Książka napisana przez mężczyzn dla mężczyzn. Dla panów pozycja obowiązkowa, dla pań – ze wszech miar zalecana. To głos bardzo ważny i niezwykle dziś potrzebny.

„Ty nic, tylko siedzisz w pracy! A jak już wracasz, to wślepiasz się w telewizor!”

Na początku była audycja radiowa. Potem narodziła się ta książka – zapis rozmów na tematy, które zwykle w męskich pogawędkach są pomijane milczeniem albo obracane w żart. W bardzo szczerym, nieunikającym drażliwych tematów dialogu Tomasz Kwaśniewski i Jacek Masłowski przyglądają się kondycji współczesnych mężczyzn. W czasach, gdy tyle się mówi o „kryzysie męskości”, jest to jedna z niewielu pozycji, która stara się dotrzeć do przyczyn owego kryzysu. Pokazuje, dlaczego mężczyźni są niegotowi na współczesny świat i wytycza kierunek niełatwych, ale koniecznych zmian.

Męskość – taka, jak my ją na ogół (stereotypowo) pojmujemy – to produkt otrzymany na drodze warunkowania. Dzieci nie rozróżniają męskiego i kobiecego. Tę wiedzę daje im dopiero systematyczna socjalizacja: dziewczynkom pleciemy warkoczyki, chłopaków tniemy na jeża, itd.

„Mężczyzna musi się umieć bić!

Mężczyzna jest silniejszy od kobiety!

Mężczyźnie nie wolno płakać!

Mężczyzna musi umieć utrzymać rodzinę!

Mężczyzna jest gorszym rodzicem niż kobieta!”

Tak było od wieków i jakoś to funkcjonowało. Jednakże czasy się zmieniły: we współczesnym świecie kobiety pracują, są pewne siebie, niezależne finansowo, oczekują, że mężczyźni zaczną partycypować w obowiązkach domowych. Kłóci się to z funkcjonującym powszechnie stereotypem mężczyzny i wywraca świat facetów do góry nogami. Dzisiejsi mężczyźni bardzo często nie wiedzą, kim są i czego chcą. Tymczasem dzisiejsze kobiety nie mają ochoty dłużej im pobłażać.

„Jakiś czas temu rozmawiałem z pewną panią doktor socjologii, która przeprowadziła badania wśród studentek na temat: jaki mężczyzna jest dziś najbardziej pożądany? Pokazywała im różne zdjęcia i one głosowały. Wygrało to, które przedstawiało wychodzącego z buszu strażaka niosącego na rękach poparzonego misia koalę.

On taki wiesz, w tym swoim uniformie, upaprany, widać, że walczył z żywiołem, co naprawdę wymaga odwagi i siły, a do tego ten miś, którego czule obejmował.

I co ty na to?

Super, bo to jest właśnie to, o co mi chodzi – połączenie kręgosłupa i serca.”

Wiele jest przyczyn współczesnych niepowodzeń mężczyzn, ale ja chciałabym wspomnieć o dwóch, moim zdaniem bardzo istotnych. Pierwsza to nieobecność ojca.

„Powołanie dziecka na świat dla w miarę świadomego mężczyzny to jest decyzja, która się wiąże z tym, że oddaję część swojej wolności. Przynajmniej na jakiś czas. I biorę na swoje barki odpowiedzialność, której dzisiaj nie mam.”

Dla wielu mężczyzn ojcostwo polega na zrzuceniu całej odpowiedzialności na barki kobiety. Nie próbują nawiązać kontaktu ze swoim dzieckiem, nie są aktywnie obecni w jego życiu, nie zapraszają go do swojego świata (od razu podkreślam, że aktywna obecność nie oznacza siedzenia obok dziecka i gmerania we własnym telefonie). O obowiązkach związanych z rodzicielstwem nie chcę już nawet wspominać. Przez jakiś czas dziecko zabiega o względy ojca, ale wielokrotnie ignorowane, zbywane, w końcu rezygnuje:

Tymczasem ten zabiega?

Do jakiegoś czasu, bo w pewnym momencie to mu się zaczyna kojarzyć z upokorzeniem. W ogóle konsekwencje mogą być takie, że chłopak zaczyna kojarzyć bliskość z ojcem, czyli z mężczyzną dla niego najważniejszym, z upokorzeniem.”

