir – vroucolacas, która zmyliła Aleksieja Tołstoja, autora „Rodziny wilkołaka” (opowieści o wampirze).
Poczet wampirów otwiera zmarły w 1336 roku pasterz Myślęta (rozdział „Myślęta wstaje z grobu”), zamyka zaś graf Orlok („Legenda Maxa Schrecka – aktor czy wampir?”). Autor szczegółowo opisuje postać każdego nieumarłego, charakteryzując jego wygląd i zachowanie. I tak na przykład Myślęta wstawał z grobu, by wywoływać nazwiska żyjących. Wezwani jego głosem umierali w ciągu kilku dni. Brodka Duchaczowa była chyba najbardziej oryginalna ze wszystkich opisanych nosferatu: uśmiercała swoje ofiary, skacząc po nich „z pełną sadyzmu furią” i potrafiła przybrać postać… ziejącej ogniem krowy. Zmora z Siedlęcina pod postacią ćmy lub komara dostawała się do domów i dusiła we śnie ich mieszkańców.
Oprócz sylwetek dwudziestu ośmiu wampirów otrzymujemy również opisy historyczne i geograficzne poszczególnych krain, przy czym drobiazgowość w przedstawieniu tła historycznego obudziła we mnie iście sokratejską pokorę, gdy uświadomiłam sobie, że więcej wiem o wojnach peloponeskich niż o historii własnego regionu. Bartłomiej Sala – historyk, etnolog i krajoznawca – swobodnie meandruje po zawiłych dziejach Europy Środkowej i Południowo – Wschodniej, przystępnie opisując burzliwe losy Serbii, Rumunii, Węgier, Chorwacji, Mołdawii, Wołoszczyzny, Czech, Galicji i Śląska. Kto wiedział, że Zakon Smoka, do którego należał Vlad Dracul (ojciec Palownika), ustanowiony został przez Zygmunta I Luksemburczyka jako elitarny zakon rycerski do obrony chrześcijaństwa przed Osmanami? Że należeli do niego także król Polski Władysław Jagiełło i wielki książę litewski Witold? Prawdopodobnie właśnie od smoka (rum. dragon, dragonul) wołoski książę otrzymał przydomek Dracul… i tutaj kolejna ciekawostka, tym razem językoznawcza. Vlad Dracul stał się założycielem nowej gałęzi dynastii zwanej Drakulami. Jego synowie – w tym Vlad Palownik – nazywani byli „synami Dracula” i takie miano przylgnie później do rozsławionego przez Brama Stokera Vlada III Palownika.
Gdzie leżą Góry Przeklęte? Czemu Siedmiogród zawdzięcza swą nazwę? Jaka jest historia zamku w Bolkowie? Czym zachwyca objęty dziś rezerwatem Snagov? Co oznacza nazwa Transylwania? Na czym polega styl brynkowiański? Jak upadał Korynt? Książka Bartłomieja Sali nie jest po prostu kolejną opowieścią o wampirach, lecz stanowi prawdziwą kopalnię wiedzy. Autor nie krył zresztą swoich intencji:
„Życząc Czytelnikom miłej, choć mrocznej lektury, pozwalam sobie wyrazić nadzieję, że przygoda z wampirami wywoła w nich chęć poznania naszej części Europy, wznoszących się tu pasm górskich, posępnych zamczysk i pradawnych miasteczek oraz do poznania jej kulturowych tradycji, zanikającego już często folkloru i klasycznych, niekiedy zapomnianych dzieł literackich…”
Fragmenty książki dotyczące literatury czytałam z przyjemnością, wspominając przy tym studenckie lata. Dziewiętnastowieczna powieść gotycka, „Narzeczona z Koryntu” Goethego, „Carmilla” Sheridana Le Fanu, „Wampir” Polidoriego i „Dracula” Brama Stokera – to kamienie węgielne gatunku nazywanego horrorem oraz pierwsze literackie kreacje, tworzące podstawy stereotypowego wyobrażenia jednej z najważniejszych fikcyjnych postaci w dziejach świata:
„Każdy nowy film, książka, komiks, reklama czy gra komputerowa jedynie utrwalają panowanie wampira wszech czasów nad światem, którego potężny nieumarły tak pożądał u schyłku XIX wieku, a które zdołał zdobyć w kolejnym stuleciu w swoim triumfalnym pochodzie przez kolejne kraje oraz kolejne gałęzie kultury i bardziej lub mniej wyszukanej rozrywki.”
Natura popkultury jest jednak dla postaci wampira zagrożeniem, gdyż będąc pokarmem dla najmniej wymagających odbiorców, ignoruje kontekst religijny, tak ważny w ludowej demonologii:
„Wiele współczesnych odniesień do wampirycznej tematyki to banalne i trywialne próby komercyjnego wykorzystania wybranych elementów nośnego mitu abstrahujące od jego podstawowych założeń. Dla nosferatu są one niczym kołek wbity w serce, albowiem niweczą intrygującą legendę o ogromnym dorobku, dokonując dekonstrukcji, niewnoszącej do mitu nic poza schlebianiem gustom najmniej wymagającej publiczności, dla której jedynymi wartościami jest lekkość przekazu i efekty specjalne. Mimo pozornej wszechobecności wampir upadł, został pogrzebany i przygnieciony pokładami kiczu. Czy uda mu się znów powstać?”
Tym, co na pierwszy rzut oka wyróżnia książkę, jest oryginalny projekt graficzny. Ilustracje Justyny Sokołowskiej, minimalistyczne zarówno pod względem formy jak i w operowaniu kolorem, dalekie od krzykliwej tandety, świetnie współgrają z treścią i potęgują olbrzymią przyjemność płynącą z lektury.
Dodaj komentarz