Jedenaście cudownie absurdalnych opowiadań od jednego z najzabawniejszych pisarzy świata.
„Sztuczna broda Świętego Mikołaja” to zbiór zwariowanych okołoświątecznych historii, które co prawda adresowane są do młodszych czytelników, ale i starsi będą podczas lektury szczerzyli zęby.
Akcja części opowiadań rozgrywa się w przeuroczym, typowo angielskim miasteczku Blackbury, które co roku rywalizuje z sąsiednim Umbridge w grze zwanej szturchajkantem (łatwiej chyba pojąć fizykę kwantową niż zasady tej gry). To właśnie w Blackbury pewnego roku przed Bożym Narodzeniem upieczono tak ogromny placek, że ciasto trzeba było mieszać w publicznym basenie. Poczciwy burmistrz miasteczka chciał w ten sposób zadbać o wszystkich ubogich obywateli. Również w Blackbury doszło do niezwykłej anomalii pogodowej, podczas której w kredensach formowały się fronty burzowe, a w jadalniach hulały sztormy:
„Na blackburskim posterunku policji naczelny konstabl miał właśnie skosztować świeżo zaparzonej herbaty, gdy nagle z trzaskiem otworzyły się drzwiczki szafy na akta i wypadł z niej mały, acz porywisty wicherek. Ku zgrozie funkcjonariusza herbata kompletnie mu wystygła, zanim podniósł filiżankę ze spodka…”
Niecodzienne zjawiska nie są dla obywateli Blackbury nowością, dlatego szybko przechodzą nad nimi do porządku dziennego, wykazując się przy tym charakterystycznym brytyjskim stoicyzmem („Nie ma sensu twierdzić, że prosiaki nie fruwają, gdy śmigają po niebie, łapiąc wróble”).
Głównym bohaterem kilku innych opowiadań jest Święty Mikołaj, ale – jak to u Pratchetta – ukazany w dość przewrotny i dający do myślenia sposób. Jako M.I. Kołaj (z Laponii) zatrudnia się w roli Mikołaja w dyskoncie Arnco, a jego działalność jest przyczyną wzmożonej korespondencji wewnętrznej („Z całą pewnością nie należy mówić odwiedzającym Weź sobie, co tylko zechcesz, nawet gdy – niech to będzie zupełnie jasne, Panie Kołaj – dokłada się nadliczbowe Ho-ho-ho. Jestem skłonny przyznać Panu rację: dzieci istotnie proszą Mikołaja o różne zabawki, jednakże istnieją pewne względy handlowe, które Pan, jak mniemam, nie do końca zrozumiał”). Wzruszające jest opowiadanie, w którym rozczarowany życzeniami współczesnych dzieci Mikołaj spędza przyjemny czas na staroświeckiej zabawie… z komputerem. W innym trafia na ławę oskarżonych – w ramach „zasady równości” („nikomu nie powinno się zdawać, że może się bliźnim włamywać do domów tylko dlatego, że nazwał się Wróżką Zębuszką…”).
Okołoświąteczne opowiadania sir Terry`ego Pratchetta wniosą ożywczy powiew w tradycyjne świąteczne lektury, a przekomiczne rysunki Marka Beecha (który zilustrował również „Smoki na zamku Ukruszon”) wywołają uśmiech na niejednej twarzy. Młodszych czytelników zachwyci fantazja autora, starsi docenią absurdalny humor i celne spostrzeżenia ukryte pomiędzy wierszami.
Dodaj komentarz