„Budujemy tak jak piszemy – żeby nie przepadały rzeczy dla nas ważne”.

Zanim skrytykujecie pucołowate krasnale w ogródku swojego sąsiada, sięgnijcie po „Architekturę szczęścia” Alaina de Bottona. Możliwe, że ugryziecie się w język.

W 1923 roku francuski przemysłowiec Henry Fruges zlecił sławnemu Le Corbusierowi zbudowanie domów dla jego robotników i ich rodzin. Zdaniem architekta, domy powinny być ascetyczne i czyste, zdyscyplinowane i oszczędne, pozbawione dekoracji. Uważał, że do najważniejszych ich funkcji należy zapewnienie schronienia, dostępu do światła i słońca oraz pewnej liczby pomieszczeń, nadających się do gotowania i życia rodzinnego. Wybudował więc La Corbusier robotnikom szereg identycznych prostopadłościanów z gołymi ścianami. Nie wziął pod uwagę, że w bardzo podobnych, betonowych hangarach spędzają oni cały roboczy dzień. Nie potrzebowali, by im jeszcze o miejscu pracy przypominać w domu. Dlatego też szybko przekształcili identyczne klocki Corbusiera w „indywidualne prywatne przestrzenie przypominające im o rzeczach, których zostali pozbawieni przez swoją pracę”. Stąd tapety w kwiaty i krasnale w ogrodzie. W swojej książce Alain de Botton udowadnia, że architektura ma swój znaczący wkład w poczucie szczęścia mieszkańców i popiera tę tezę licznymi oraz pasjonującymi przykładami.

Przykład pierwszy. Wizyta w restauracji McDonald`s. Samotność, niepokój, szybkie przeżuwanie, denerwująca krzątanina personelu, brakuje tylko wywieszki „Żryj i spieprzaj”. Jak zauważa de Botton: „można było pomyśleć, że przyjemniej i kulturalniej jada się w oborze (…). Wszystko było tu urządzone tak, by sprowadzić do absurdu wszelkie wzniosłe myśli – że istoty ludzkie mogą czasem postępować wobec siebie szlachetnie, nie oczekując za to żadnej nagrody, że spotkanie z drugim człowiekiem może być okazją do szczerej rozmowy, że życie jest warte tego, by je znosić… .” Po sąsiedzku Katedra Westminsterska, wypełniona zapachem kadzideł. Instynktowne zniżenie głosu do szeptu, intymność, zdumienie i rewerencja. Pod wpływem marmurów i mozaik można uwierzyć, że Jezus stąpał po wodzie. Katedra czyni nas lepszymi, roznieca w nas tęsknotę za doskonałością. Dwa miejsca, dwie różne reakcje.

Przykład drugi. W hotelowym pokoju u zbiegu autostrad, w slumsach czy w zapuszczonej kanciapie „optymizm i poczucie sensu wyciekają z nas jak woda z dziurawego wiadra”. Trudno wtedy uwierzyć w siebie, mieć aspiracje, poczuć energię i nadzieję. We wczesnym chrześcijaństwie teologowie uważali, że wyszukane wnętrza mają moc popychania człowieka ku doskonałości, wzmacniają w nas determinację do bycia dobrymi ludźmi: „to, czy człowiek ma szanse na rozkwit, zależy od tego, w jakim pokoju zamieszka”.

Najpiękniejsza jednak jest dla mnie koncepcja, że budynki mówią: o demokracji lub arystokracji, o otwartości lub arogancji, o sympatii dla przyszłości lub tęsknocie za przeszłością.

„Dzieła sztuki projektowania i architektury mówią nam w istocie o życiu, jakie powinno się w nich i wokół nich toczyć. Mówią o nastrojach, jakie chciałyby wywoływać i podtrzymywać w swoich mieszkańcach. Chroniąc przed chłodem i oferując pomoc natury mechanicznej, zachęcają nas jednocześnie, byśmy się stali ludźmi określonego rodzaju. Mówią o wizjach szczęścia.”

Dlatego jedni lubią nowoczesne wnętrza, a inni proste drewniane chatki, gdyż nasze gusty odzwierciedlają wartości, według których chcemy żyć:

„Kiedy czujemy, że dom nam się nie podoba, chodzić może o to, że nie lubimy temperamentu istoty lub człowieka, którego rozpoznajemy mgliście w jego elewacji – a gdy nazywamy inny budynek pięknym, polega to na odczuciu obecności osoby, którą chętnie zobaczylibyśmy w żywej postaci. To, czego szukamy w dziełach architektury, w ostatecznym rachunku nie jest tak bardzo odległe od tego, czego szukamy w przyjacielu. Przedmioty, które nazywamy pięknymi, to wersje ludzi, których kochamy”.

„Architektura szczęścia” Alaina de Bottona jest książką niezwykłą i tak pełną trafnych spostrzeżeń, że nie sposób w jednej recenzji odnieść się do nich wszystkich. Autor wspaniale (nierzadko przy użyciu zaskakująco pięknych metafor) opowiada o tym, jak architektura zgłębia nasze ukryte pragnienia, lęki i aspiracje, w jaki sposób odpowiada na konkretne ludzkie potrzeby i współtworzy naszą tożsamość, a wreszcie – jak pomaga nam zrozumieć, kim jesteśmy i co nas satysfakcjonuje.