„Czyli sugerujesz, żebym położył się i umarł?”

Kłopotom Harry`ego Dresdena nie ma końca. Jedyny mag-detektyw w Chicago z tomu na tom pogrąża się w coraz większym bagnie. Czy może być jeszcze gorzej? Biorąc pod uwagę liczbę kolejnych części, i owszem. Dla mnie to dobra wiadomość (wybacz, Harry…).

W „Śmiertelnych maskach”, piątym tomie cyklu „Akta Dresdena”, główny bohater wciąż ma na pieńku z żądnymi zemsty wampirami, wciąż przeżywa rozstanie z ukochaną Susan Rodriguez, a ponadto zostaje wyzwany na nierówny pojedynek i poluje na niego miejscowa mafia. Specjalista od rzeczy, które stukają w nocy, musi bardzo uważać, żeby nie dać się złapać ze spuszczonymi spodniami („w sensie magicznym, oczywiście”). Tymczasem ojciec Vincent (z samego Watykanu) ma dla Dresdena pilne zlecenie: ktoś rąbnął Całun Turyński (tak, tak). Kościół chce odzyskać starożytny przedmiot. Problem w tym, że na ów cudowny artefakt ma chrapkę spora grupa ludzi… i nieludzi. Jedni liczą na jego uzdrawiającą moc, innym przydałby się do rozpętania Apokalipsy, takiej porządnej, z zarazą i wszystkimi dodatkami.

Wspierany przez Rycerzy Krzyża i członków Bractwa Świętego Idziego mag staje do nierównej walki z plagami tego świata. Atakują go wampiry i demony, bandziory Marcone`a i Myszy Kościelne (serio), polują też na niego sami Upadli, czyli dwadzieścia dziewięć potężnych i bardzo zawziętych aniołów:

„- Był więźniem we własnej duszy, Michaelu. Coś go trzymało. Coś wielkiego. Ursiel, jak się domyślam. To jeden z Upadłych, prawda?

Michael przytaknął.

– Jak to się stało, do diabła? Myślałem, że Upadłym nie wolno odbierać wolnej woli.

– Nie wolno – zgodził się. – Ale mogą kusić. A Denarianie mają więcej do zaoferowania niż większość.

– Denarianie? – powtórzyłem.

– Zakon Poczerniałego Denara. W tej sprawie widzą szansę. Możliwość, by dokonać wiele zła.

– Srebrne monety… – Odetchnąłem głęboko. – Jak ta, którą owinąłeś w poświęcone płótno. Trzydzieści srebrników, tak?

Kiwnął głową.

– Ktokolwiek dotknie tych monet, jest zbrukany przez Upadłego w jej wnętrzu. Kuszony. Otrzymuje moc. Upadły prowadzi śmiertelnika głębiej i głębiej pod swoje wpływy. Nigdy nie zmusza. Tylko oferuje. Aż wreszcie śmiertelnik oddaje z siebie dostatecznie wiele i…

– Ten stwór zyskuje nad nim władzę – dokończyłem”.

Ciężko będzie przebić to, co autor zaserwował Dresdenowi w „Śmiertelnych maskach”. Bardzo jestem ciekawa, jakie niebezpieczeństwa szykuje dla niego w kolejnym tomie: wizytę w dziewięciu kręgach piekła? Muchy Belzebuba? Potwory z Innych Wymiarów? Co by to nie było, ja jestem na tak (wybacz, Harry…).