Zaskakująco dobra książka. Dostałam więcej niż oczekiwałam.
Podtytuł sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z kolejnymi opowieściami niesamowitymi, których nauka (jeszcze) wyjaśnić nie umie. Spodziewamy się więc czegoś w stylu „Opowieści z dreszczykiem” czy popularnej serii „Lore”. Nic bardziej mylnego. Choć Richard MacLean Smith („autor najstraszniejszego podcastu świata”) również tropi historie niewyjaśnione, są one dla niego punktem wyjścia do pytań o naturę rzeczywistości, co z kolei staje się pretekstem do zaprezentowania najnowszych teorii naukowych. Przekonani o tym, że „wszystko, o czym wiemy, to wszystko, co istnieje”, nie dopuszczamy do siebie myśli, że moglibyśmy się mylić – a przecież mylimy się bez przerwy. Opowieści niesamowite, poddając w wątpliwość naszą obecną wiedzę, przypominają o sokratejskiej pokorze, która w dzisiejszym niepewnym świecie, gdy niemal każdego dnia obalane są kolejne dogmaty, powinna być szczególnie bliska każdemu myślącemu człowiekowi:
„Mam na myśli pewien prosty, namacalny fakt: świat, który widzimy przez wąskie okno naszych ograniczonych zmysłów, subiektywnych uwarunkowań społecznych oraz uprzedzeń, pod wieloma względami nie jest prawdziwy, stanowi jedynie naszą własną, niepowtarzalną jego interpretację. Właśnie ta myśl, której przyglądam się poprzez opowiadanie historii o tym, co tajemnicze i niewyjaśnione, najbardziej mnie porusza”.
I tak niezwykła historia urodzonego w 1972 roku Carla Edona, który twierdził, że pamięta swoje poprzednie życie, staje się dla Smitha pretekstem do rozważań nad naturą śmierci. Skoro wszechświat stanowi układ zamknięty, to zgodnie z pierwszą zasadą termodynamiki suma energii jest w nim stała: jego elementy stopniowo się rozkładają, by stać się częścią czegoś innego. W odróżnieniu od wiernych „religii Abrahamowych” (takich jak islam, judaizm czy chrześcijaństwo) wyznawcy hinduizmu i buddyzmu wierzą, że nasze życie jest tylko jedną chwilą w sansarze – powtarzającym się cyklu narodzin, życia i śmierci, znanym jako reinkarnacja.
„Niezależnie od tego, co myślimy o możliwości reinkarnacji, nie ma zbyt wielu wątpliwości co do tego, że w sensie fizjologicznym za sprawą dziedziczenia genów wszyscy jesteśmy w pewnym sensie reinkarnacją tych, którzy żyli przed nami. Być może nie dziedziczymy dosłownie wspomnień zmarłych, lecz fascynujące nowe odkrycia każą nam się zastanawiać nad tym, w jaki sposób pod względem biologicznym przeżyte doświadczenia mogą ponownie dać o sobie znać na długo po naszej śmierci”.
Tematem tym zajmuje się epigenetyka, która bada, w jaki sposób czynniki zewnętrzne i środowiskowe mogą wpływać na ekspresję genów bez zaburzenia podstawowego kodu genetycznego. Okazało się na przykład, że gdy naukowcy nauczyli grupę myszy kojarzenia określonego zapachu z porażeniem prądem, lęk przed tym zapachem odziedziczyły co najmniej dwa pokolenia młodych. Czy to możliwe, że niektóre nasze fobie otrzymaliśmy w spadku po dziadku? Całe rzesze Polaków postawiłoby to w bardzo trudnej psychologicznej sytuacji.
Dotychczas mogliśmy wybierać między wiarą w życie pozagrobowe a reinkarnacją (ewentualnie nicością). Wraz z rozwojem cywilizacyjnym pojawiła się jednak trzecia możliwość: transhumanizm. Jego gorliwym propagatorem jest Ray Kurzweil, jeden z najbardziej cenionych futurystów na świecie oraz dyrektor do spraw inżynierii w Google.
„Kurzweil przewiduje, że wraz z pojawieniem się sztucznie wygenerowanej superinteligencji nastąpi biotechnologiczna rewolucja, która umożliwi nam załadowanie naszej świadomości do rzeczywistości wirtualnej lub do niezniszczalnych robotycznych ciał, co pozwoli nam żyć tak długo, jak długo wszechświat pozostanie miejscem stabilnym do zamieszkania (oczywiście zakładając, że ta nowa inteligencja uzna naszą obecność za konieczną); to swego rodzaju życie po życiu, jeśli uznamy, że jest nim doświadczanie świadomości po śmierci naszego obecnego ciała”.
Czy człowiek może żyć poza własnym ciałem, tak jak w „Modyfikowanym węglu” Morgana albo w filmie „Avatar” Camerona? A czy nie jest tak, że już przenosimy coraz więcej elementów naszego życia do świata wirtualnego? Być może w przyszłości, zgodnie z koncepcją noosfery Pierre`a Teilharda de Chardina, scalimy się z doświadczeniami wszystkich innych przechowywanych w świecie cyfrowym jednostek i utworzymy jedną potężną świadomość?
„Niezależnie od tego, jaka jest prawda o reinkarnacji lub możliwości przypominania sobie życia innych czy funkcjonowania obok siebie w wielkiej wspólnej przestrzeni świadomości, jedno pozostaje pewne: wszyscy mamy znaczenie we wszechświecie. Być może dzisiaj, jako zbiór materii, które nazywamy naszym ja, a może jutro, jako gwiezdny pył – dopóki wszechświat istnieje, my będziemy w nim i będziemy stanowić jego część, zmieniając się z jednej rzeczy w kolejną w ciągłym, zrównoważonym cyklu”.
