Film Stanleya Kubricka zmienił oblicze kina. To niezwykła, zachwycająca rozmachem wizja drogi, jaką przebywa ziemskie życie – od jaskiń plejstocenu do gwiazd. Nie byłoby jednak tej wizji bez powstającej równolegle z nią książki.
Film jest efektem współpracy ambitnego amerykańskiego reżysera z ambitnym brytyjskim pisarzem. Arthur C. Clarke, niestrudzony propagator kosmonautyki, futurolog i wizjoner (dwukrotnie nominowany do Nagrody Nobla!), wykorzystał swoje opowiadanie zatytułowane „Posterunek”, by na jego kanwie stworzyć scenariusz opowieści, będącej próbą odpowiedzi na dręczące ludzkość pytania: czy jesteśmy sami we Wszechświecie? dlaczego jeszcze nikogo nie spotkaliśmy? Choć mamy tu do czynienia z powieścią, a więc z fikcją, wizja Clarke`a, obejmująca całą historię ludzkości i śmiało sięgająca ku odległym planetom, wywiera na czytelniku ogromne wrażenie i wciąż wpływa na nasze wyobrażenie możliwej przyszłości.
„Odyseja kosmiczna 2001” to opowieść o historii ludzkości, której przewagę ewolucyjną zapewnił kontakt z pewnym czarnym monolitem. Miało to miejsce w odległej przeszłości w Afryce, gdy „Nowa Skała” wywołała zmiany na poziomie genetycznym i psychicznym u pewnej grupki małpoludów. Zaprogramowane do używania narzędzi małpoludy szybko zyskały przewagę nad pozostałymi gatunkami, a odkrycie broni zapewniło im dominację na planecie:
„Bez broni, choć ludzie często używali jej przeciwko sobie nawzajem, człowiek nigdy nie podbiłby świata. Włożył w nią serce i duszę i przez wieki mu służyła.
Ale teraz, póki bron istnieje, jego przetrwanie znowu nie jest przesądzone”.
W dwudziestym wieku Ziemia jest już przeludniona i wyeksploatowana, jej mieszkańcom doskwiera brak żywności. Trwa permanentny kryzys, katastrofa zbliża się wielkimi krokami, ale uzbrojone po zęby narody wciąż nie potrafią ze sobą współpracować. Zagłada mieszkańców Ziemi zdaje się być przesądzona. Nie wiadomo tylko, co nadejdzie pierwsze: wojna nuklearna czy powszechny głód. Właśnie wtedy w jednym z kraterów Księżyca zostaje znaleziona płyta z czarnego jak smoła materiału, ewidentny dowód istnienia inteligentnego życia poza Ziemią.
„Po dziesięciu tysiącach lat człowiek znalazł wreszcie coś równie ekscytującego jak wojna. Niestety jeszcze nie wszystkie kraje do tego dojrzały”.
W kierunku pierścieni Saturna wyrusza na rekonesans statek „Discovery”. Ta pierwsza tak daleka misja jest podróżą w jedną stronę, a jej prawdziwy cel znają tylko superinteligentny komputer pokładowy HAL 9000 oraz zahibernowani członkowie załogi. Problem w tym, że Hal, zmuszony do okłamywania dowodzącego statkiem Bowmana, przechodzi coś w rodzaju nerwowego załamania. Konflikt poleceń wywołuje w nim poczucie winy: chcąc zniszczyć dowody swoich kłamstw, doprowadza do tragedii. Powodzenie misji staje pod znakiem zapytania.
Najbardziej w książce zachwyciły mnie zjawiskowe opisy niewyobrażalnej kosmicznej przestrzeni: księżycowy pejzaż i surowe piękno księżycowych gór, olśniewająco biała Europa, ogromny Jowisz mieniący się odcieniami czerwieni, różowości i żółci, przypominające misterną papierową wycinankę półprzezroczyste pierścienie Saturna, które czynią z tej planety prawdziwy klejnot Układu Słonecznego i wreszcie Japetus, trzeci co do wielkości księżyc Saturna, z jedną półkulą ciemną, a drugą niezwykle jasną – miejsce docelowe statku „Discovery”. Dzięki sprawnemu pióru Clarke`a i jego przeogromnej wiedzy czułam się tak, jakbym osobiście brała udział w eksploracji kosmosu: spożywałam posiłki przy zerowej grawitacji, przemierzałam usianą kraterami księżycową równinę wielkim ruchomym laboratorium na ośmiu elastycznych kołach, siedziałam w kapsule próżniowej, podróżowałam księżycowym wahadłowcem. W utworzonej na Księżycu Bazie Klawiusz spotkałam przedstawicielkę pierwszego pokolenia urodzonego poza Ziemią („Dzieci szybko rosną przy niskiej grawitacji. Ale nie starzeją się tak prędko, będą żyły dłużej niż my”). I wreszcie – last but not least – byłam świadkiem nawiązywania kontaktu z cywilizacją pozaziemską. Arthur C. Clarke zafundował mi przeżycia tak niezwykłe, że pozostaną w mej pamięci na długo.
„Odyseja kosmiczna 2001” jest jednocześnie krytyką niszczącej rywalizacji ludzi i pochwałą ich dążenia do nieustannego przekraczania granic. Lektura książki wzbudza też ogromny szacunek dla wybitnych umysłów świata nauki, dzięki którym możemy realizować nasze śmiałe plany. Wystarczy sięgnąć po powieść Clarke`a, by choć w przybliżeniu uświadomić sobie, jak ogromna techniczna wiedza stoi za ludzkimi ambicjami. Historia homo sapiens (od pierwszego prymitywnego narzędzia do skutecznego wyrwania się z niewoli ziemskiej grawitacji), niewyobrażalnie odległa wyprawa, przejmująca samotność człowieka we Wszechświecie i nadzieja, że jednak ktoś tam jeszcze jest – oto “Odyseja kosmiczna 2001” w skrócie. Przeczytajcie koniecznie.
Dodaj komentarz