„W Zonie nie anomalie, nie mutanty i ludzie są największym przeciwnikiem. Jesteś nim ty sam i to, co masz w środku”.
Zona jest na tyle popularnym miejscem czytelniczych wędrówek, że i ja postanowiłam tam zawitać. Ta szczególna przestrzeń wokół Czarnobyla powstała w wyniku awarii elektrowni, ale to dopiero kolejne, wymyślane przez pisarzy Emisje wzbogaciły jej ekosystem o straszliwe anomalie i mutacje. Teoretycznie jest to obszar zamknięty, otoczony Kordonem („szarą, upstrzoną strażnicami, wznoszącą się na kilka metrów w górę nitką betonu”), który ma zatrzymać wszystko, co mogłoby wypełznąć z trzewi Zony – włącznie ze stalkerami, na własne ryzyko penetrującymi Strefę w poszukiwaniu pożądanych artefaktów:
„Nieważne, czy jesteś człowiekiem, czy paskudnym mutantem – dla uzbrojonych po zęby wojaków jesteś śmieciem, który nie zasługuje na życie”.
Po raz pierwszy wkroczyłam do Zony w towarzystwie Kojota, bohatera debiutanckiej powieści Jacka Klossa zatytułowanej „Ziemia złych uroków”. Cóż mogę powiedzieć: było zimno, szaro, często mokro, a zawsze niebezpiecznie. Już na samym początku straciliśmy kumpla: wpadł w anomalię, która rozpuściła mu nogi. Zaraz potem zaatakował nas przerażający mutant – ten z okładki (ponad dwa metry wzrostu, gęba w ohydnych mackach, silny jak cholera, szybki, a w półmroku wręcz niewidzialny). Cudem się z tego wykaraskaliśmy. Trzeba było jeszcze przeczołgać się obok Kordonu, pod okiem najnowocześniejszych i piekielnie drogich instalacji, gotowych przerobić nas na sito, by przez kanał przedostać się na Dużą Ziemię. Bułka z masłem. Inna sprawa, że po bezpiecznej stronie wcale bezpiecznie nie było: niemal natychmiast przejęli nas umoczeni w ciemnych interesach żołnierze i za pomocą nikczemnego szantażu zmusili do wykonania tajnej misji na Rudych Polach (jeden z paskudniejszych terenów w Strefie, „promieniowanie jak cholera”). I tak ponownie znaleźliśmy się w Zonie. A to był dopiero początek…
Elektrownie atomowe długo stanowiły część utopii o taniej energii. Rządy zadały sobie sporo trudu, by podtrzymać ten mit – pomimo wielu niewygodnych faktów, które trzeba było zamiatać pod dywan. Historia atomu to jednak także dzieje degradacji środowiska naturalnego, lekceważenia zdrowia ludzi i świadomego ich narażania oraz licznych katastrof. Kopalnie uranu na Miedziance stały się grobem dla wielu więźniów politycznych i zastraszonych górników, o czym w swej głośnej książce pisał Filip Springer. Bill Bryson wspomina o całych tonach odpadów radioaktywnych, wpompowywanych do Morza Irlandzkiego przez Wielką Brytanię („Herbatka o piątej!”). Lech M. Nijakowski w „Świecie po apokalipsie” zwraca uwagę na tragedię rodzin, dotkniętych katastrofą czarnobylską: „nie tylko przymusowo wysiedlonych, ale również tych, w których ktoś umarł na chorobę popromienną”. Takie przymusowe wysiedlenie spotkało między innymi mieszkańców sowchozu na Rudych Polach:
„Mnóstwo ludzi tam pracowało. Po osiemdziesiątym szóstym jeszcze tam byli. Daleko do CzAES-u, to i nie było potrzeby tego zamykać. A potem przyszli smutni panowie i oznajmili, że wszyscy mają wypieprzać. Mieszkańcy się zbuntowali, w końcu lepszy sowchoz niż nic, i nie chcieli odejść. No to przyjechały ciężarówki z wojskowymi”.
(Jacek Kloss „Ziemia złych uroków”)
Jak zauważa Lech M. Nijakowski, skutki eksplozji w Czarnobylu nie były tak apokaliptyczne, jak to się nadal często sądzi. Zdaniem Jacoba D. Hamblina, ekologa z Uniwersytetu Stanowego w Oregonie, kierownictwo elektrowni Sellafield naraziło całą Europę na działanie większych ilości radiacji niż wszystkie inne zakłady nuklearne, testy jądrowe, katastrofa w Czarnobylu i hermetycznie zamykane odpady stałe razem wzięte. Mimo to Czarnobyl jest miejscem silnie mityzowanym, rozpatrywanym właśnie w apokaliptycznej perspektywie:
„Najważniejsze jednak jest to, że Czarnobyl stal się źródłem wielu tekstów kultury popularnej. Nieraz łączono wcześniejsze wyobrażenia o apokalipsie atomowej z nowymi mityzacjami. Dobrym przykładem jest niezwykle popularna gra S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla, wydana przez firmę GSC Game World. (…) Fabuła i świat przedstawiony gry nawiązują do wielu źródeł, zwłaszcza do książki Piknik na skraju drogi Arkadija i Borysa Strugackich i jej ekranizacji w reżyserii Andrieja Tarkowskiego (Stalker, 1979). W oryginale akcja toczy się w miejscu, w którym wylądowali kosmici, i obecnie jest ono pełne niezrozumiałych anomalii, akcja gry natomiast zlokalizowana jest w czarnobylskiej zonie, czyli skażonego 30-kilometrowego obszaru wokół elektrowni, z którego ewakuowano ludzi. Znalazły się w niej także duże miejscowości, np. miasto Prypeć”.
(Lech M. Nijakowski „Świat po apokalipsie”)
Na podstawie wspomnianej gry napisano kilkadziesiąt powieści o Zonie – i wciąż powstają nowe, czego najlepszym przykładem bardzo udana „Ziemia złych uroków” Jacka Klossa. To przeklęte, wiecznie głodne miejsce, „gdzie psy zawracają, a wrony dupami szczekają”, nieustannie przyzywa rozmaitych fikcyjnych straceńców, ryzykantów i outsiderów, ale także prawdziwych turystów, gdyż w realnym świecie stało się czymś w rodzaju „radioaktywnego Disneylandu”. Co nas tak pociąga w tych napromieniowanych pustkowiach, Zona raczy wiedzieć… Sięgnijcie po „Ziemię złych uroków” Klossa, a może i wy usłyszycie jej zew.
Dodaj komentarz