„Budzi się cichy dzwon, by zapowiedzieć Umarłych; zapala się ostatnią świecę, albowiem noc nadciąga…”
Dłonie pokryte bliznami, na szyi trybularz, śnieżnobiały kruk na ramieniu, mizerykordia i kadzielnica do obrony przed Umarłymi – oto starsza nowicjuszka Artemizja z klasztoru w Naimes, przyszła superbohaterka. Jak wszystkie dziewczęta przyjęte przez Szare Siostry posiada Dar Widzenia, co naraża ją na opętanie. Artemizja ma już jedno za sobą: od wczesnego dzieciństwa była we władzy popielnika, o czym przypominają jej poparzone, wykrzywione dłonie.
W przeciwieństwie do swoich koleżanek nasza bohaterka ceni sobie ciche życie w klasztorze, nawet jeśli oznacza to zajmowanie się trupami. Od czasu Smuty, która wstrząsnęła tym światem, duchy zmarłych nie przechodzą naturalnie do życia wiecznego, lecz powracają na ziemię, by gnębić żyjących. Mniszki z klasztoru odprawiają nad ciałami obrzędy, żeby temu zapobiec. Te bardziej doświadczone i uzdolnione potrafią kontrolować duchy uwięzione w relikwiach i wykorzystywać ich umiejętności do własnych celów: leczenia, obrony, itd. Margaret Rogerson opracowała na potrzeby książki całą hierarchię takich duchów, dzieląc je na pięć rzędów według stopnia mocy, począwszy od całkiem niewinnych i niegroźnych, takich jak promyczaki (dusze zmarłych dzieci), na siedmiu upiorach Piątego Rzędu kończąc. Tylko wespertyna jest w stanie władać tymi ostatnimi.
Mroczny klimat towarzyszy nam już od pierwszych stron: mamrocząca siostra Julianna z brudnymi, sięgającymi do pasa włosami, zatęchłe krypty, kości pokryte pajęczynami, duchy wyskakujące z cieni i krakanie kruków, powtarzających „Umarli! Umarli!”, tworzą niepokojący nastrój. Nie jest to jednak klasyczna opowieść grozy, lecz książka adresowana do młodzieży, o czym przypominamy sobie, gdy Artemizja staje się naczyniem dla jednego z upiorów i zaczyna prowadzić z nim rozmowy:
„Ciekaw jestem, ile godzin dziennie zakonnice wdychają dym z kadzidła. To musi się jakoś odbijać na waszych mózgach”.
Na całe szczęście romansu z tego nie będzie, ale bohaterka tak bardzo przywiązuje się do swego upiora, że wpada w panikę za każdym razem, gdy ten zbyt długo milczy (jak wiadomo, baby lubią sobie pogadać). Z drugiej strony bez jego wsparcia ledwie radziła sobie z pospolitym zacieniem, a teraz potrafi jednym gestem spopielić pół armii duchów – kto by chciał zrezygnować z takiej mocy?
Margaret Rogerson stworzyła ciekawe uniwersum z intrygującą, tajemniczą przeszłością i z całą rzeszą rozmaitych duchów (charłaki, mrozaki, ondyny, skażeńce, furie, penitenci, biali wikariusze, itd.). Pierwszoosobowa narracja sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie, a liczne opisy starć z nadprzyrodzonymi bytami zapewniają wystarczająco dużo wrażeń, by nie było nudno. Polecam z przyjemnością tym młodym ludziom, którzy wolą czytać niż szaleć na imprezach.
Dodaj komentarz