O wpływie kontaktów społecznych na nasze zachowanie, spostrzeganie, myśli i uczucia oraz o korzyściach z czytania.

Książka Elliota Aronsona jest wprowadzeniem do psychologii społecznej, która zajmuje się obserwowaniem, jak jedni ludzie wpływają na innych – świadomie bądź nie. Wiedza z zakresu oddziaływania społecznego może nam pomóc w objaśnieniu fundamentalnych problemów życia społecznego i choćby dlatego warto tę książkę przeczytać. Napisana jest ona językiem łatwym do zrozumienia i omawia między innymi takie zagadnienia jak konformizm, uprzedzenia, atrakcyjność, agresja i sympatia. Ponieważ spędzamy wiele czasu na kontaktach z innymi ludźmi, korzyści płynące z tej lektury są oczywiste. To bardzo ważne, byśmy zrozumieli, jak pewne zmienne sytuacyjne mogą wpływać na nasze myśli i zachowanie.

Jedną z konsekwencji faktu, że człowiek jest istotą społeczną, stanowi to, że żyje on w stanie napięcia między wartościami związanymi z indywidualnością a wartościami związanymi z konformizmem, przy czym przez konformizm rozumiemy tu zmianę zachowania lub opinii danej osoby spowodowaną rzeczywistym lub wyobrażonym naciskiem ze strony jakiejś osoby lub grupy ludzi. Jakie czynniki wpływają na zwiększenie naszego konformizmu? Otóż jesteśmy bardziej skłonni do podporządkowania się naciskowi grupy, gdy jest ona jednomyślna. Kolejne ważne czynniki to osobowość oraz skład grupy. Osoby, które mają o sobie niskie mniemanie, łatwiej ulegają naciskowi. Grupa natomiast skuteczniej skłania do konformizmu, jeśli składa się ze specjalistów lub jej członkowie są osobami znaczącymi.

Istnieją dwa możliwe powody konformizmu. Po pierwsze, zachowanie innych mogło przekonać jednostkę, że jej pierwotna ocena była błędna. Po drugie, może ona chcieć uniknąć kary, takiej jak odrzucenie czy wyśmianie przez grupę, lub uzyskać nagrodę w postaci przyjaźni czy akceptacji ze strony grupy. Zauważmy, że nonkonformista, po upływie dłuższego czasu od swego nonkonformistycznego czynu, może zbierać pochwały historyków lub stać się bożyszczem literatury i filmu, lecz doraźnie nie cieszy się zazwyczaj poważaniem tych, do których wymagań nie chce się zastosować. Jeśli podporządkowujemy się grupie jedynie dla uniknięcia kary, to w skrytości serca nadal nie podzielamy jej poglądów, natomiast gdy traktujemy ją jako źródło informacji (w niejasnej sytuacji posługujemy się zachowaniem innych ludzi jako wzorem dla własnego zachowania), wtedy jej wpływ jest trwały. Elliot Aronson wyróżnia trzy następstwa wpływu społecznego: uleganie – gdy naszą motywacją jest pragnienie nagrody lub chęć uniknięcia kary; identyfikację – kiedy chcemy być podobni do osoby, od której pochodzi to oddziaływanie („efekt wujka Karola”: wujek jest super, chcę być taki jak on); internalizację – gdy kierujemy się pragnieniem, żeby mieć słuszność. Internalizacja jakiejś wartości czy przekonania jest najbardziej trwałym, najgłębiej zakorzenionym następstwem wpływu społecznego. Dlatego w wychowywaniu dzieci ważne jest nie to, by straszyć je karą za zachowania niepożądane, lecz to, by przekonać je, że zachowania pożądane są słuszne.

„Jeśli dziecko jest grzeczne i wspaniałomyślne w stosunku do młodszego brata po to tylko, aby dostać od mamy ciastko, to wcale nie jest powiedziane, że wyrośnie ono na wspaniałomyślnego człowieka. Nie nauczyło się przecież, że wspaniałomyślność jest sama w sobie czymś dobrym – nauczyło się tylko tego, że wspaniałomyślność jest dobrym sposobem, by dostawać ciastka”.

