Nauka na tropie życia pozagrobowego.
„Byłoby dla mnie szczególnie uspokajające, gdybym wierzyła, że znam odpowiedź na pytanie: co dzieje się z nami po śmierci? Czy po prostu gaśnie światło i zapadamy w drzemkę trwającą miliony lat? Czy też jakaś cząstka mojej osobowości, jakaś cząstka mnie, żyje nadal? Jak to się odczuwa? Jak będzie wyglądał mój dzień? Czy będę mogła gdzieś tam podłączyć się z moim laptopem?”
Mary Roach napisała książkę dla tych wszystkich, którzy bardzo by chcieli uwierzyć w duszę i czekające ją życie wieczne, ale – podobnie jak ona – mają kłopot z przyjęciem wszystkiego na wiarę. Postanowiła poszukać twardych dowodów, zawierzając raczej obszernym przypisom niż relacjom okraszonym „tandetnym dramatyzmem”. Podczas swoich badań wykazała się nie tylko niezwykłą dociekliwością i skrupulatnością, ale przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Powstała z tego książka nietuzinkowa, zaskakująca i pełna czarnego humoru.
Poszukiwania „twardych dowodów” rozpoczynamy w Indiach, które są ojczyzną reinkarnacji i mają nawet swoje Międzynarodowe Centrum Badań nad Przetrwaniem (duszy) oraz Reinkarnacją. Jego pracownicy nie traktują wędrówki dusz wyłącznie w kategoriach metafory czy koncepcji religijnej. Dla sceptycznie nastawionej autorki, wierzącej w wyniki badań naukowych, spotkanie z nimi będzie ciekawym doświadczeniem.
„Doktor Rawat informuje mnie, że sprawa, którą będziemy się zajmować, jest dość typowa. Chłopiec o imieniu Aishwary, w wieku około trzech lat zaczął opowiadać o ludziach z poprzedniego życia. Dziewięćdziesiąt pięć procent dzieci przebadanych przez Stevensona zaczynało opowiadać o poprzednim życiu między drugim a czwartym rokiem życia, a do piątego o wszystkim zapominało.
– Typowa jest również nagła, gwałtowna śmierć PO.
– Przepraszam, po czym?
– Poprzedniej osobowości”.
To dopiero początek. Wkrótce przekonamy się, że Mary Roach to kobieta, która żadnych wyzwań się nie boi i wszędzie wściubi swój ciekawski nos.
Podczas lektury będziemy mieli okazję dowiedzieć się, w jaki sposób próbowano zważyć duszę i jak wyliczyć wagę Jezusa („Bezcielesny Jezus przeliczany jest w rozdziale 17 i wychodzi, że waży 364 gramy – prawie funt!”). Poczytamy o złotych czasach ektoplazmy i o kontaktach z umarłymi. Razem z autorką weźmiemy udział w trzydniowym kursie „Podstawy Umiejętności Mediumicznych” – niestety, usiądziemy w oślej ławce. W towarzystwie Łowców Duchów wybierzemy się do nawiedzonych miejsc i poznamy „sprawdzony” sposób na usunięcie klątwy z domu.
W książce znajdziemy również informacje o telekomunikacji ze zmarłymi, o nawiedzeniach generowanych w laboratoriach, o rejestrowaniu głosów zmarłych za pomocą magnetofonu (EVP), o śmierci klinicznej oraz o infradźwiękach. Mary Roach niestrudzenie będzie poszukiwała choć cienia dowodu na to, że ludzie opuszczają swoje ciała w momencie śmierci, a śmierć biologiczna nie jest równoznaczna „z końcem drogi osobowości”. Czy jej wysiłki zakończą się sukcesem? A może wiary nie da się zastąpić nauką?
„Czy możliwa jest wiara bez wiedzy? Mnóstwo ludzi powie wam, że wiedzą, że Bóg istnieje, i to jest dla nich taka sama wiedza jak to, że Ziemia jest okrągła, a niebo błękitne. Ale jest też mnóstwo ludzi, być może nawet jest to większość tych, co wierzą w Boga, którzy nie mają takich roszczeń. Oni wierzą, nie wiedząc”.
„DUCH. Nauka na tropie życia pozagrobowego” to książka przewrotna, niezwykle zabawna, ale też dająca do myślenia. Choć współczesna nauka nie jest w stanie udzielić jednoznacznych odpowiedzi na dręczące nas pytania, wciąż trwają badania, co, moim zdaniem, świadczy o tym, że nie chcemy pogodzić się z ostatecznością śmierci. Nawet więc jeśli sceptycy i rozmaici demaskatorzy w końcu odniosą zwycięstwo w tym sporze, będzie ono miało bardzo gorzki smak.
Dodaj komentarz