Z satysfakcją odkryłam, że choć nie należę do wyjątkowej rodziny Smedrych, też posiadam pewien okulatorski talent: podobnie jak Australia, kuzynka Alcatraza, umiem się obudzić rano i wyglądać brzydko. Jakie to ekscytujące!

Uwierzyliście? Wasz błąd. Jestem tylko troszeczkę lepsza od Alcatraza. Małą odrobinkę  (i – oczywiście – zawsze wyglądam świetnie).

-Zaspojlerować ci? – powiedziałam po zakończeniu lektury drugiego tomu do syna, który jeszcze ślęczał nad tomem pierwszym. – Bastylia umrze.

-O nie!

Nieźle, co? Terminowałam u Alcatraza Smedry`ego. Przez całe dwa tomy, przeczytane od początku do końca, bez uprzedniego zaglądania na ostatnią stronę (żeby nie było… ). Strach pomyśleć, w jaką wredną małpę się przemienię, kiedy światło dzienne ujrzy tom trzeci… .

A więc Bastylia umrze. Będzie dużo płaczu, wyrzutów sumienia i cała seria testów potwierdzających, że jest bezwarunkowo, stuprocentowo martwa (od pytań pozostawionych bez odpowiedzi po szczypanie i kłucie jej w palec). Za to pewien królik urządzi sobie najlepsze przyjęcie urodzinowe świata. Uważajcie jednak, bo po tej superaśnej imprezie pozostał jeden bardzo wnerwiony, spragniony zemsty prosiaczek. Z bazuką. Poznacie go po bandanie i żądzy mordu w oczach. Gdyby kiedyś los postawił go wam przypadkiem na drodze… .

Alcatraz przeżyje drugi tom. Jakim cudem, nie wiem. Nie zaszkodzi mu ani wejście do Biblioteki Aleksandryjskiej, gdzie nie udaje się nikt o zdrowych zmysłach, ani spotkanie z jej przerażającymi kustoszami, którzy odbierają duszę – i to za co? Za wypożyczenie jednej książki! Swoją drogą jest to jakaś wskazówka dla zdesperowanych szkolnych bibliotekarek, próbujących z końcem roku szkolnego odzyskać od „roztargnionych” uczniów chociaż ułamkową część przetrzebionego księgozbioru. „Oddaj, łotrze, albo wyrwę ci duszę!” – przyznacie, że dobrze to brzmi. Odpowiednio mrocznie i złowrogo. Idealny bibliotekarski tekst. Ale przecież wy, nieuświadomieni Ciszlandczycy, którzy jeszcze nie mieliście w ręku jedynej uczciwej książki o naszym świecie (lepiej to nadróbcie), nadal dajecie się wodzić bibliotekarzom za nos i nabieracie się na ich niepozorny wygląd. Dobrze wam radzę: oddajcie zaległe książki natychmiast po przeczytaniu tej kapitalnej recenzji. Kara za zwłokę może być straszliwa. Bardziej nawet straszliwa niż wygląd mutanta z sekty Kości Skryby (spokojnie, spotkanie z nim Alcatraz również przeżyje).

Wracając do zasadniczego tematu, czyli kwestii moich talentów: nie zaliczam się do osób o przesadnie wybujałym wzroście. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo działa to na moją korzyść. Niewielki wzrost ustrzegł mnie na przykład przed powolnością myślenia, częstym defektem u ludzi wysokich, bowiem ich głowy znajdują się w bardziej rozrzedzonym powietrzu niż głowy niskich, więc mają mniej tlenu. Przykładem mojej błyskotliwości jest choćby ta recenzja. Łatwiej mi też coś znaleźć, ponieważ przebywam bliżej ziemi. Nigdy nie miałam problemów z wsiadaniem do malucha, a w budce telefonicznej nie dostaję klaustrofobii i skurczu mięśni. Mogłabym wam podać więcej faktów, potwierdzających empirycznie i naukowo moją przewagę nad ludźmi wysokimi, ale Kazań opracował już całą listę (strona setna i dalej), więc może sami wreszcie sięgnijcie po książkę Brandona Sandersona.

Czyli tak naprawdę Alcatraza Smedry`ego.

Chyba że jesteście seryjnymi zabójcami, którzy specjalizują się w czytaniu, by potem tropić autorów i pozbawiać ich życia w straszliwy sposób… .

„Jeśli podpadasz pod tę ostatnią kategorię, powinieneś wiedzieć, że tak naprawdę nie nazywam się ani Alcatraz Smedry, ani Brandon Sanderson. Nazywam się w istocie Garth Nix i znajdziesz mnie w Australii. Aha, i raz obraziłem twoją matkę. Co z tym zrobisz, ha?”