„Uwaga: zawsze należy utrzymywać kontakt z podłożem za pomocą stopy, obojętnie której, lub organu zewnętrznego zwanego tyłkiem”.

Funkcjonujący w postaci czystej inteligencji Obcy wysyłają dwóch swoich przedstawicieli, by nawiązali kontakt z formami życia występującymi na Ziemi. W ten oto sposób Gurb, kosmita o matematyczno – logicznym umyśle, przybrawszy postać osobnika zwanego Marta Sanchez, trafia między ludzi i wkrótce przepada na amen.

Dowódca postanawia odnaleźć członka załogi, bez którego czuje się na statku jak dziecko we mgle, co doskonale świadczy o umiejętnościach podwładnego Gurba, ale już niekoniecznie o kompetencjach przełożonego. Po przeglądnięciu Katalogu Astralnego zmienia pojazd kosmiczny w ciało ziemskie zwane komfortowym domem jednorodzinnym („c.o., 3 syp., 2 łaz., taras, basen, 2 mjsc. park., wszelkie udogodnienia”), po czym wyrusza na poszukiwania, starając się, przynajmniej początkowo, nie zwracać uwagi fauny autochtonicznej („Nie powinienem fruwać ani chodzić na głowie, jeśli nie chcę być wzięty za ekscentryka”).

„08:00

Pojawiam się w miejscu zwanym Diagonal-Paseo de Gracia. Zostaję przejechany przez autobus numer 17 linii Barceloneta-Vall d`Hebron. Muszę odzyskać głowę, która na skutek kolizji potoczyła się na środek jezdni. Wykonanie zadania utrudniane przez przejeżdżające samochody.

08:01

Przejechany przez opla corsę.

08:02

Przejechany przez furgonetkę dostawczą.

08:03

Przejechany przez taksówkę”.

Dla kosmity o ilorazie inteligencji 4800 wszystko na Ziemi ma bardzo prostą budowę, ale skomplikowaną obsługę – nawet drzwi. Samochód to dwie pary kół wypełnione cuchnącym powietrzem, miasta są z założenia źle zaplanowane, a o wsiach lepiej nie mówić. Istoty ludzkie czują nieufność do wszystkich bez wyjątku jednostek tego samego gatunku i posiadają niezwykle prymitywny system postrzegania („Nie wiedzą, że zwykłe kurze jajko zawiera więcej informacji niż cała prasa wydawana w tym kraju. I to bardziej wiarygodnych”). Również możliwość ekspresji mają bardzo ograniczoną – z wyjątkiem działu przekleństw i słów nieprzyzwoitych – „a ich wypowiedzi pełne są amfibologii, anakolutów i polisemii”.

Dowódca (i zarazem narrator tej historii) szybko odkrywa, że szanse odnalezienia Gurba są niewielkie, mimo to z poświęceniem kontynuuje poszukiwania („Odniosłem ogromne szkody fizyczne. Odpadło mi jedno ramię, noga, oklapły uszy; język zwisał mi tak, że musiałem przywiązać go do paska, bo zgarnąłem już nim cztery psie gówienka i niezliczoną liczbę niedopałków”). Próbując wtopić się w tło, mimowolnie zaczyna naśladować ludzi, powielając ich typowe zachowania. Robi zakupy, zalicza popijawę w knajpie („Jaki wstyd i co za ból głowy!”), wielokrotnie ląduje w areszcie na komisariacie (co nie dziwi), nawiązuje znajomości i szuka narzeczonej („Przed wyjściem przybieram wygląd Johna Travolty. Jeśli chcą, żeby je wziąć w obroty, będą to miały”). Przez cały czas uczy się czegoś nowego o tajemniczych rytuałach i dziwnych zwyczajach panujących na Ziemi. Poznaje różnicę między bogatymi i biednymi, przeżywa depresję i odkrywa, do czego ludziom służą dzieci (etap rozwoju nieznany na jego planecie):

„Istoty ludzkie za to, podobnie jak owady, przechodzą trzy fazy czy etapy rozwoju, jeżeli czas im na to pozwoli. Tych, którzy znajdują się na pierwszym etapie, nazywa się dziećmi; tych, którzy na drugim – pracującymi, a tych z trzeciego – emerytami. Dzieci robią to, co im się każe; pracujący także, ale są za to wynagradzani; emeryci też otrzymują honoraria, ale nie pozwala się im nic robić, bo ich puls jest niestały i zwykle wszystko, oprócz laski i gazety, wypada im z rąk. Dzieci służą do niewielu rzeczy. Dawniej używano ich do wydobywania węgla w kopalniach, ale wraz z postępem funkcja ta została porzucona. Teraz do południa występują w telewizji, skacząc, wrzeszcząc i mówiąc w absurdalnym narzeczu. U istot ludzkich, tak jak i u nas, istnieje też czwarty etap czy stadium, nie wynagradzane, stadium sztywniaka, o którym lepiej nie mówić”.

„Brak wiadomości od Gurba” to jedna z najzabawniejszych książek Mendozy. W przeuroczy sposób wyśmiewa ludzkie zachowania, rytuały, uprzedzenia, stereotypy. Ta cudownie purnonsensowa, zgrabna historyjka napisana w formie dziennika pokładowego poprawi humor największemu ponurakowi. Polecam jej lekturę wszystkim spragnionym inteligentnej rozrywki.