Fantastyka awanturniczo-przygodowa: perypetie szpiega i samozwańczego egzorcysty Sebastiana Marta na tle wielkiej wojny z Siłami Ciemności.

„Pradawne Światło obdarza dusze ludzkie nieśmiertelnością, lecz Ciemność i jej sługi użyją każdego sposobu, aby skusić niewinnych, napełnić ohydą i porwać na wieczne męki w Pustce. Dla diabłów nieznośne jest najmniejsze nawet lśnienie Pradawnego Światła, a im więcej zgaszą ludzkich dusz, tym silniejsza staje się Ciemność”.

Przyciągająca wzrok okładka, kapitalny temat, wiele dobrych pomysłów – i chaos trudny do ogarnięcia. „Przeklęty metal” mógłby zapoczątkować kolejną kultową serię, gdyby czytelnicy nie musieli błądzić podczas lektury jak dziecko we mgle. Po dwukrotnym przeczytaniu udało mi się ogarnąć temat i dopiero wtedy doceniłam potencjał tego misternie wykreowanego świata. Pierwsze spotkanie z Sebastianem Martem może być jednak frustrujące: akcja skacze jak pchła po psie, a brak jakiegokolwiek wprowadzenia sprawia, że przez dłuższy czas nie mamy pojęcia, o co tu, kurna, chodzi. Warto jednak uzbroić się w cierpliwość i poczekać na to, co Kornew chowa w zanadrzu.

Głównym bohaterem cyklu jest Sebastian Mart, samozwańczy egzorcysta, który posiada władzę nad demonami. W przeciwieństwie do wykwalifikowanych kolegów nie ogranicza się do wypędzania demonów z ciał opętanych: więzi pomioty szatana we własnej duszy, dzięki czemu przejmuje ich moc. W swoim krótkim, burzliwym życiu Mart był także żołnierzem, kanciarzem i awanturnikiem:

„W przeszłym życiu miesiłem trzewikami błoto i przelewałem krew na chwałę niezwyciężonego Stilgu. Kampania Zachodnia. Piechota. Błocka było mnóstwo, krwi także płynęło aż nadto. Własnej i cudzej. Wrogów i przyjaciół. A na Lemskim Polu trudno było zgadnąć, czy błoto jest naturalnie czerwone, czy człowiek stoi we krwi po kostki…

W pozaprzeszłych czasach zresztą też nie było chwili, żeby przechadzać się spokojnie i patrzeć na przedstawienia teatrzyków albo lalkarzy. Kiedy pracujesz dla jednego z najbardziej obrotnych paserów w stolicy, musisz dawać z siebie wszystko”.

W „Przeklętym metalu” nasz barwny ptak zostaje zwerbowany przez szefa królewskiego kolegium spraw wewnętrznych, trafiając tym samym na listę płac tajnej służby Stilgu. Jako specjalista „od wszelkiego diabelstwa” zajmuje się sprawą tajemniczych zbrodni, co rzuca go w sam środek „sztormów politycznych, intryg i konfliktu zbrojnego”. Odwieczna Ciemność rozpostarła bowiem czarne skrzydła nad Lensem. Nowy monarcha Lensu zamyka domy modlitwy i klasztory, prześladuje wiernych i siłą zapędza mieszkańców do nowej Świątyni Zjednoczenia. Ma po swej stronie przerażających Wyższych, tajemnicze istoty o wielkiej magicznej mocy i nadnaturalnych umiejętnościach. Armia Lensu bez wysiłku podbija kolejne kraje, zagrażając coraz bardziej Stilgowi. Dopiero pod Nilmarą staje się rzecz niezwykła: obrońcom udaje się zabić Wyższego i przełamać jego paraliżujący czar. Przypadkowe użycie grotu wykonanego z tajemniczego „przeklętego metalu” podsuwa tajnej służbie Stilgu rozwiązanie: trzeba zorganizować wyprawę i za wszelką cenę zdobyć ów cenny metal, zanim wróg stanie u bram. W ekspedycji – z ramienia tajnej służby – bierze udział nasz bohater, Sebastian Mart, którego szczególne umiejętności mogą uratować świat przed heretycką zarazą.

„Przeklęty metal” Pawła Kornewa to pozycja skierowana do wielbicieli przygodówek, których akcja umieszczona jest w quasi-średniowiecznym świecie. W pierwszej części książki przeważają sprawy nadprzyrodzone, w drugiej dominuje wielka polityka, a w obu – niezły bałagan. Mimo to cykl „Egzorcysta” otrzymał w 2013 roku nagrodę imienia Afanasija Nikitina (w kategorii fantastyka awanturniczo-przygodowa). Awantur i przygód faktycznie tu nie brakuje, dlatego amatorzy tej odmiany fantastyki powinni być ukontentowani – o ile starczy im cierpliwości.