W kolejnych rozdziałach poznamy między innymi niepokojącą opowieść o skrzynce dybuka (efekt nocebo, termin „hipersąd”) oraz historię „najbardziej przerażającego i przekonującego opętania przez demona, jakie zostało udokumentowane” (koncepcja wolnej woli a najnowsze odkrycia naukowe). Smith przybliża nam również jeden z najbardziej niezwykłych udokumentowanych przypadków domniemanego bliskiego spotkania trzeciego stopnia, którego uczestnikami były dzieci z niewielkiej szkółki w małej rolniczej wiosce w Zimbabwe. Zwraca uwagę na fakt, że dzieci potrafią dostrzec więcej – są w stanie rozróżnić odcienie kolorów, których my jako dorośli nie widzimy. Oznacza to, że nie postrzegamy obiektu takim, jakim on jest, ale takim, jak interpretuje go dla nas mózg. Nasza biologiczna konstrukcja ogranicza naszą perspektywę i ukrywa przed nami prawdziwą naturę rzeczywistości, a w dodatku nasze subiektywne rozumienie świata wokół nas zaburza nasz sposób postrzegania go. Istnieją gatunki na Ziemi, które fizycznie postrzegają i interpretują świat inaczej niż my – skąd zatem możemy wiedzieć, że gdzieś we wszechświecie nie istnieje świadomy gatunek, który inaczej pojmuje świat i istnieje na przykład w formie błysków ultrafioletowego światła? Skąd mamy wiedzieć, co jest prawdą, a co nie? Może ten liść wcale nie jest zielony? Może warzywa cierpią, gdy wrzucamy je do garnka, jak w „Horrorze” Madleny Szeligi? Czy to, co widzę, jest prawdziwe? Czy to, co wiem, jest tym, co istnieje?
„Niepokojąca jest myśl, jak wiele tracimy, gdy nie bierzemy pod uwagę innych perspektyw, myśl o tym, jak wiele spośród naszych interakcji ulega zbyt powszechnym wzajemnym stereotypom na podstawie własnych uprzedzeń dotyczących seksualności, rasy, płci i warstwy społecznej, niemających podstaw w obiektywnej rzeczywistości”.
Zdaniem zwolenników teorii, że żyjemy obecnie w antropocenie, nasze przetrwanie będzie zależało od tego, czy potrafimy się pozbyć antropocentrycznych sposobów postrzegania, zwłaszcza tych, które skłoniły nas do błędnego przekonania, że jesteśmy lepsi od natury i nie stanowimy jej części. Jest to o tyle pilna sprawa, że doprowadziliśmy już do prawdziwego kryzysu ekologicznego, kierowani właśnie tym błędnym przekonaniem, że wszystko nam wolno i wszystko nam się należy. Zastanawiające jest, że wszystkie dzieci z Zimbabwe, które doświadczyły kontaktu z obcymi, odebrały od nich niemal identyczne „wiadomości”:
„To, co powiedziała potem, było najbardziej zadziwiające.
– Myślałam, że może świat się kończy, że może chcą nam powiedzieć, że świat się kończy.
Podobnie jak wynikało z relacji innych dzieci, które tego doświadczyły, Lisa zdaje się wyciągać jakieś przesłanie ze spotkania.
– Dlaczego uważasz, że mogli chcieć nas wystraszyć?
– Bo może nie dbamy odpowiednio o planetę i powietrze.
– Czy kiedyś wcześniej o tym myślałaś? O tym, że nie dbamy odpowiednio o planetę i powietrze? Czy może ta myśl przyszła ci do głowy podczas tego doświadczenia?
– Podczas tego doświadczenia.
– W jaki sposób?
– Po prostu poczułam się w środku okropnie. Jakby na świecie wszystkie drzewa miały się przewrócić i nie byłoby powietrza, i ludzie by umierali”.
Informacje o kontaktach z kosmitami, nawiedzonych domach i tajemniczych skrzynkach wywołują u nas najczęściej pobłażliwy uśmiech. Nie chodzi jednak o to, byśmy w nie uwierzyli, ale o to, żebyśmy wyzbyli się wreszcie tej jakże ludzkiej arogancji i pychy. Postrzegamy świat w niedoskonały sposób, nie mamy wolnej woli, a indywidualizm i uczucia wcale nas nie wyróżniają – przejawiają je również zwierzęta.
„Zatem o wiele większą korzyść odniesiemy – nawet jeśli zaryzykujemy możliwość istnienia punktów widzenia, z którymi się nie zgadzamy – jeśli zamiast skupiać się na eliminowaniu innych prawd, będziemy uczyć się akceptacji wobec różnorodności perspektyw jako wrodzonej cechy naszego gatunku; uczyć się, że nie należy odwracać się od tego, co dziwne i obce. Nie można od nas oczekiwać, że od razu będziemy wszystko wiedzieli, rozumieli i dostrzegali, ale być może jedynie dzięki dopuszczeniu różnych punktów widzenia jesteśmy w stanie w pełni zobaczyć to, co w innym przypadku pozostałoby dla nas ukryte. Gdy staniemy się bardziej świadomi i bardziej oswojeni z istnieniem różnych punktów widzenia, być może zaczniemy lepiej rozumieć nasz świat i siebie nawzajem”.
Dodaj komentarz