Poruszające świadectwo umierającej sztuki korespondencji.

„Listy niezapomniane” to zbiór 126 wyjątkowych listów, które udało się zgromadzić Shaunowi Usherowi, pomysłodawcy tej książki. Znajdziemy tu przykłady korespondencji sprzed wieków, wyznania największych pisarzy, telegramy, podania o pracę, apele, porady i poruszające listy pożegnalne. Pozwalają nam one w bardzo szczególny, osobisty sposób doświadczyć czasów, które minęły, są zaproszeniem do intymnego świata autorów i niezwykłym czytelniczym przeżyciem.

„Bo było w listach coś narkotycznego, transowy ciąg opisywania, wysiłek woli (zmusić się do pisania, do wyprawy na pocztę); było zdrowe oczekiwanie, napięcie i wreszcie zdrowe spuszczenie ze smyczy, stan radosnego podniecenia, kiedy listonosz pojawiał się w furtce. E-mail, esemes, telefon zastępują to wszystko, ale inaczej; wypierają uczucie, dają pierwszeństwo faktom, sprzyjają krótkiej formie. Wrzynają się w szyję obrożą, każą odpisywać czy odbierać zawsze i wszędzie, każą się dzielić nieistotną wiedzą; e-maile to raporty składane światu jak zwierzchnikowi. Zdania tej korespondencji nie kończą się wyznaniem”.

(Wojciech Nowicki „List” w: „Zapomniane słowa” pod red. Magdaleny Budzińskiej)

Zajrzyjmy do tej skarbnicy i zobaczmy, co my tu mamy. Jest pożegnalny list Marii Stuart, napisany na sześć godzin przed jej ścięciem, „we środę, o drugiej nad ranem”, zaskakująco eleganckim, równym pismem – zważywszy na okoliczności. Jest list product managera firmy Campbell do Andy`ego Warhola („słyszałem, iż lubi pan pomidorową”), telegram wysłany z „Titanica”, list Kuby Rozpruwacza wysłany „z piekła” i list Clyde`a Barrowa (tego od Bonnie) do Henry`ego Forda („Pod względem prędkości i możliwości unikania kłopotów Ford bije wszystkie inne auta na głowę”). Jest kapitalna odpowiedź byłego niewolnika na roszczenia swojego pana i równie świetna, choć bardziej lapidarna riposta prokuratora generalnego Billa Baxley`a na list z pogróżkami, przesłany przez człowieka powiązanego z Ku Klux Klanem („moja odpowiedź na Pański list z 19 lutego 1976 roku brzmi: pocałuj mnie w dupę”). W książce Shauna Ushera znajdziemy przykład dyplomatycznej korespondencji z czasów starożytnego Egiptu, porady Kiplinga w sprawie szkolnej etykiety („W poniedziałkowy poranek ochotnik do odpowiedzi wart jest swojej wagi w złocie”) i chiński „list standardowy” z przeprosinami za złe zachowanie poprzedniej nocy, który pozwolę sobie tu w całości przytoczyć ku ogólnemu pożytkowi:

„W dniu wczorajszym, wypiwszy zbyt wiele, przekroczyłem wszelkie granice, aczkolwiek żadnego z grubiańskich i wulgarnych słów nie użyłbym przytomnie. O poranku, po wysłuchaniu relacji świadków, pojąłem, co się wydarzyło, i ze wstydu gotów byłem zapaść się pod ziemię. Stało się tak, ponieważ zbytnio przepełniłem tak mało pojemne ciało. Ufam, iż w swej życzliwości nie potępicie mnie za mój występek. Wkrótce przeproszę Was osobiście, jednak teraz przesyłam ten list. Choć brak mi słów, ślę pozdrowienia”.

Piękne i poruszające są listy, w których pisarze, artyści, autorytety swoich czasów stają w obronie wolności słowa i na straży człowieczeństwa. Karol Dickens, przerażony reakcjami tłumu podziwiającego publiczną egzekucję, apeluje do władz, by zaniechały takich gorszących i demoralizujących przedstawień („Jestem przekonany, że żaden człowiek nie potrafi wyobrazić sobie nic bardziej obrzydliwego niż podjudzony tłum, który oczekiwał dziś rano na egzekucję. Ohydę szubienicy i zbrodni, która przywiodła do niej morderców, przyćmiły okrutna postawa, zachowanie i skandaliczny język zgromadzonych widzów”). Kapitalna jest również pochwała wolności słowa wystosowana przez Billa Hicksa w odpowiedzi na pełną oburzenia skargę pewnego księdza:

„Tam, skąd pochodzę – czyli w Ameryce – funkcjonuje pewien zwariowany koncept zwany wolnością słowa, który, zdaniem wielu, stanowi jedno z największych osiągnięć ludzkości. Osobiście jestem zagorzałym zwolennikiem wolności słowa i uważam, że większość ludzi, którzy właściwie rozumieją jej założenia, podziela mój pogląd. Wolność słowa to dawanie innym prawa do mówienia tego, z czym się nie zgadzamy. (W innym razie nie możemy mówić o wolności słowa, a jedynie o akceptacji poglądów, które uważamy za słuszne). Dostrzegając różnorodność poglądów wyznawanych na całym świecie i godząc się z myślą, że nie ma możliwości, by wszyscy ludzie byli tego samego zdania, powinien Pan zrozumieć, jak ważna jest kwestia wolności słowa. Koncepcja ta opiera się tak naprawdę na następującym założeniu: Nie zgadzam się z tym, co mówisz (albo zupełnie mnie to nie obchodzi), ale popieram twoje prawo do wygłaszania tych poglądów, ponieważ w tym właśnie tkwi prawdziwa wolność”.

„Nie ma granic to, co chcę Ci powiedzieć, a teraz już skończę”, „Choć brak mi słów, ślę pozdrowienia”, „Przesyłam Ci najszczersze wyrazy sympatii i moją wiarę w Ciebie”, „oby wszystkim nam żyło się lepiej”, „Z najcieplejszymi pozdrowieniami”, „Raz jeszcze dziękuję za troskę”, „Serdeczności”, „Z miłością” – czy dostaliście kiedyś esemesa, który kończył się podobnymi słowami? Czy odbierając e-maila naprawdę macie poczucie, że ktoś poświęcił wam swój czas i swoją uwagę, podzielił się z wami jakąś wyjątkową myślą, przejawił autentyczną troskę lub zainteresowanie? Listy dawały nam to wszystko – i więcej jeszcze. Sięgnijcie po przepięknie wydaną książkę Shauna Ushera, by przekonać się, co utraciliśmy bezpowrotnie.