„Poprzednie zmagania były przerażające, ale teraz rozpoczął się prawdziwy horror”. Drugi tom „Plemion” Radeckiego napędzi wam strachu.

Zawiedli bogowie. Zawiedli ludzie. Pierwsze zmagania z Czarnobogiem zakończyły się porażką. Skrzaty, domowiki, chochliki, mrucki i inne fantastyczne istoty uciekają z ludzkich chat i wiosek. Spomiędzy drzew wyłaniają się niepokojące, gęste cienie, zagrażające plemionom. Nawet pogoda jakby „współgrała z nastrojami Słowian i rozpaczała nad ich losem”: poszarzałe niebo niemal codziennie płacze deszczem. Jesienna aura potęguje ciężki, mroczny klimat powieści. Również naszym bohaterom nie wiedzie się zbyt dobrze.

Przywykły do łatwego życia Zbyszek stara się sprostać nowej roli, ale brakuje mu niezbędnych umiejętności. Nie potrafi udźwignąć obowiązków, które nagle na niego spadły:

„Zdarzały się całe dnie, w trakcie których leżał i wpatrywał się w powałę, wspominając, jak to włóczył się czasem z kumplami, jak spędzał czas przed kompem albo gapił się w telewizor czy monitor, śledząc nowości na serwisach streamingowych, by mieć potem o czym rozmawiać ze znajomymi. Leżał więc, przypominając sobie różne filmy, odkrywając, że fabuły, postacie, dialogi zacierają się w pamięci i musi dopowiadać sobie własne wersje. Wszystko, co przeżył do tej pory, okazywało się boleśnie zbędne i niepotrzebne. Cała ta wiedza zdobyta w szkole, jak i ta popkulturowa papka, którą się karmił przez lata, od kilku miesięcy nie miały żadnego znaczenia i do niczego się nie przydawały”.

Weronika tęskni za bratem i chce wyruszyć na jego poszukiwania, ale sprzeciwia się temu plemię, które ją przygarnęło. Dodatkowo zaloty Bolesława ściągają jej na głowę gniew rywalek. Jedynie Kacper wydaje się być zadowolony z nowej sytuacji. Po latach życia w cieniu przybranego rodzeństwa nareszcie jest zauważany, a jako uczeń guślarza wzbudza podziw i strach, co podoba mu się aż za bardzo. Tymczasem nieubłaganie zbliża się termin kolejnych zmagań – bardziej niebezpiecznych i trudniejszych niż poprzednie.

Druga część „Plemion” Łukasza Radeckiego jest nie tylko mroczniejsza, ale wywołuje również silniejsze emocje. Mamy powody, by naprawdę niepokoić się o naszych bohaterów. Kacper świadomie przechodzi na ciemną stronę mocy, Weronika ulega wypadkowi, a Zbyszek bierze udział w zmaganiach z Czarnobogiem. W „Próbie bogów” pojawiają się kolejne stwory ze słowiańskiego bestiariusza. Spotkamy tu między innymi baja, który usypia dzieci, demona choroby, mumacza i harcuki, przeżyjemy starcie z nocnicami i weźmiemy udział w starych słowiańskich uroczystościach: dziadach i Szczodrych Godach. Motyw zderzenia dwóch światów często staje się źródłem komicznych sytuacji, które nieco rozładowują napiętą atmosferę („O balkonie opowiesz mi kiedy indziej, bo nie słyszałem o takich terenach…”), przede wszystkim jednak pomaga przemycić krytykę naszego stylu życia – nastawionego na zaspokajanie potrzeb, egoistycznego, pustego i pozbawionego znaczenia. Przybysze z naszej rzeczywistości muszą przyswoić niejedną bolesną lekcję i zastanowić się nad swoimi priorytetami:

„- Ty nie masz rodziny – krótko uciął Kacper, sądząc, że w ten sposób wytrąci argument z rąk guślarza.

– Moje plemię jest moją rodziną – odparł ze spokojem Sędziwoj tonem, w którym nie było najmniejszych wątpliwości.

– Nie łączą cię z nimi żadne więzy krwi. – Kacper skrzywił się, czując, że w żaden racjonalny sposób nie przekona mężczyzny. Nie mylił się. Sędziwoj miał odpowiedź na wszystko:

– Ależ wiążą. – odparł z pobłażliwym uśmiechem rezerwowanym dla małych dzieci, które nie są w stanie nic pojąć. -To kwestia pochodzenia, godności i świadomości. Mamy wspólnych przodków, wspólne wierzenia, tradycje, obyczaje. Wszyscy jesteśmy z tego samego pnia, jesteśmy tym samym drzewem”.

“Plemiona. Próba bogów” Łukasza Radeckiego to emocjonująca, mroczna, trzymająca w napięciu kontynuacja serii, której nie możecie przegapić. Polecam z przyjemnością.