„Bo mądry człowiek wie, że nie wie wszystkiego, a roztropny szanuje to, nad czym nie ma kontroli”.
Wydawnictwo Vesper przygotowało prawdziwy zamach na kieszenie polskich czytelników. Publikuje – jedna po drugiej – takie pozycje, o których wszyscy słyszeli, ale niewielu dotąd miało okazję je przeczytać. Nawet jeśli pojawiły się wcześniej jakieś polskie przekłady, gustowne, eleganckie wydania sygnowane przez Vesper biją je na głowę. Płaczemy więc i płacimy, bo któż z nas zdoła się oprzeć takim rarytasom? Ja poddałam się bez walki.
„Zagadnienie, jakiego dotyczy niniejsza książka, jest wprawdzie stare jak świat, ale i tak powinno się je polecić uwadze dzisiejszych czytelników – zwłaszcza tych o filozoficznych skłonnościach”.
Historię rodziny z Amityville rozsławiło kino, nikomu więc nie zrobię krzywdy, jeśli pokrótce ją streszczę. Amerykańska rodzina Lutzów – George, jego żona Kathy i jej troje dzieci z poprzedniego małżeństwa – poszukuje dla siebie domu. Lutzowie chcą, aby posesja znajdowała się na wybrzeżu Long Island, nad wodą i służyła jednocześnie za siedzibę firmy geodezyjnej George`a. Gdy trafiają na duży, trzykondygnacyjny budynek przy Ocean Avenue 112, myślą tylko o jego bardzo okazyjnej cenie. Zupełnie nie przejmują się tragedią, która miała w nim miejsce nocą 13 listopada 1974, kiedy dwudziestotrzyletni Ronald DeFeo zabił swojego śpiącego ojca, matkę, dwóch braci i dwie siostry – rzekomo pod wpływem „głosów”. Nie wierzą w gusła i zabobony, ale dysponują sporą wiedzą na temat rynku nieruchomości: taka okazja nie trafi się po raz drugi. Szybko podejmują decyzję i już osiemnastego grudnia wprowadzają się do nowego domu. Dwadzieścia osiem dni później uciekają stamtąd, porzucając cały swój majątek.
Książkę Ansona zaliczyć można do horrorów architektonicznych, skoncentrowanych na nawiedzonym domostwie i złych mocach, prześladujących mieszkańców:
„Utwory tego nurtu pokazują w fazie początkowej nowych lokatorów, którzy zostają wprowadzeni do opętanego lokum po to, by uczestniczyć w ponownym odegraniu posępnych zdarzeń z przeszłości. Fabuły tego rodzaju opowiadają historię odradzania się Zła, opierając akcję na rekonstrukcji zbrodniczej przeszłości i grzechów dawnych lokatorów”.
(Anita Has-Tokarz „Horror w literaturze współczesnej i filmie”)
Siły ciemności atakują Lutzów niemal natychmiast, próbując ich opętać i uwięzić. Zwykle grzeczne dzieci zaczynają się bić, Kathy czuje na sobie widmowe ramiona, a George miewa coraz częstsze ataki wściekłości. W domu ciągle panuje dokuczliwy chłód, pokój na piętrze wypełnia się muchami, na ścianach pojawia się galaretowata, zielona substancja, a mała Missy zaprzyjaźnia się z niewidzialną świnią, która przedstawia się jako „Jodie”. W piwnicy George odkrywa sekretny pokój, cały pomalowany na czerwono, a pod frontowymi schodami okrągły otwór studni, nieuwzględnionej w planach budynku. Ksiądz Frank Mancuso, który próbuje pomóc uwięzionej w nawiedzonym domu rodzinie, pada ofiarą kolejnych „plag”. Świat nadprzyrodzony coraz śmielej manifestuje swoją obecność, zagrażając życiu dorosłych i dzieci. Dom okazuje się pułapką: Zło gnieździ się w miejscu, które zwykliśmy kojarzyć z bezpieczeństwem, przez co jest bardziej realistyczne, niż byśmy sobie tego życzyli.
Jay Anson podjął liczne próby uwiarygodnienia swojej historii. Jego relacja ma sprawozdawczy, paradokumentalny charakter, choć badacze znaleźli w niej wiele nieścisłości. Jak zauważa w posłowiu Bartosz Czartoryski, Anson podrasował to, co usłyszał od George`a i Katy, by uczynić historię bardziej niesamowitą, co pozwoliło mu na niej zarobić (kupił prawa do tej opowieści i zaraz sprzedał je filmowcom). Nie zamierzam wdawać się w dyskusje na temat autentyczności tego przekazu: kto chce, niechaj wierzy. Dla mnie była to po prostu ciekawie napisana historia z dreszczykiem, obrazująca podświadome lęki współczesnego człowieka, który nigdzie, nawet we własnym domu, nie czuje się bezpiecznie. Można się również zastanawiać, w jakim stopniu paranormalne zdarzenia były projekcją owych lęków, odbiciem duszy nowych lokatorów, tego, co już mieli w sobie. Rodzina Lutzów nie jest przecież pozbawiona problemów: George z dnia na dzień stał się ojcem trójki przybranych dzieci, dodatkowo mnożą się problemy w pracy, pojawiają się kłopoty finansowe, a przeprowadzka do nowego domu to dla wszystkich duża zmiana i prawdziwe wyzwanie. Psychologiczny wpływ domu w Amityville może wynikać z osobistych projekcji jego mieszkańców.
Jest jeszcze inna możliwość interpretacji tych wydarzeń. Wspólną cechą wszystkich opowieści o nawiedzonych domach jest silny związek budynków z ich pierwszymi mieszkańcami albo złowrogimi wydarzeniami, które miały tam miejsce. Echa ludzi, wydarzeń, nastrojów odciskają na nich swój ślad, stanowią ducha tych miejsc (genius loci). Jak zauważa Aaron Mahnke, gospodarz znanego podcastu „Lore” i autor serii książek, od „Makbeta” po „American Horror Story”, od powieści Shirley Jackson po dzieła Stephena Kinga, po wielokroć dowiedziono, jak ogromny wpływ wywiera dom na mieszkańców:
„Nasze miejsca zamieszkania potrafią żyć własnym życiem. Wypełniamy je swoją osobowością, uroczystościami, a czasem też tragediami. I choć możemy je opuścić – pakując się i wyprowadzając czy porzucając też ten ziemski padół – często zostawiamy za sobą kawałki siebie.
Echa naszej obecności pozostają po naszych przenosinach i czasem odkrywają je inni, niczym zapomniane kartonowe pudło w zakamarku strychu. Niektórzy nazywają te echa duchami. Inni uważają, że to złe wibracje. Nie sądzę, by ktoś z nas się mylił, niezależnie od tego, jakimi mówimy językami. Ostatecznie coś zostawiamy za sobą i nie zawsze da się to łatwo zobaczyć”.
Tak naprawdę każdego dnia chodzimy po śladach tych, którzy byli tu przed nami: powtarzamy ich czynności, wydeptujemy te same ścieżki. „Zmarli to nasi sąsiedzi i współmieszkańcy” – stwierdza w „Historiach cmentarnych” Boris Akunin. „Chodzimy po ich kościach, korzystamy ze zbudowanych dla nich domów, spacerujemy pod koronami drzew, które oni posadzili”. Niezależnie więc od tego, czy wierzymy w zjawy, czy też nie, w naturalny sposób dzielimy wspólne przestrzenie z duchami przeszłości, które uświadamiają nam nieuchronność przemijania i naszą własną śmiertelność.
Dodaj komentarz