Dlaczego doskonale szare zdarzenia uparcie przedstawiamy w odcieniach różu, czyli o dobrodziejstwach stronniczego optymizmu.

„Mózg dostarcza zniekształcony obraz rzeczywistości. Oszukuje, owszem. Ale robi to nie bez powodu, a jednocześnie pozwala zauważyć, że każdy z nas jest podatny na złudzenia i błędy”.

W książce „Nasz stronniczy optymizm” dr Tali Sharot przedstawia dowody na to, że my, ludzie, mamy wbudowane irracjonalnie pozytywne spojrzenie na świat. Jesteśmy zaprogramowani w ten sposób, by podświadomie patrzeć na jasną stronę życia i mieć nadzieję na lepsze jutro.

„Jak mózg wytwarza nadzieję? Jakimi sztuczkami skłania nas, byśmy szli dalej? Co się dzieje, kiedy to zawodzi? Czym różnią się mózgi optymistów i pesymistów? Chociaż optymizm jest niezmiernie istotny dla naszego dobrego samopoczucia i ma ogromny wpływ na gospodarkę, te pytania pozostawały bez odpowiedzi przez dziesięciolecia. W tej książce dowodzę, że pozytywne nastawienie nie jest wynikiem czytania poradników samopomocowych w nadmiarze. Optymizm może mieć tak istotne znaczenie dla naszego przetrwania, że został wmontowany na stałe w nasz najbardziej skomplikowany narząd, czyli mózg”.

Stronniczość optymizmu jest powszechna i nieświadoma: mamy skłonność do przeceniania swoich perspektyw, przeszacowywania długości swojego życia, oczekiwania doświadczeń raczej pozytywnych, po dzieciach spodziewamy się cudów, myślimy, że jesteśmy wyjątkowi. Patrzymy przez różowe okulary bez względu na to, czy mamy lat osiem, czy osiemdziesiąt. Stronniczy optymizm, przejawiający się w naszej skłonności do przeszacowywania prawdopodobieństwa napotykania zdarzeń pozytywnych i niedoszacowywania prawdopodobieństwa doświadczania zdarzeń negatywnych, ma neurobiologiczne podstawy, dlatego przeważa w każdej grupie, niezależnie od wieku, rasy czy statusu. To nasz własny mózg sprawia, że stale padamy ofiarą złudzeń poznawczych, postrzegamy rzeczywistość subiektywnie, nawet jeśli zarzekamy się, że tak nie jest. Jaki to ma cel?

„Stronniczy optymizm stoi na straży. On odpowiada za spokój naszych umysłów i zdrowie naszych ciał. Pcha nas do przodu zamiast na krawędź dachu najbliższego wysokościowca”.

Pozytywne złudzenia zniekształcają prawdziwy obraz świata i czynią tak w naszym najlepszym interesie. Za świadome, realistyczne patrzenie w przyszłość płacimy bowiem ogromną cenę: „jest nią zrozumienie, że gdzieś w przyszłości czeka nas śmierć”. Myślenie o problemach, starości, chorobach, spadku mocy umysłowej powoduje udrękę i budzi strach. Bez optymizmu przewidywanie przyszłości byłoby druzgocące: po co się starać, skoro i tak wszyscy umrzemy? Zdaniem A. Varkila, biologa z Uniwersytetu Kalifornijskiego, sama świadomość śmiertelności zaprowadziłaby ewolucję w ślepy zaułek: przeszkadzałaby w codziennym funkcjonowaniu, wstrzymując aktywność i funkcje poznawcze niezbędne do przetrwania. Spójrzmy na ludzi cierpiących z powodu depresji, nastawionych na odbieranie bodźców negatywnych: przyjmowane przez nich antydepresanty służą przywróceniu pozytywnego przetwarzania informacji, a więc zmieniają nastawienia poznawcze. Dopiero odwrócenie uwagi od przygnębienia, zżerającego ich od środka, pozwala tym ludziom znaleźć w sobie energię potrzebną do tego, by wstać z łóżka i włączyć się w życie – by odzyskać nadzieję.

„Nadzieja, czy to wytwarzana wewnętrznie, czy pochodząca z zewnętrznego źródła, umożliwia ludziom wyznaczenie sobie celów i dążenie do nich z przekonaniem”.

Stronniczy optymizm ma jednak swoją ciemną stronę – to niedoszacowanie ryzyka, które, co prawda, pomaga obniżać poziom stresu i lęku, ale nie zawsze jest korzystne dla naszego zdrowia, a bywa, że w przyszłości może nam się odbić czkawką. Jeżeli na przykład nie doszacowujemy ryzyka zdrowotnego, prawdopodobieństwo szukania opieki profilaktycznej i badań lekarskich maleje: zapominamy o kremie z filtrem przeciwsłonecznym, nie zgłaszamy się na badania kontrolne, bo przecież nas to nie spotka… W skrajnej postaci optymizm może być równie szkodliwy jak pesymizm, co nie zmienia faktu, że pozytywne nastawienie pomaga nam w życiu:

„Chociaż jesteśmy optymistami, nasze oczekiwania z rzadka bywają szalone. Większość z nas nie spodziewa się, że zdobędzie złoty medal olimpijski, zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych albo gwiazdą Hollywood. Stronniczy optymizm oznacza tylko, że częściej niż rzadziej to, czego się spodziewamy, jest nieco lepsze od tego, co niesie dla nas przyszłość. Ogólnie rzecz biorąc, jest to korzystne. Danych wskazujących na dobrą stronę optymizmu jest mnóstwo: optymiści żyją dłużej, są zdrowsi i szczęśliwsi, robią lepsze plany finansowe i odnoszą większe sukcesy”.

Jeśli jesteście ciekawi, jakimi złudzeniami karmi was mózg, jak umysł przekształca przewidywania w rzeczywistość, dlaczego większy namysł prowadzi do gorszego wyboru, jak oczekiwania nauczycieli wpływają na wyniki uczniów (efekt Pigmaliona), na czym polega potęga stereotypu, jak działa samospełniająca się przepowiednia, w jaki sposób emocje wpływają na pamięć i zmieniają naszą przyszłość oraz dlaczego piątek jest lepszy od niedzieli, sięgnijcie po „Nasz stronniczy optymizm” dr Tali Sharot. Abyście jednak nie popadli w skrajność (co może być dla was szkodliwe), przeczytajcie również rewelacyjną książkę Olivera Burkemana „Szczęście. Poradnik dla pesymistów”, w której autor dobitnie wykazuje, że i pesymizm ma swoje dobre strony.