O tajkonautach, strefie Złotowłosej, uziemiowieniu Marsa, fedrowaniu w kosmosie i wszędobylskich muszkach owocówkach (znowu).

Muszki owocówki pojawiają się w moich lekturach częściej niż powtórki kolejnych części „Harry`ego Pottera” w telewizji. Gdy trafiłam na nie w książce poświęconej astronautyce, nie byłam już nawet zaskoczona, że to one, a nie suczka Łajka, przeżyły pierwszy lot suborbitalny. Ostatecznie mają na swym koncie więcej Nagród Nobla niż wszyscy nasi pisarze i poeci razem wzięci…

„Stoimy na progu nowej epoki wielkich odkryć. Epoki równie niebezpiecznej jak poprzednia, ale bardziej ekscytującej”.

W pięćdziesiątą rocznicę lądowania człowieka na Księżycu dostajemy do rąk przystępne kompendium wiedzy o kosmosie, które czyta się jak dobrą powieść science fiction. Nie jest to przypadek, bowiem naukowcy chętnie do tych książek się odwołują (chociażby w nazwach swoich wynalazków), a za ich pasjami bardzo często stoi fantastyka naukowa właśnie. Konstantin Ciołkowski, autor pierwszej pracy naukowej z obszaru astronautyki (opisanie teorii napędu rakietowego – w 1903 roku!), był fanem Juliusza Verne`a. Grzegorz Brona, były szef Polskiej Agencji Kosmicznej, również przyznaje, że bez powieści Lema, braci Strugackich czy Asimova prawdopodobnie nie zajmowałby się tym, czym się zajmuje. W pasjonującej rozmowie z Eweliną Zambrzycką bardzo często przywołuje zresztą przykłady z książek, filmów i seriali fantastycznonaukowych („Star Trek”, „Altered Carbon”, „The Bing Bang Theory”), dzięki czemu ta konwersacja na tematy bardzo odległe od zainteresowań przeciętnego zjadacza chleba jest naprawdę ciekawa. W lekkiej i niezobowiązującej rozmowie przemycono tu więcej wiedzy niż w niejednym szkolnym podręczniku.

Przygodę z astronautyką zaczniemy od prześledzenia jej początków, przy czym nie będzie dla nas zbyt wielkim zaskoczeniem odkrycie, że kluczowy wkład w skonstruowanie pierwszych rakiet wnieśli naziści, którym wymazano z życiorysu wojenną przeszłość. Wielu z nich miało brudne ręce, ale byli cennymi specjalistami – rządy USA i ZSRR za wszelką cenę chciały ich przechwycić i zaprząc do własnych programów badawczych. Wkrótce rozpoczęła się „wielka kosmiczna olimpiada”: pierwsze zwycięstwa należały do Rosjan, którzy mieli mniej skrupułów, a więcej bezczelności. Wysłali w kosmos pierwszego człowieka, pierwszą kobietę (Walentina Tierieszkowa, o której polski zespół Filipinki śpiewał piosenkę), a także pierwszego Polaka, Mirosława Hermaszewskiego (dzięki programowi Interkosmos i – pośrednio – przetaczającym się przez nasz kraj strajkom przeciwko narzuconej władzy staliśmy się czwartym narodem w kosmosie). Amerykanie odpowiedzieli na to wysłaniem człowieka na Księżyc i machina ruszyła. Po dziesięcioleciach przedstawiciele wrogich obozów spotkali się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), by pracować ramię w ramię, popijając espresso z maszyny opracowanej przez Włoską Agencję Kosmiczną (w bliskiej współpracy z firmą Lavazza).

Z książki dowiemy się, jak zacząć dzień w kosmosie, co różni kosmonautę od astronauty, czy dziurkę w statku kosmicznym można zatkać palcem, co napisano na tabliczce, którą astronauci Apollo 11 pozostawili na Księżycu, gdzie w ogóle zaczyna się kosmos, dlaczego w filmie „Pamięć absolutna” Arnold Schwarzenegger puchnie na powierzchni Marsa, czym były Kamienie Dobrej Woli, kto powinien wejść w skład kosmicznej Drużyny Pierścienia, czy można kupić działkę na Księżycu albo na Marsie, co można znaleźć na asteroidach, jakie śmieci orbitują wokół Ziemi i czy prawdopodobny jest scenariusz przedstawiony w filmie „Grawitacja” z 2013 roku (bardzo prawdopodobny). Zbadamy polski wkład w misje kosmiczne i poznamy budynek, w którym pada deszcz. Dowiemy się, po co satelity są potrzebne nam, a po co ludziom pokroju Elona Muska (darmowy „internet z nieba” za nasze dane). Przyjrzymy się sposobom na uziemiowienie Marsa i innych planet oraz przeanalizujemy potencjalne sposoby eksploracji i kolonizacji kosmosu. Zastanowimy się, jak może wyglądać życie w takich koloniach, czy nasz gatunek będzie zdolny rozmnażać się w przestrzeni kosmicznej i w jakim kierunku pójdą zmiany DNA.

Zdaniem Grzegorza Brony podbój kosmosu jest tylko kwestią czasu: to zwieńczenie drogi, którą jako bakterie rozpoczęliśmy jakieś 4 miliardy lat temu. Zaniesienie życia poza Ziemię może zapewnić przetrwanie naszemu gatunkowi.

„Jesteśmy stworzeni z gwiezdnego pyłu i to wcale nie jest przenośnia. Składamy się z pierwiastków powstałych w wyniku Wielkiego Wybuchu i wyrzuconych w przestrzeń przez dawno umarłe masywne gwiazdy. Jesteśmy gatunkiem kosmicznym i choć pojawiliśmy się akurat na Ziemi, jesteśmy połączeni zresztą wszechświata każdym atomem naszego ciała. Ziemia jest naszą kolebką, ale już dorośliśmy i możemy zacząć eksplorować nowe otoczenie”.

Zanim jednak wyruszymy w stronę gwiazd, możemy wykorzystać technologie kosmiczne, by uratować naszą planetę, a przy okazji przetestować pomysły, które być może kiedyś zostaną wykorzystane przy zasiedlaniu Układu Słonecznego. Już dziś podejmuje się pierwsze próby terraformacji Ziemi (np. odsysanie z atmosfery dwutlenku węgla), a wiedza naukowców wykorzystywana jest do naprawiania szkód, wynikłych z działalności człowieka.

Technologie kosmiczne ocalą Ziemię?

Jako fanka science fiction powinnaś wiedzieć, że z kosmosu może przyjść nie tylko zagłada, ale również ratunek”.

„Człowiek – istota kosmiczna” to książka, którą przeczytałam, jakby to ujął Bill Bryson, „gruntownie i z uznaniem”. Udzielił mi się zaraźliwy optymizm Grzegorza Brony. Jestem też pełna podziwu dla wiedzy rozmówców i dla osiągnięć ludzkiej myśli. Przede wszystkim jednak zachwycił mnie sposób, w jaki nauka przekształca fantastykę w rzeczywistość:

„Od Ciołkowskiego i Wernhera von Brauna po współczesnych inżynierów i pasjonatów kosmonautyki – u podstawy działań tych wszystkich ludzi leżała fantastyka naukowa. I myśl, by tę fantastykę przekształcić w rzeczywistość. A ich praca i dokonania napędzają kolejnych pisarzy i filmowców. I chociaż wielu osobom te kwestie mogą wydawać się nieprzystawalne, to aby być prawdziwym naukowcem, człowiekiem, który naprawdę ma szansę coś zrobić, trzeba mieć wyobraźnię. Wówczas, dzięki nauce, można urzeczywistnić marzenia”.