Dobry ojciec to ojciec uważny emocjonalnie: stanowczy, konsekwentny, ale też ciepły i wrażliwy, a przede wszystkim zaangażowany. Codziennie. Taki ojciec buduje relacje ze swoim dzieckiem każdego dnia, potrafi ograniczyć swoją wolność, by znaleźć czas dla syna, interesuje się jego życiem. Ojciec, który umie wygospodarować czas na wszystkie swoje przyjemności, ale nie znajduje go dla własnego dziecka, jest nieodpowiedzialny i niedojrzały. Prawdopodobnie to jeden z ważniejszych powodów, dla których współczesne kobiety decydują się na samotne macierzyństwo.

„Zaangażowany ojciec to jest ktoś, kto nie dość, że się z tobą bawi, dzieli się z tobą swoim własnym światem, pokazując ci przy okazji swoje zaangażowanie w różne rzeczy, to jeszcze interesuje się tym, co się u ciebie dzieje.”

Kolejną przyczyną niepowodzeń, wyraźnie zauważalną w Polsce, jest zależność od matki.

„Problem większości współczesnych mężczyzn polega na tym, że oni nie odseparowali się od matki. Albo fizycznie: żyjąc z nią pod jednym dachem. Albo psychicznie: traktując ją jak obiekt przeniesieniowy.

Przeniesieniowy?

Chodzi o to, że jeśli syn nie odseparuje się od matki, to istnieje duże ryzyko, że sposób, w jaki ją postrzega, przeniesie na partnerkę – ta kobieta nie będzie przez niego widziana jako ktoś odrębny, niezależny, inny.”

Krótko mówiąc: będzie dla niego nową mamusią, a jego sposób myślenia o żonie będzie zależał od tego, co powie jego własna mamusia – stąd słynna rywalizacja teściowej z synową. Wychowanie dziecka powinno dążyć do jego autonomii, żeby dorosły mężczyzna umiał być samodzielny i nie szukał zastępczej matki, ale partnerki. Powinny o tym pamiętać nie tylko matki, ale też ojcowie – jeśli akurat są odpowiedzialni, czyli obecni.

O czym jeszcze przeczytamy w książce „Czasem czuły, czasem barbarzyńca”? O męskiej przyjaźni i o męskiej emocjonalności, o procesie wychodzenia z bycia mężczyzną teflonowym oraz o tym, jakie są korzyści z siedzenia z żoną na kanapie i drapania jej po plecach. Dowiemy się, dlaczego faceci powinni się odkorkować i dlaczego w społeczeństwie powszechne jest przyzwolenie na męską złość, ale nie na męską słabość. Nie zabraknie rozmów na temat pracy, przemocy i zdrowia („boli mnie łeb, brzuch, noga, ale wstaję, idę walczę” oraz taktyka strusia). Poczytamy o kryzysie wieku średniego i o bierności:

„Większość facetów dzisiaj nie umie sięgać po kobietę. Nie umie jej zdobywać. Siedzimy i czekamy, aż one przyjdą i coś z tym zrobią.”

Żyjemy w świecie, w którym kobiety i mężczyźni coraz bardziej się rozmijają: potwierdzają to liczne rozwody i decyzje o pozostaniu singlem. A przecież wciąż tak samo się potrzebujemy, być może nawet w dzisiejszym chaotycznym i zmiennym świecie potrzebujemy się bardziej niż kiedykolwiek dotąd. Warto przeczytać tę książkę i warto się nad wnioskami autorów zastanowić. Korzyść będzie po obu stronach.

„Niezależność jest fajna, ale nie jako najwyższa wartość, jako cel sam w sobie. Bo wtedy powoduje alienację.

My coraz bardziej boimy się wchodzić we współzależność. A to jest przecież podstawa rozwoju społecznego – ja mam coś, ty masz coś, wymieńmy się tym, co mamy. Nie można być samowystarczalnym. To jest marketingowe złudzenie. Człowiek jest istotą, która jest uwikłana w relacje. Koniec i kropka.”