„Nawet milczenie jest w istocie cichym czytaniem własnych myśli.”

Ryszard Koziołek

Ryszard Koziołek, profesor Uniwersytetu Śląskiego i literaturoznawca, nieustannie przekonuje, że literatura to konieczność mówiącego człowieka i najważniejszy składnik kultury. Zbiera dowody na to, że literaturą dobrze się myśli – więcej nawet: że jest ona niezbędna do myślenia.

Literatura uczy nas pragnąć czegoś innego, nowego, spoza kręgu codziennych przyzwyczajeń i nadaje naszemu życiu intensywność:

„Ciastko zamoczone w herbacie może być smaczne, ale dzięki Proustowi wiemy, że jest ważne, bo nie jest już tym samym ciastkiem, które zjadamy codziennie. Inaczej mówiąc: literatura uczy nas nie przegapiać świata, nie pozwalać mu uchodzić naszej uwadze i znikać w procesie niszczącego przemijania (…)”

Literatura jest też źródłem silnych emocji i wzruszeń, nie zawsze pozytywnych:

„W lekturze bywamy sadystami, szowinistami, wydajemy niesprawiedliwe sądy, stajemy się stronnikami zbrodniarzy, ponieważ literatura właśnie to, między innymi, chce z nami robić – wydobyć naszą emocjonalność. Jeśli jest wielka, na tym się nie kończy – będzie nas skłaniać także do zrozumienia, co się z nami działo.”

Literatura wreszcie jest „najdoskonalszą formą rzeczywistości językowej wytwarzanej przez ludzi”. Dlatego tak ważne jest, aby czytać lub poddać się nauczaniu tych, co czytają: „Inaczej zostanie nam w ustach bezradny, mimowolnie komiczny słownik emigranta lub kikut mowy zdegradowanej do stu czterdziestu znaków plus n razy k…wa.”

Ryszard Koziołek, podobnie jak Jan Gondowicz, należy do tej grupy profesjonalnych czytelników literatury, przed którą padam na kolana w niemym podziwie. Potrafią docierać do znaczeń niedostępnych dla przeciętnego czytelnika. Znajdują furtki, o jakich nam się nawet nie śniło.

W eseju „Trzeba kupić tę miłość” Ryszard Koziołek w błyskotliwy sposób analizuje wpływ ekonomii na nasze życie, dowodząc niezbicie, że ten ważny współczesny problem dostrzegał już Bolesław Prus i dał mu wyraz w swej najsłynniejszej powieści. W „Lalce” miłość kwitnie w sklepie, a Wokulski przygląda się Izabeli okiem kupca. Najpierw ocenia, że aby zbliżyć się do niej, trzeba mieć dużo pieniędzy, potem jednak dokonuje radykalnej – i poniżającej – przeceny. Jesteśmy oburzeni tą ekonomizacją uczuć, chcemy romantycznie wierzyć, że miłość to coś, czego nie można kupić. „Dwieście rubli” – odpowiada nam trzeźwo Wokulski. Razem z „Lalką” nadchodzi bowiem nowy świat – świat, w którym wszystko można mieć za pieniądze. Miłość można nabyć tak samo jak parasol, samochód, dom, edukację, usługi lekarzy, prawo do adopcji, małżeństwa i wolności obywatelskich.

„Genialny Bolesław Prus fenomenalnie pokazał zaawansowane stadium procesu, w którym myślenie ekonomiczne pustoszy bezpowrotnie coraz większe obszary moralności, metafizyki, estetyki, idei.”

Prus próbuje nakłonić nas do zastanowienia się nad pytaniem: jaka jest cena tego, że wszystko ma swą cenę? Ryszard Koziołek odpowiada na to pytanie, „nie idąc na łatwiznę”. Wspierając się bestsellerem filozofa Michaela J. Sandela „Czego nie można kupić za pieniądze”, podaje sugestywne przykłady na powszechną dziś ekonomizację wszystkiego i wskazuje zagrożenia, jakie wynikają z postrzegania całokształtu życia w kategoriach zysku i straty.

Przykład pierwszy z brzegu: ekonomiczna motywacja do nauki. Gdy uczeń otrzymuje pieniądze za pozytywne oceny, nauka staje się produktem, a nie celem. Przestaje być ważne zdobywanie wiedzy, poszerzanie swoich horyzontów: liczą się stopnie, które przynoszą „zysk”. Ale co to za zysk właściwie? „Co będzie, kiedy szkoła się skończy i ustanie dopływ gotówki?” – pyta Ryszard Koziołek. Płacenie za naukę powoduje, że wartości, które powinny być instynktownie pożądane i bezinteresownie kultywowane, stają się towarem, który można kupić. Jakiego człowieka w ten sposób wychowamy? Czy będzie on szanował reguły społeczne, skoro już od najmłodszych lat wzrasta w przekonaniu, że pieniądze załatwią wszystko? Dziś jedyną odpowiedzią uczniów na propozycję nauczyciela, by zrobić coś na rzecz klasy, szkoły, jest przerażające: co z tego będziemy mieli? czy to na szóstkę? będzie wzorowe zachowanie? W tych samych kategoriach uczniowie podchodzą do wolontariatu. I oburzają się, gdy wzorowe zachowanie jednak ich omija. Rozumieją, że aby je otrzymać, muszą zbierać punkty i pochwały – w tym za wolontariat, ale samej idei wzorowego zachowania nie pojmują. Bezinteresowny uczeń to dziś rzadkie zjawisko – jak woda na pustyni. Nie inaczej jest w świecie dorosłych.

„Bezpośrednie wynagradzanie aktywności obywatelskiej to po prostu łapówkarstwo, które sprawia, że czynimy rzeczy właściwe z nagannych powodów. Płacąc dzieciom za czytanie czy za mówienie proszę lub dziękuję, korumpujemy potencjalną radość czytania lub naturalne wrastanie w kulturę uprzejmości. Altruizm, hojność, solidarność, zaangażowanie społeczne, empatia to nie dyspozycje, które można w człowieku pobudzić, motywując go ekonomicznie.”

W książce Ryszarda Koziołka znajdziemy teksty o klasykach polskiej literatury (w tym genialny esej o Kraszewskim), ale także rozważania o współczesnych pisarzach i ich dziełach. Z przyjemnością przeczytałam esej „Oczy architekta”, poświęcony Filipowi Springerowi i jego trzem książkom („dwie o architekturze PRL-u i jedna o zniknięciu z powierzchni ziemi dolnośląskiego miasteczka”). Zgodzę się z profesorem, że Springer nauczył nas, jak należy czytać architekturę, choć nie umiem się zdobyć na taką samą wyrozumiałość wobec fascynacji autora „Miedzianki” okresem PRL-u (może dlatego, że nie patrzę „oczami architekta”). Bardzo ciekawe są również rozważania o powieści historycznej: od Waltera Scotta i Aleksandra Dumasa przez powieść ratowniczą Henryka Sienkiewicza aż do najnowszej prozy historycznej, reprezentowanej przez „Koronę śniegu i krwi” Elżbiety Cherezińskiej.

„Dobrze się myśli literaturą” Ryszarda Koziołka to nie tylko zajmująca i z ogromnym znawstwem napisana książka. To także przewodnik dla czytelników takich jak ja, którzy pasjonują się literaturą, ale nie potrafią jej czytać i analizować równie wnikliwie. Profesor Ryszard Koziołek zrobił nam wspaniały prezent: pomógł nam pogłębić lekturę i dostarczył nowych czytelniczych wrażeń. Pod ich wpływem chyba sięgnę po „Lalkę”.