„Czymże jest więc czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem.”

Św. Augustyn

„Czas to naklejka, którą przyklejamy do różnych momentów w życiu świata.”

Sean Carroll

Koncepcja podróży w czasie to niemowlak wśród idei: liczy sobie zaledwie sto lat. Od starożytności ludzie koncentrowali się na życiu doczesnym (ewentualnie pozagrobowym). Zdarzały się sporadyczne wycieczki, jak hinduistyczny poemat epicki „Mahabharata” czy Paryż przyszłości z powieści Merciera (1771 rok), ale to raczej wyjątki potwierdzające regułę:

„Przez większą część historii ludzie wyobrażali sobie, że ich dzieci będą żyły w identycznym świecie, jaki oni odziedziczyli po rodzicach. Kolejne pokolenia były takie same. Nikt nie pytał wyroczni, jak będzie wyglądało życie w nadchodzących latach.”

Na przyszłość nie zwracano uwagi, dopóki H.G. Wells nie wpadł na pomysł połączenia słów „podróż” i „czas”. Wówczas to ludzie zyskali poczucie przyszłości jako hipotetycznego miejsca, innego od tego, co było przedtem. Inaczej mówiąc, przekroczyli próg świadomości czasu. Przyczyniła się do tego w znacznej mierze rewolucja przemysłowa, która dokonała tak ogromnych przemian, że powrót do przeszłości po raz pierwszy przestał być możliwy. Został nam tylko jeden kierunek – przyszłość. Czy tego chcemy, czy nie, wszyscy dziś jesteśmy futurystami.

Opisując krótkie, acz burzliwe dzieje podróży w czasie, James Gleick w pasjonujący sposób przedstawia zawiłe koncepcje fizyków i filozofów oraz fantastyczne pomysły pisarzy i reżyserów filmowych. Objawieniem jest, że nie możemy dzielić się teraźniejszością – nie istnieje uniwersalna obecna chwila: twoje teraz nie jest moim teraz. Strefy czasowe, światło gwiazd ukazujących nam swój dawny obraz, nawet spojrzenie w oczy – światło potrzebuje ogromnej lub nieskończenie maleńkiej cząstki czasu, by dotrzeć do naszych oczu. Gdziekolwiek spojrzymy, patrzymy w przeszłość. Żaden obserwator nie żyje w teraźniejszości, co oznacza, że jesteśmy bardziej wyizolowani niż sobie wyobrażaliśmy. Czym jednak jest ta teraźniejszość? Istnieje termin „strzałka czasu” wynikający z założenia, że czas ma kierunek. Współcześnie jednak fizycy formułują prawa natury w taki sposób, że czas staje się bezkierunkowy, a jedno z fundamentalnych praw głosi, że Wszechświat dąży w nieunikniony sposób ku nieuporządkowaniu. Energia jest niezniszczalna, ale się rozprasza. I nie można niczego odkręcić.

„Wszechświat dąży do osiągnięcia maksymalnej entropii – stanu ostatecznego nieporządku, od którego nie ma odwrotu. Wszystkie jajka zostaną przerobione na jajecznicę, zamki z piasku rozwiane na wiatr, Słońce i gwiazdy zblakną do jednolitości. (…) Nie ma piekła ani apokalipsy. Nie ma wybuchu, lecz jęk.”

Czas nie jest rzeką. Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, bo to rzeczy się zmieniają, świat płynie:

„Gdyby czas był rzeką, podróże w czasie nie byłyby czymś niemożliwym. Można by wyjść z nurtu i biegać wzdłuż brzegów.”

Mawiamy, że czas mija, przepływa, przecieka przez palce, oszczędzamy go bądź trwonimy, ale to tylko mniej lub bardziej udane metafory. Czas nie należy do nas. Według eternalistów rzeczywistość jest bezczasowa, więc czas jest nierealny. Równania naukowe nie zawierają dowodów na upływ czasu, a naukowe prawa nie czynią rozróżnienia między przeszłością a przyszłością. Jak stwierdził Einstein: Dla nas, wyznawców fizyki, rozróżnienie między przeszłością, teraźniejszością a przyszłością jest niczym innym, jak uparcie podtrzymywaną iluzją. Co więc z naszymi wrażeniami, które przeczą tym teoriom? Odczuwamy przecież upływ czasu. Posiadamy wspomnienia z przeszłości.

