Druga część wspaniałej kolekcji klejnotów sztuki epistolarnej. Niezwykła, „oprawiona w twardą okładkę książka o staroświeckiej korespondencji”.

„Nie ma jednego właściwego sposobu poznawania tej książki. Czytajcie ją od początku do końca, od końca do początku albo po prostu wybierajcie listy na chybił trafił – niezależnie od tego, jak to zrobicie, niniejszy zbiór stanie się dla Was migawką historii w formie, której nie możemy pozwolić umrzeć. Kiedy skończycie, podajcie książkę dalej, chwyćcie za długopis i napiszcie kilka listów”.

Oto kolejna (pierwsza tutaj) porcja listów, zebranych przez ich pasjonata, Shauna Ushera: słynnych, komicznych, oryginalnych, wzruszających, a czasem po prostu przydługich (opowieść Toma Clancy`ego o początkach jego zawrotnej pisarskiej kariery nieco mnie wymęczyła). Całość stanowi lekturę wyborną i godną polecenia.

Polonistów z pewnością zainteresuje analiza porównawcza „Roku 1984” i „Nowego wspaniałego świata”, o którą pokusił się Aldous Huxley w liście do George`a Orwella. Wielbiciele serii o czarodzieju Potterze znajdą tu odpowiedź J.K. Rowling, podpisanej jako Albus Dumbledore, na podanie profesora Wydziału Technologii Polimerów i Chemii Koloidów, który zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Fani animowanego serialu „Simpsonowie” będą mogli z kolei przeczytać, jak rezolutna Marge odpowiedziała na krytykę prezydentowej Barbary Bush, twierdzącej, że ów serial to „najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziała” („Droga Pierwsza Damo, przeczytałam ostatnio Pani krytyczną wypowiedź na temat mojej rodziny…”).

W drugiej części „Listów niezapomnianych” znajdziemy ściskające za gardło ostatnie zapiski pasażerów pechowego lotu 140 i piękne słowa podziękowania, skierowane przez Alberta Camusa do swojego ukochanego nauczyciela i mentora. Wzruszające są mądre, przemyślane rady najsłynniejszego trenera futbolu amerykańskiego, przesłane synowi, studiującemu dwa tysiące kilometrów od domu:

„Kiedy człowiek porzuca komfortową sytuację, aby ruszyć w nieznane, zawsze dochodzi do wniosku, że wcześniej wszystko było przyjemne, dobre i wygodne. A jednak tylko dzięki spoglądaniu w przyszłość i podejmowaniu nowych, coraz trudniejszych wyzwań możemy się rozwijać i unikać stagnacji”.

Mark Twain, pierwszy pisarz, który dostarczył swojemu wydawcy manuskrypt sporządzony na maszynie, wystukał drukowanymi literami list do brata, zachwalając nowy wynalazek („Drukuje zawsze wyraźnie i nie robi kleksów z atramentu”), a dwudziestoczteroletnia Jane Austen napisała na kacu do siostry list o zaskakująco niemiłym, plotkarskim charakterze (skrytykowała niemal wszystkich uczestników balu, dodając na koniec: „Mary powiedziała, że wyglądam bardzo dobrze”). Tym razem jednak sławne nazwiska pobił na głowę pewien dyrektor firmy paliwowej, autor kapitalnych wewnętrznych notatek, z których wypisałam dla was kilka przykładowych zdań:

„Na wypadek, gdyby nie wszyscy z was wiedzieli, kto jest właścicielem firmy Tiger Oil Company albo Tiger Drilling Co. czy Inc., jestem nim ja, Edward Mike Davis. Niech nikt nie wyobraża sobie, że jest tu właścicielem. (…) W żadnym biurze nie wolno trzymać alkoholu, chyba że na wyraźne polecenie Mike`a Davisa. To znaczy, że macie go powynosić! (…) Jeśli ktoś zapuści włosy poniżej uszu, tak że nie będę ich widział, to znaczy, że się nie myje. A jak się nie myje, to śmierdzi, a jeśli śmierdzi, to ja nie chcę u siebie takiego sukinsyna. (…) Spawarek używają wyłącznie osoby, które wiedzą, co robią. (…) Jeśli Houston nie jest w stanie wam pomóc, zwróćcie się do Mike`a Davisa”.

Z drugiej części „Listów niezapomnianych” dowiemy się również, co sądził Bram Stoker o poezji Walta Whitmana i jakie jest zdanie Charlesa Bukowskiego o pracy na etacie (jak najgorsze). Znajdziemy tu także przekomiczny list do prezydenta Ronalda Regana, w którym pewien rezolutny chłopiec prosi głowę państwa o przysłanie pieniędzy na zatrudnienie ekipy sprzątającej, bowiem matka nazwała jego pokój „miejscem kataklizmu”. Ogromnym zaskoczeniem będzie list młodego Mozarta do kuzynki Marianne – nie tylko ze względu na charakterystyczne podobno dla tego geniusza „rozmiłowanie w fekaliach”, ale także z powodu jego oryginalnego stylu („Otrzymałem ze zwłoką Twoje wieści o kąśliwej treści z informacją-gracją, że mój wujek-lulek, ciocia-klocia i Ty też macie się dobrze w biodrze. My również, dzięki Bogu, jesteśmy zdrowi-bojowi”). Mistrzowski natomiast jest arcyironiczny list Liona Feuchtwangera, skierowany do lokatora jego domu – uważam, że powinien znaleźć się w każdym podręczniku poświęconym historii dwudziestego wieku. Jeden kapitalny fragment pozwolę sobie na koniec zacytować:

„Jestem ciekaw, jak wykorzystał Pan dwa pomieszczenia, w których wcześniej mieściła się moja biblioteka. Powiedziano mi, Panie X, że w obecnej Rzeszy książki nie są zbyt popularne, a każdy, kto wykazuje nimi zainteresowanie, naraża się w ten sposób na kłopoty. Ja na przykład przeczytałem książkę Waszego Führera i pozwoliłem sobie wyrazić uwagę, że na 140 000 zawartych tam słów dokładnie 140 000 stanowi obrazę dla języka niemieckiego. Skutkiem tej uwagi jest to, że mieszka Pan teraz w moim domu”.