Sport, całowanie i kryminalna zagadka do rozwiązania – lekka i zabawna książka nie tylko dla wielbicieli piłki nożnej.

„To nie jest tak, że nie lubię gitary. Ale naprawdę bardzo lubię i bardzo chcę grać w piłkę”.

Jedenastoletni Franciszek jest członkiem drużyny FC Soto Alto, która gra w Międzyszkolnej Lidze Piłki Nożnej Siedmioosobowej. Co ciekawe, drużyna z Sewilki ma mieszany skład. Na bramce stoi Uchol, numer 2 to Maruda, ale już z numerem 3 biega Marilyn, która nosi opaskę kapitana.

„Numer 4 na plecach ma Tomaszek, nasz środkowy obrońca. Tomaszek to chyba zdecydowanie najlepszy dowód na to, że do gry w piłkę w prawdziwej drużynie wcale nie trzeba umieć grać w piłkę. Bo czasem wystarczy rozdzielać kopniaki na lewo i prawo i odpychać wszystkich dookoła. Jest bardzo zaangażowany i często krzyczy, i w ogóle bardzo się stara, ale niestety jest tak słaby, że nic nie można na to poradzić”.

Najlepszy w drużynie jest Antek, „Messi i Cristiano Ronaldo w jednej osobie”, ale też „holujący piłkę samolub” i „boiskowy egoista”. Antek coraz więcej czasu spędza z rozgrywającą Helenką, co nie podoba się Łamadze, czyli naszemu Franciszkowi. Drużyna ma jeszcze dwoje rezerwowych: Piotrka i Anitę („Anita nosi okulary i nie widzi nadlatującej piłki, ale jest tylko rezerwową, więc nigdy tym się nie martwiliśmy. To znaczy, na razie jeszcze nie musieliśmy się tym martwić”).

Młodzi piłkarze z FC Soto Alto stoją właśnie przed ogromnym wyzwaniem: muszą zagrać o wszystko. Jeśli spadną do drugiej ligii, Rada Rodziców rozwiąże drużynę:

„Bo oni mówią, że futbol jest zbyt brutalny i zmusza do rywalizacji, i że to nie dla nas. No więc jeśli spadniemy do drugiej ligii, to nie będzie drużyny.

Rada Rodziców bardzo lubi organizować zebrania i podejmować decyzje. (…) Gdyby na zebranie przyszedł Konfucjusz, może by im powiedział tak:

Tam, gdzie macie podjąć decyzję, najpierw zapytajcie uczniów.

Tylko że Konfucjusz nie żyje od ponad dwóch tysięcy lat”.

Do końca zostały już tylko trzy mecze i drużyna FC Soto Alto jest bardzo zdeterminowana, by wygrać choć jeden z nich. Tymczasem ktoś najwyraźniej sabotuje ich grę: gdy tylko zyskują przewagę na boisku, sędziowie natychmiast zapadają w kamienny sen…

Książkę hiszpańskiego duetu czyta się naprawdę dobrze. Największym jej atutem jest narracja. Opowieść jedenastoletniego chłopca przypomina nieco historyjki serwowane nam przez rezolutnego Mikołajka z książek Sempégo i Goscinny`ego oraz zapiski Grega z uwielbianej przez dzieci serii Jeffa Kinneya. Enrique Lorenzo ozdobił wymyśloną przez Roberta Santiago fabułę wzorowanymi na japońskiej mandze, bardzo wyrazistymi i kolorowymi ilustracjami – niektóre fragmenty mają wręcz formę komiksu, co może skłonić do sięgnięcia po tę książkę również dzieciaki stroniące zazwyczaj od lektury. Wbrew pozorom seria „Najfutbolniejsi” nie jest dedykowana wyłącznie chłopcom i to kolejna jej zaleta. „Tajemnica śpiących sędziów” to opowieść nie tylko o futbolu, ale też o zwykłym życiu, problemach i marzeniach grupki przyjaciół z małej miejscowości Sewilka. Warto przeczytać, warto podsunąć dzieciom i … Radzie Rodziców w każdej szkole. 😉