„Odczuwamy czas w kościach. Pamiętamy przeszłość i czekamy na przyszłość. Fizyk zauważa jednak, że jesteśmy zawodnymi organizmami, łatwo nas oszukać i nie powinno się nam ufać. Nasi przednaukowi przodkowie doświadczali, że Ziemia jest płaska, a Słońce kręci się wokół niej. Czy nasze doświadczenie czasu może być tak samo naiwne?”

Koncepcje najinteligentniejszych współczesnych fizyków wprawiają nas w osłupienie tak samo, jak niegdyś „herezje” heliocentrycznej teorii. Weźmy dla przykładu wieloświatową interpretację mechaniki kwantowej (MWI), która mówi nam, że mamy wielorakie osobowości, a w innych wszechświatach żyjemy innymi życiami:

„Nie ma czegoś takiego jak ścieżka, którą nie spróbowano by pójść. Wszystko, co może się wydarzyć, wydarza się. Wszystkie możliwości są realizowane – jeśli nie w tym Wszechświecie, to w innym.”

Pamiętać jednak należy o tym, że wszelkie teorie są z definicji niepełne, bo odarte z rzeczywistości, niepoparte doświadczeniem. Świat bywa zaskakujący:

„Można stwierdzić, że Einstein odkrył, iż świat jest czterowymiarowym kontinuum czasoprzestrzeni, lepiej jednak ująć to skromniej: Einstein odkrył, że możemy opisać Wszechświat jako czterowymiarowe kontinuum czasu i przestrzeni i że model taki pozwala fizykom obliczyć niemal wszystko, do tego – w określonych ograniczonych zakresach – ze zdumiewającą dokładnością. Nazwijmy to dla wygody rozważania czasoprzestrzenią. I dodajmy do arsenału metafor.”

Po co nam podróże w czasie? James Gleick odpowiada krótko: aby uniknąć śmierci. W dawnych czasach byliśmy dość dobrze zakumplowani ze śmiercią, pogodzeni z nieuniknionym. Często pociechą była nam wiara w rajskie życie. Pamiętaliśmy o śmierci: memento mori i tak dalej, co nie znaczy, że nasza śmiertelność nas nie uwierała. Dziś jednak coraz trudniej nam śmierć zaakceptować: unikamy jej jak ognia, wypieramy ją z myśli i usuwamy z naszego widoku. Nie godzimy się na to, co jest przecież ostatecznym przeznaczeniem każdego człowieka. Czy na pewno ostatecznym? – pytamy. Zhardzieliśmy, nie wierzymy w życie po śmierci, pragniemy nieśmiertelności. Czyż nie to właśnie pragnienie stoi za podróżami w czasie?

W przywołanym już przeze mnie hinduistycznym poemacie „„Mahabharata”, książę wojownik tak odpowiada na pytanie o to, co jest najbardziej niezwykłą rzeczą na ziemi:

„Najbardziej niezwykłą rzeczą na świecie jest to, że chociaż każdego dnia niezliczona liczba stworzeń idzie do domostwa Śmierci, człowiek nadal myśli, że jest nieśmiertelny.”

„Podróże w czasie” Jamesa Gleicka to rzecz wyborna. Gleick uświadamia nam, że człowiek od zawsze posiadał zdolność podróżowania w czasie: w swojej wyobraźni, we śnie, w opowieściach.  Dziś próbujemy niezdarnie utrwalić swój ślad za pomocą kapsuł czasu, wysyłając “nasze wytwory kulturowe i duperele w przeszłość z prędkością ślimaka” i usiłując zatrzymać zegar. Rozważamy podróże w czasie za pomocą hibernacji. Nie wystarcza nam podróżujący umysł, pragniemy ocalić nasze ciała.

“Wieczność nie jest dla nas, śmiertelnych. Możemy do niej aspirować, możemy ją sobie wyobrażać, ale nie możemy jej mieć”.