Współczesna baśń o Azylu i jego osobliwych mieszkańcach. Oryginalna i warta przeczytania.
„Było sobie raz miasteczko zagubione wśród lasów, miasteczko, w którym stały domy o pomylonej numeracji, miasteczko splątanych uliczek, wzdłuż których gęsto rosły drzewa, miasteczko pełne bluszczu, krzaków bzu i kępek wrzosu”.
W książce „Gdzie śpiewają diabły” Magdalena Kubasiewicz przywołuje romantyczne hasła, znane nam doskonale z „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza. Zwolennik „szkiełka i oka”, Piotr, poszukuje informacji o swej zaginionej siostrze bliźniaczce, Ewie, reprezentującej „czucie i wiarę”. Trop prowadzi go do Azylu, niesamowitego miasteczka zamieszkanego przez bardzo dziwną społeczność, która od początku traktuje go jak intruza. Dzieją się tam rzeczy niepojęte i przeczące zdrowemu rozsądkowi, tajemnicze, niezwykłe, baśniowe. Racjonalny umysł Piotra nie przyjmuje ich do wiadomości, ponieważ burzą one jego poukładany światopogląd, wywołują niepokój. To spotkanie z nieznanym wytrąca go z codziennej rutyny i pozwala mu wreszcie zrozumieć, co czuła jego bliźniaczka, zmuszona do życia w racjonalnym do bólu świecie: niezrozumiana, ignorowana, wyobcowana – podobnie jak Piotr w Azylu.
„Nigdy nie lubił bajek, nawet jako kilkulatek wolał przeglądać atlasy przyrodnicze albo książki z obrazkami przedstawiającymi planety, gwiazdy i czarne dziury. To Ewa ślęczała nad Baśniami z tysiąca i jednej nocy, Ewa zaczytywała się w przygodach małej Alicji, Ewa znała na pamięć baśnie Andersena”.
Azyl rządzi się swoimi prawami i przyjmuje tylko tych, którzy dostrzegają i czują więcej: uciekinierów z cywilizowanego świata, poturbowanych psychicznie outsiderów i uduchowionych dziwaków. Tutaj każdy z nich może wybrać sobie dom i stworzyć własną wersję opowieści o Diable i czarownicy. Azyl oferuje bezpieczne schronienie – przynajmniej do czasu. Kiedy w miasteczku zaczynają ginąć mieszkańcy, stare zasady przestają obowiązywać, a tubylcy ruszają na polowanie…
W książce Magdaleny Kubasiewicz młody dorobkiewicz i prawdziwy mieszczuch trafia do zagubionej wśród wzgórz i lasów miejscowości, pełnej wrzosów, bzów i dawnej magii. To właśnie opisy Azylu – odrealnione, nastrojowe, oniryczne – spodobały mi się najbardziej. Strzępki obrazów, ruch ułowiony kątem oka, mgliste wizje, zagadkowe rytuały, złudzenia, halucynacje oraz tajemnicze, niejednoznaczne postacie sprawiają, że – podobnie jak w baśniach – zaciera się granica między światem realistycznym a magicznym. W Azylu nic nie jest tym, czym się wydaje. Szkiełko i oko nie wystarczą, by zgłębić jego sekrety. Racjonalne umysły zobaczą w nim jedynie zapyziałą, staroświecką dziurę, która jest koszmarem dla listonosza. Dla racjonalnych umysłów nie ma w Azylu miejsca.
„- Co was wszystkich tu ściąga? Patrycja, ty, moja siostra. Rzucacie wszystko, żeby zamieszkać w wiosce na krańcu świata.
Powtarzająca się historia. Dwie kobiety, które zniknęły bez śladu, by odnaleźć się w Azylu. Chłopak, ewidentnie obawiający się potencjalnego pościgu. Przedziwny zbieg okoliczności.
– Nie znałem ich. Mogę mówić jedynie za siebie – odparł Adrian. – Może zwabił je śpiew Diabła, który szuka swojego serca”.
Co przydarzyło się Ewie? Jakie tajemnice spoczywają na dnie mrocznego jeziora? Która z opowieści o Diable i czarownicy jest prawdziwa? Jeśli lubicie baśnie, sami poszukajcie odpowiedzi.
Dodaj komentarz