Nagrody i kary są bardzo ważnymi środkami, pozwalającymi nakłonić ludzi do uczenia się i wykonywania specyficznych czynności, lecz jako techniki oddziaływania społecznego mają one bardzo ograniczone znaczenie, ponieważ muszą być zawsze obecne, aby były skuteczne – wystarczy, że mama zniknie z oczu, a dziecko znów zacznie rozrabiać. Dziecko sterowane za pomocą nagród i kar (zewnętrznie) nie czuje potrzeby, by analizować swoje zachowanie, by skłonić się do najzwyklejszego polubienia i zaakceptowania czegoś, co przyczynia się do jego własnego zdrowia oraz pomyślności innych.

„Dziecko musi znaleźć jakiś sposób uzasadnienia faktu, że nie napastuje swego młodszego brata. Najlepszy sposób – to spróbować przekonać siebie samego, że tak naprawdę bicie braciszka to żadna przyjemność, że przede wszystkim wcale nie ma na to ochoty, że bicie małych pętaków nie jest zabawne. Im mniej surowa jest zapowiedziana kara, tym mniejsze jest uzasadnienie sytuacyjne; im mniejsze uzasadnienie sytuacyjne, tym bardziej potrzebne uzasadnienie wewnętrzne. Dostarczenie ludziom sposobności do stworzenia własnego, wewnętrznego uzasadnienia może im znacznie dopomóc w ukształtowaniu trwałego zbioru wartości”.

Łatwo jest zmienić opinie, które mają charakter poznawczy, niezabarwiony emocjonalnie (np. latem jest gorąco, stosowanie pasów bezpieczeństwa zmniejsza liczbę wypadków śmiertelnych, bicie małych pętaków nie jest zabawne). Są one nietrwałe, to znaczy, że mogą ulec zmianie pod wpływem dobrych, jasnych powodów. Gorzej, gdy opinia jest wartościująca i ma silny ładunek emocjonalny (Azjaci kradną, Murzyni to przestępcy, jestem zły, dlatego znęcam się nad bratem). Wówczas staje się ona postawą, a postawy są niezwykle trudne do zmiany. Ludzie stawiają opór komunikatom, które są niezgodne z ich postawami: świadomie lub nie zniekształcają je w ten sposób, by pasowały do ich przekonań bądź uzasadniały ich postępowanie. Wyjaśnia to teoria dysonansu poznawczego. Dysonans poznawczy jest stanem napięcia, które występuje wtedy, gdy dana osoba posiada jednocześnie dwa niezgodne ze sobą elementy poznawcze. Ponieważ jest to dla nas przykre, staramy się ten dysonans zredukować. Jeśli nałogowo palę papierosy (czyli jestem bardzo zaangażowana w to działanie), a otrzymam komunikat, że palenie powoduje raka, poczuję się niewygodnie. Nie chcę zmienić swej postawy (przestać palić), więc wymyślam przeróżne, często irracjonalne uzasadnienia dla swojego nałogu, chcąc się pozbyć niewygodnych myśli – czyli zmniejszyć dysonans poznawczy (palenie jest modne, naukowcy też palą, mam stresującą pracę, itp.). Po zredukowaniu dysonansu czujemy się spokojniejsi, mechanizm ten jednak może mieć dla nas katastrofalne konsekwencje. Stosujemy go bowiem do usprawiedliwienia wszystkich zachowań – dobrych i złych: gdy ściągniemy na klasówce, dokuczymy bratu, pobijemy człowieka, skażemy na śmierć cały naród, będziemy przekonywać siebie samego, że zrobiliśmy dobrze, pomniejszając ujemne efekty naszego działania, a wyolbrzymiając dodatnie (np. deprecjonujemy swoje ofiary, obarczamy winą, odczłowieczamy je, nazywamy podludźmi, itp.).

