Absurdy i kurioza przedwojennej Polski – subiektywna księga przypadków osobliwych.

Remigiusz Piotrowski proponuje nam nieco inne spojrzenie na okres dwudziestolecia międzywojennego: zamiast naukowych wywodów dostajemy pełną humoru opowieść o absurdach codziennego życia w tamtych czasach. Przez karty książki przewijają się więc kucharze, restauratorzy, awanturujący się klienci, lekarze, pacjenci i znachorzy, astrolodzy, spirytyści i duchy, dziennikarze, pisarze i grafomani, kochankowie i nędzarze, wynalazcy, przestępcy, kanciarze i hochsztaplerzy, samobójcy, ekscentrycy i politycy… Galerii barwnych postaci towarzyszy pokaźny zestaw osobliwych, często mrożących krew w żyłach wydarzeń.

KUCHNIA

„Wobec zardzewienia garnków wylano z nich zupę”

Kuchnia dwudziestolecia międzywojennego zaskakuje finezją i jednocześnie poraża brakiem higieny. Obok wykwintnych lokali spotkamy podejrzane restauracje, w których razem z wędlinami leżą brudne pończochy i buty. Nie brakuje również klientów awanturujących się i darmozjadów. Na tych pierwszych ma swoje sposoby legendarny kierownik Adrii, Franciszek Moszkowicz: zwabia ich do prywatnej windy, po czym niewygodni klienci spędzają noc, kursując między parterem a szóstym piętrem.

MAGICZNE MIĘDZYWOJNIE

„W odpowiedzi na ankietę przesyłam opis zjawisk, jakie miały miejsce w mojej rodzinie””.

Sfera magiczna stanowi nieodłączny element międzywojennego krajobrazu: zewsząd rozlegają się magiczne stuki, do wróżek i hipnotyzerów chodzą nawet polityczne elity, na prowincji szerzy się zabobon, a „rozspirytyzowana i rozmedjumizowana Warszawa szaleje”. W seansach spirytystycznych prowadzonych przez najsłynniejszego jasnowidza III RP uczestniczy ponoć Witold Grabowski, minister sprawiedliwości. Dużą popularnością cieszą się występy Jadwigi Domańskiej, słynącej z kontaktów z zaświatami („ba, z samym nawet duchem Juliusza Słowackiego”). Przy ulicy Brackiej w Warszawie odbywa się najprawdziwszy sabat astrologów.


„Ma też przedwojenna Polska swych pogromców duchów, którzy interesują się zjawiskami paranormalnymi, śledzą doniesienia na ich temat, a gdy coś ich szczególnie zaciekawi, pojawiają się na miejscu, aby zbadać sprawę osobiście. Tę trzyosobową grupę tworzą hrabia Bogdan Roniker, reżyser Piekarski i kapitan Kuzmin-Karajew”.

SŁUŻBA ZDROWIA

„Żołądek schowkiem wytrychów”

Działanie służby zdrowia wywoływało śmiech i przerażenie na długo przez powstaniem Narodowego Funduszu Zdrowia. W państwowym szpitalu dla najuboższych pobiera się opłaty od odwiedzających. Placówka w Grudziądzu nie dysponuje salą porodową, a sala operacyjna mieści się między ustępem a oddziałami dla chorych na tyfus i gruźlicę. Ale i pacjenci potrafią służbę zdrowia zaskoczyć: pod koniec 1929 roku zjawia się w jednym z łódzkich szpitali młoda kobieta, w której żołądku lekarze odkrywają ponad dwieście gwoździ („połykała żelastwo w akcie desperacji wywołanym licznymi zdradami swego wiarołomnego męża”).


„Wszystko to jednak nic wobec przypadku, który wydarzy się w Wielospecjalistycznym Szpitalu imienia Ignacego Mościckiego w Łodzi, dokąd pewnego dnia zostanie przewieziony nieznany z nazwiska dziewiętnastolatek. Tym razem aparat rentgenowski okaże się całkowicie zbędny, lekarzowi wystarczy bowiem własne oko, aby skonstatować, że na członku nieszczęśnika zacisnął się kątownik z żelaznej rury gazowej”.

PRASA

„Stan zdrowia denata jest bardzo ciężki”

W dwudziestoleciu międzywojennym prasa odgrywa rolę dzisiejszej telewizji, a tzw. „czerwona prasa” – rolę internetowych pudelków. Sensacyjne, cieszące się ogromną popularnością brukowce w pogoni za atrakcyjnymi dla czytelnika skandalami nierzadko tracą zdrowy rozsądek. Cenzura ingeruje zazwyczaj dopiero wtedy, gdy w grę wchodzi ochrona wizerunku wysokich dygnitarzy państwowych. Atrakcję popularnych brukowców stanowią również drobne ogłoszenia, ankiety, konkursy z nagrodami i powieści odcinkowe („Szczury z Bałut”, „Zośka, złota rączka”, „Tajemnica hrabiny” itp.).

BLASKI I CIENIE REKLAMY

„Zamiast kwiatów na grób Hersza Fruchta złotych dwa składa Natan Frenkiel, skład materiałów i okryć damskich: Nowolipie 38. Tamże na raty i za gotówkę”.

Przedwojenna reklama jest dosłownie wszędzie: w prasie, w kinie, na ulicy, a nawet… na pogrzebie. Łódź słynie z rekordowej ilości szyldów: „Tu się przyjmuje i reperuje członki” (warsztat naprawiający lalki), „Tu się dostaje kołbaski i tu można wypić. Dla niezamożnych – spust”. Zachwycające są zwłaszcza reklamy filmów, które zakasowałyby nawet Gardło Sobie Podrzynam Dibblera z Pratchettowskich „Ruchomych obrazków”:


„Wyśmienity jest również afisz reklamowy warszawskiego kina As: „Dzieje grzechu, według powieści Stefana Żeromskiego. Tragedia rodziny, gdzie mąż hulaka traci czas i pieniądze w knajpach, żona dźwiga jarzmo trosk i kłopotów, a piękna córka topi swe nieślubne dziecko. Szuka zapomnienia w strojach… zabawach… rulecie… Stacza się coraz niżej… Schodzi do rzędu kobiet ulicznych… Staje się narzędziem zbrodni… NAPAD BANDYTÓW. ROBOTA NA MOKRO”.

I tysiąc słoni – chciałoby się dodać.

Do najsłynniejszych reklam dwudziestolecia międzywojennego należy bez wątpienia slogan wymyślony przez Melchiora Wańkowicza: „Cukier krzepi”. Równie znana jest reklama producenta prezerwatyw marki Olla-Gum: „Prędzej ci serce pęknie”. Producenci tytoniu przekonują, że papierosy są „higieniczne i zdrowe”, a Hanka Ordonówna poleca śniegowce i pepegi, stanowiące „ozdobę każdej kobiety”.

„Absurdy i kurioza przedwojennej Polski” Remigiusza Piotrowskiego nie tylko dostarczają wielu osobliwych informacji, ale także poprawiają humor i podnoszą na duchu: dobrze wiedzieć, że i dawniej prasa goniła za sensacjami, służba zdrowia wywoływała niezdrowe emocje, a reklama ustanawiała nowe rekordy głupoty. Dziwactwa, skandale i kurioza nie są domeną naszych czasów. Pocieszająca myśl.