W alternatywnym świecie, wykreowanym przez Kim Harrison, na widok pomidora nawet agenci FBI uciekają z krzykiem.

Po rozwiązaniu przez naukowców zagadki DNA przywódcy największych mocarstw porzucili marzenia o Księżycu, całą kasę pakując w produkcję bioleków oraz w tajne eksperymenty nad bronią biologiczną. Na katastrofę nie trzeba było długo czekać: z laboratoriów Arktyki wymknął się zabójczy łańcuch DNA, który włączył się do zmodyfikowanego DNA pomidora. Zanim ludzie zorientowali się, że nosicielem wirusa jest pomidor, zostali dosłownie zdziesiątkowani. Cywilizacja przetrwała tylko dlatego, że większość inderlandzkich gatunków była odporna (poza elfami, które zgubiła praktyka tworzenia hybryd z ludźmi).

„Kiedy sytuacja się uspokoiła i Anioł T4 został zwalczony, połączona liczebność naszych rozmaitych gatunków zbliżyła się do liczebności ludzi. Szybko wykorzystaliśmy tę szansę. Zmiana, jak zaczęto ją określać, rozpoczęła się w południe od jednego pixy. Skończyła się o północy; ludzie kulili się pod stołem, usiłując pogodzić się z faktem, że od czasów sprzed egipskich piramid żyją obok czarownic, wampirów i łaków”.

W popandemicznym świecie bioinżynierowie zostali wymordowani w świetle prawa, a laboratoria zrównano z ziemią. Zniszczono w ten sposób źródła nowych leków, co wywołało kolejną, subtelniejszą falę śmierci. Produkcją niedozwolonego towaru zajął się czarny rynek. Do wyplenienia zakazanej biotechnologii (i monitorowania działalności nieludzi) powołano FBI – Federalne Biuro Inderlandzkie. Pozbawieni pracy inderlandzcy policjanci i agencji federalni utworzyli własną policję (ISB).

Kiedy poznajemy naszą bohaterkę, dwudziestoletnią czarownicę ziemi, właśnie wraz z koleżanką, wampirzycą Ivy, rzuca robotę w Inderlandzkiej Służbie Bezpieczeństwa. Pochodząca ze starego i wpływowego rodu Ivy po prostu wręcza szefowi łapówkę, natomiast na Rachel Morgan za zerwanie kontraktu zostaje wydany wyrok śmierci (?!). Od tej pory Ivy robi wszystko, by ochronić koleżankę przed atakami płatnych zabójców, a pomaga jej w tym dzielny pixy Jenks („Dziesięć centymetrów jasnowłosego utrapienia i wybuchowego charakteru”). Szansą dla Rachel na wykupienie się z kontraktu może być przedstawienie dowodów na powiązania jednego z radnych Cincinnati z handlem Siarką (narkotykiem zmieniającym umysł) i biolekami. W ten sposób prywatna Agencja Wampirycznych Amuletów (wiedźma + wampirzyca + pixy) wkracza do gry.

„Wzdrygnęłam się. To nie było bezpieczne. ISB mogło być wszędzie.

– Uspokój się, Rache – szepnął Jenks, jakby czytał mi w myślach. – ISB cię nie dopadnie w pomieszczeniu, w którym znajduje się kapitan FBI.

– Skąd ta pewność? – zapytałam.

Poczułam na szyi podmuch spod jego bezużytecznych skrzydełek.

– Wcale jej nie mam.

Nick otworzył oczy i wyprostował się na krzesełku.

– Jak się czujesz? – zapytał cicho.

– Świetnie – odparł Jenks. – Dziękuję, że zapytałeś. Wiesz, że jakiś przygłup z FBI odłamał mi pieprzone skrzydełko? Żona mnie zabije”.

W Zapadlisku, największym przedmieściu Cincinnati, położonym po drugiej stronie rzeki i zamieszkałym głównie przez nieludzi, Ivy i Rachel urządzają sobie kwaterę w wynajętym… kościele. Przykościelny ogród bierze w posiadanie Jenks oraz jego bardzo liczna rodzina. Choć pixy bywa ogromnie upierdliwy, prawdziwym wyzwaniem dla białej czarownicy jest mieszkanie pod jednym dachem z wampirzycą, nawet jeśli to wampirzyca niepraktykująca. Przyjrzyjmy się bliżej kreacji krwiopijców w powieściach Kim Harrison. Przede wszystkim wszystkie wampiry rodzą się śmiertelne: mogą przebywać na słońcu, nosić krzyże i tak jak Ivy powstrzymywać się od picia krwi (z trudem). Po śmierci stają się nieumarłe – w zamian za duszę i wyrzeczenie się człowieczeństwa otrzymują szansę nieśmiertelności:

„Martwe wampiry były całkowicie pozbawione sumienia i stanowiły wcielenie bezlitosnego instynktu. Postępowały według zasad społecznych tylko dlatego, że traktowały je jak grę. A martwe wampiry znały zasady. Ich istnienie zależało od zasad, których złamanie oznaczało śmierć albo ból. Największą było oczywiście unikanie słońca. Dla zachowania zdrowych zmysłów codziennie potrzebowały krwi. Nadawała się każda istota, a branie jej od żywych dawców było jedyną radością tych wampirów. Były potężne, miały niewiarygodną siłę i wytrzymałość oraz zdolność niesamowicie szybkiego zdrowienia. Trudno je było unicestwić inaczej, niż poprzez tradycyjne odcięcie głowy i przebicie serca kołkiem”.

„Przynieście mi głowę wiedźmy” to powieść urban fantasy z akcją osadzoną w popandemicznej, alternatywnej rzeczywistości. Świat wykreowany przez Kim Harrison roi się od czarownic (czarnych, białych, linii, ziemi itd.), wampirów, łaków i innych nadnaturalnych stworzeń. Kryminalna zagadka, szybkie zwroty akcji, efektowne potyczki, czary, amulety i spora dawka humoru (naprawdę niezły Jenks) mogą zapewnić czytelnikowi trochę niewyszukanej rozrywki, o ile przymknie oko na debiutanckie błędy (śmierć za rzucenie roboty?!). Ciekawy pomysł na alternatywną rzeczywistość nie został dobrze wykorzystany: autorka niepotrzebnie skupiła się na chwilami żenująco płytkiej, narcystycznej bohaterce, która wiele uwagi poświęca odzieniu i umięśnieniu pojawiających się w jej otoczeniu mężczyzn, a przy tym przejawia niezdrowe zainteresowanie wampirzymi sekscesami (z odpowiednio zgorszoną miną, rzecz jasna). Podsumowując: cykl o Zapadlisku miał szansę stać się babską wersją „Akt Dresdena”, tymczasem momentami przypomina ambitniejszą wersję „Zmierzchu”. Mimo to dam jeszcze szansę drugiemu tomowi – ze względu na Jenksa.