„Jeśli potrafimy przekonać samych siebie, że ludzie stanowiący jakąś grupę są bezwartościowi, głupi, niemoralni lub też niegodni miana człowieka, pomaga to nam uchronić się od poczucia, że my jesteśmy niemoralni, czyniąc z nich niewolników, pozbawiając ich dostępu do dobrych szkół lub mordując. Możemy wówczas nadal chodzić do kościoła i czuć się dobrymi chrześcijanami, ponieważ ten, kogo skrzywdziliśmy, nie był naszym bliźnim, takim samym jak my człowiekiem”.

W ten sposób jesteśmy w stanie uzasadnić każde zło i okrucieństwo – jednak nie wychodzimy z tego nieskażeni: co usprawiedliwiliśmy raz, możemy usprawiedliwić znowu. Przekroczyliśmy jakiś próg, za którym zwiększa się prawdopodobieństwo popełnienia kolejnego, jeszcze gorszego okrucieństwa. Warto przyjrzeć się temu, co motywuje nasze dzieci. Warto też, by rodzice i nauczyciele zwrócili uwagę na bardzo ważne konsekwencje swego postępowania, a mianowicie jego wpływ na samoocenę dzieci. Te z nich, które mają wysoką samoocenę, oprą się pokusie popełnienia pierwszego niemoralnego czynu, ponieważ takie zachowanie wytworzyłoby u nich silny dysonans (ja jestem dobry, a to jest złe, więc nie mogę tego zrobić). Te jednak, które mają niskie poczucie własnej wartości, nie będą odczuwały żadnego dysonansu (jestem zły, więc postępuję źle). Gdy raz wstąpią na ścieżkę przemocy, trudno będzie je z niej zawrócić. Znacznie łatwiej wpłynąć właściwie na ich opinie we wczesnym okresie niż później zmienić już utrwalone postawy.

„Przemoc rodzi przemoc – nie tylko w tym prostym znaczeniu, że ofiara stara się odwzajemnić napastnikowi, lecz także w nieskończenie bardziej skomplikowanym i podstępnym znaczeniu, mianowicie takim, że napastnik stara się usprawiedliwić swoją przemoc, wyolbrzymiając zło tkwiące we wrogu i w ten sposób zwiększając prawdopodobieństwo, iż zaatakuje go jeszcze raz (i jeszcze raz, i jeszcze raz). Nigdy jeszcze nie było wojny, która by położyła kres wszystkim wojnom; wręcz przeciwnie – wojownicze zachowanie nasila wojownicze postawy, co z kolei zwiększa prawdopodobieństwo wojowniczych zachowań. Musimy szukać alternatywnych rozwiązań”.

Jak redukować skłonność do agresji, jak zapobiegać przemocy? Z pewnością nie przy pomocy surowych kar – to jakby ogień gasić ogniem. Obserwacje nad zachowaniem rodziców i dzieci wykazały wielokrotnie, że rodzice, którzy stosują surowe kary, mają zazwyczaj bardzo agresywne dzieci. Agresywność tę przejawiają one zwykle poza domem, z dala od osoby karzącej. Dla wytworzenia trwałych wzorców nieagresywnego zachowania ważne jest, aby skłonić dziecko do internalizacji zbioru wartości, który odstręczałby od agresywności. Trzeba uczyć dzieci, by reagowały na frustrujące wydarzenia w sposób konstruktywny. Ważne jest również rozwijanie empatii i kształtowanie umiejętności współpracy. Dodam od siebie, że jednym z najlepszych sposobów na rozwijanie empatii i budowanie spójnego, trwałego systemu wartości jest czytanie książek. Dodatkowo osoby inteligentne i oczytane w mniejszym stopniu ulegają szkodliwym wpływom. Są bardziej tolerancyjne, mniej uprzedzone, zmotywowane do tego, by w swoim postępowaniu kierować się tym, co słuszne, a swoje poglądy opierać na wiarygodnych informacjach.

I to są powody, dla których warto czytać książki.