Koty, duże i małe, są słodkie, pieszczośne i mruczuśne. Nie wtedy jednak, gdy pisze o nich Terry Pratchett.

Gardząc persami z rodowodem nieco krótszym od historii ludzkości i wdzięczącymi się do kamer syjamami, poszukuje on tego jedynego, doskonałego w swej kotowatości – kota Prawdziwego.

Prawdziwy kot nie nosi kokard i ma pyszczek, który wygląda, jakby ktoś wkręcił go w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą. Swoimi pokiereszowanymi uszami wychwytuje dźwięk otwierania drzwi lodówki, będąc dwa pomieszczenia dalej. Zdaniem członków Kampanii na rzecz Prawdziwych Kotów celem tego zwierza jest przejść przez życie tak, by ludzie jak najrzadziej się do niego wtrącali.

Hodowca kotów będzie wam godzinami opowiadał o niezwykłych i niesamowicie wydelikaconych, obciążonych chorobami genetycznymi rasach. Terry Pratchett prezentuje natomiast odmiany nie do zdarcia: Koty Farmowe, Fabryczne, Paskudnopyszczkowe, Koty Arcyzbrodniarzy i z Kreskówek, a także Koty Zielone, Bioorganiczne, Wspólnoty Piasku w Kuwecie i Całej Ziemi. Do wyboru, do koloru.

Nie cierpią one na egzotyczne, dziedziczne choroby. Czasem dokucza im niecierpliwość łap, gdy tyłek próbuje wyprzedzić resztę. A ciężarówka to przecież nie choroba.

Może to wy wybierzecie sobie kota. Bardziej prawdopodobne jednak, że to on wybierze sobie was. Zjawi się nie wiadomo skąd, sprawiając wrażenie, jakby był tu od zawsze.

Zanim nadacie mu imię, pamiętajcie, że niejednokrotnie przyjdzie wam wykrzykiwać je w nocy. Z karmieniem raczej nie będziecie mieli kłopotów: Prawdziwe koty żrą wszystko, co uda im się zwędzić ze stołu. Nawet masło. Jeśli zamierzacie uraczyć je karmą z puszki, zasada jest jedna: zawsze smakuje im ta, której akurat nie macie. I nie ma sensu od razu gnać do sklepu. Po zakupieniu przez was tuzina puszek, kotu natychmiast zmieni się gust.

„Poza tym kota nie można nauczyć niczego. Nie, absolutnie niczego. Może się wam wydawać, że można, ale to dlatego, że nie rozumiecie, co się naprawdę dzieje. Sądzicie, że kot posłusznie zjawia się punktualnie o dziesiątej wieczorem pod kuchennymi drzwiami na kolację. Z kociego punktu widzenia kleks na nogach został wyszkolony, żeby co wieczór wyciągać puszkę z lodówki.”

„Kot w stanie czystym” Terry`ego Pratchetta zachwyci wszystkich posiadaczy mruczków z charakterem. Połączy ich z autorem wspólnota niepowtarzalnych doświadczeń. Nie zawiodą się także fani pisarza. W książce odnajdziemy wszystkie cechy charakterystycznego stylu: lekkie pióro, specyficzny humor, kapitalne porównania i spiętrzone przypisy. Wyrazy uznania należą się tłumaczowi, Piotrowi W. Cholewie, który doskonale poradził sobie z zadaniem, czego dowodem mogą być choćby nazwy ras w rozdziale „Koty, które utraciliśmy”: bulkot, miauczer, chimiaumiaua, kotweiler, pussky czy dalmruktyńczyk. Zabawne rysunki do książki stworzył Gray Jolliffe.