„MAD”, amerykański magazyn satyryczny, zaprasza na polewkę ze słynnych fabuł science fiction.

„Prawda jest gdzieś tam… ale głupota jest tutaj!”

Nie znajdziecie tu wyrafinowanych żartów i subtelnej ironii. „MAD” wali prosto w oczy: może i bez finezji, ale celnie. Dobrą próbkę humoru, prezentowanego przez słynny amerykański magazyn, stanowią tytuły historyjek, parodiujących znane filmy i seriale science fiction: „Zasmarkani w Kosmosie”, „Z Archiwum Błee: Pokonać fabułę”, „Śliskie spotkania durnego stopnia”, „Roboskop”, „Pod spodem Planety Małpiego Rozumu”, „2001 min głupoty kosmicznej” i dalej w ten deseń. Warunkiem dobrej zabawy jest przynajmniej powierzchowna znajomość oryginalnych obrazów.

Każda parodia zniekształca rozpoznawane przez nas motywy, przesadnie eksponując ich charakterystyczne cechy. Bombastyczny Lubryk Skystalker studiuje na ostatnim roku Buffon Tech, Skulki z Archiwum Błee okropnie się wymądrza, Dach z „Frustratora” ma niewiarygodne mięśnie i kaleczy angielski, a Wybraniec Neato prezentuje wciąż ten sam kamienny wyraz twarzy:

„- Coś cię trapi, Neato!

– Ciągle mam złe sny. A w ogóle skąd wiesz, że coś mnie trapi?

– Bo przez chwilę twoja twarz prawie się poruszyła!”

„MAD” wyszydza „ciężki” los celebrytów, orzących jak woły na jałowej ziemi coraz bardziej idiotycznych sequeli i stroi sobie drwinki z żenującego poziomu gry aktorskiej. Z kupiecką dokładnością wytyka liczne luki w scenariuszach i absurdy fabuły („Potwór dopadł Smarka i Lamera… a ja jestem całkiem sama na lądowniku! Skoro nie mam z kim pogadać, chyba się rozbiorę, żeby trochę zabawić widzów…”). Miażdży „space opery dla młodocianych idiotów” (inteligentna inaczej rodzina Pierdasonów z serialu „Zasmarkani w Kosmosie”) i bierze pod ostrzał techniczny żargon z fabuł science fiction („Pełna gotowość! Sekwensery aktywowane! Przełączam z gazu na palnik spirytusowy! Zawór szamba uszczelniony!”). „Gwiezdne wrzaski” obrywają za czepianie się „biednych, bezbronnych wstępów do filmów”, „Alias” za brak oryginalności i czerpanie garściami z innych filmów, a kinowa wersja „Z archiwum X” za całkowity brak logiki i pomysły faktycznie nie z tej ziemi. Autorzy magazynu nie oszczędzają też znanych reżyserów: „Dział pokazywania E.T. Środkowego Palca” zdradza przepis Spielberga na przebój kasowy, a olbrzymi monolit z filmu „2001 min głupoty kosmicznej” to tak naprawdę książka autorstwa Stanleya Kubricka pod wiele mówiącym tytułem: „Jak zrobić niezrozumiały film science fiction i zgarnąć miliony dolarów”.

Oprócz parodii znanych fantastycznych hiciorów, „MAD” zawiera fragment Dziennika Kosmity („22. Myję czułki, szczotkuję gałki oczne, zeskrobuję zewnętrzne warstwy skóry. Wysyłam tajemniczy przekaz do satelity NASA. Gaszę światło.”), humorystyczne relacje z porwań przez kosmitów, łamiące mózg pytania o bohaterów „Gwiezdnych wojen” i dział ogłoszeń z „The Tatooine Tribune”. Autorzy rzucają też okiem na kolejne nowe postacie z filmu „Star Wars. Przebudzenie mocy” (tu warto zwrócić uwagę na postać Dzong-Dzong Dinksa).

Bezkompromisowość twórców magazynu często ściągała im na głowę problemy (niektóre ze spraw miały finał w Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych), ale to właśnie ta elementarna uczciwość, polegająca na obśmiewaniu wszystkich po równo, bez uprzywilejowanych czy nietykalnych wyjątków, jest największą siłą satyry. „MAD kręci sf” ma też inny atut: fenomenalnych rysowników.