21 najważniejszych pytań, przed którymi stanęła ludzkość.
Yuval Noah Harari w dwóch poprzednich głośnych książkach zajmował się naszą przeszłością i przyszłością. „21 lekcji na XXI wiek” to napisana z rozmachem, pełna informacji i intrygujących hipotez charakterystyka czasów obecnych, która ma pomóc nam przygotować się na nadchodzącą, rewolucyjną przyszłość.
„W niniejszej książce chcę przyjrzeć się z bliska temu, co tu i teraz. Skoncentruję się na sprawach bieżących oraz na najbliższej przyszłości ludzkich społeczeństw. Co dokonuje się na naszych oczach? Na czym polegają dzisiaj największe wyzwania, jakie najważniejsze decyzje musimy podjąć? Na co powinniśmy zwrócić uwagę? Czego mamy uczyć dzieci?”
„Od tępienia komarów do tępienia myśli”
Zdaniem Harariego, największe wyzwania stawia obecnie przed nami połączenie biotechnologii i technologii informacyjnej. Coraz szybsze tempo rewolucji technicznej zwiększa w ludziach poczucie dezorientacji i rodzi nowe, nieznane dotąd zagrożenia. W przeszłości zdobyliśmy władzę oddziaływania na rzeczywistość zewnętrzną, co pomogło nam przekształcać świat – robiliśmy to tak bezmyślnie, że doprowadziliśmy do ekologicznej katastrofy. Co się stanie, gdy zyskamy możliwość przekształcania naszych mózgów i wpływania na emocje? Jak słusznie zauważa Harari, ludziom zawsze dużo lepiej wychodziło wynajdywanie narzędzi niż ich mądre używanie, możemy więc spodziewać się, że majstrowanie przy złożonym ludzkim wnętrzu doprowadzi do kolejnej katastrofy. Neuronauka i ekonomia behawioralna już dziś pozwalają naukowcom „zhakować” ludzi: rozgryzły na przykład, w jaki sposób podejmujemy decyzje.
„Okazało się, że nasze decyzje w każdej sprawie – od wyboru jedzenia po wybór partnerów – wynikają nie z jakiejś tajemniczej wolnej woli, lecz raczej z miliardów neuronów w ułamku sekundy obliczających prawdopodobieństwa. Osławiona ludzka intuicja jest w rzeczywistości rozpoznawaniem wzorców. (…) Oznacza to, że sztuczna inteligencja może osiągać lepsze od ludzi wyniki nawet w zadaniach, które podobno wymagają intuicji”.
To z kolei oznacza postępującą automatyzację w kolejnych dziedzinach oraz coraz mniej miejsc pracy dla ludzi. Niepotrzebni pracownicy będą musieli znaleźć sobie nowe zajęcia, ale kłopot polega na tym, że prawdopodobnie będą one wymagały wysokich kompetencji: „w 2050 roku kasjer albo włókniarz, który straci stanowisko na rzecz robota, raczej nie będzie mógł podjąć pracy w dziedzinie badań nad nowotworami, jako operator drona albo członek zespołu człowiek-SI w bankowości”. Na naszych oczach do lamusa przechodzą idee „pracy na całe życie” i „zawodu na całe życie”. Rewolucja, jaką niesie ze sobą postęp techniczny, oznacza dla ludzi konieczność bezustannego uczenia się i przekwalifikowywania, a wielokrotna zmiana zawodu i niepewność zatrudnienia z pewnością wystawią na próbę naszą odporność na stres.
„Gdy dorośniesz, możesz nie mieć pracy”
Jak przygotować nasze dzieci do życia w takim świecie? Przede wszystkim należy zreformować przestarzały system edukacji. W czasach, gdy zalewają nas olbrzymie ilości informacji (i celowej dezinformacji) wtłaczanie do dziecięcych głów kolejnych informacji to ostatnia rzecz, którą powinna robić szkoła. Po co uczyć się na pamięć kolejnych faktów z wielu (często nieinteresujących ucznia) dziedzin, skoro potrzebne wiadomości można uzyskać błyskawicznie za pomocą paru kliknięć? Dzisiejszym młodym ludziom nie jest potrzebna kolejna porcja informacji, lecz zdolność ich wyszukiwania i rozumienia, odróżniania tego, co ważne, od śmieci, umiejętność oparcia się pokusie marnotrawienia czasu na kolejne filmiki z kotkami czy plotki z życia gwiazd. Po co wymagać od ucznia czwartej klasy szkoły podstawowej znajomości budowy roweru czy liścia, skoro sami nie wiemy, jak będzie wyglądał świat i rynek pracy w 2050 roku i jakich umiejętności będzie od niego wymagał? Jedno jest pewne: nie wyuczonych na pamięć i oderwanych od życia. W zachodniej edukacji odchodzi się od nauczania na rzecz uczenia się: zadanie szkoły polega więc na tym, by nauczyć ucznia, jak skutecznie ma uczyć się sam – bo uczył się będzie przez całe życie. W polskich szkołach wciąż pokutuje stary model, co – jako nauczycielka i rodzic – stwierdzam z przykrością.
„Czego zatem powinniśmy uczyć? Wielu ekspertów zajmujących się pedagogiką twierdzi, że szkoły powinny przestawić się na uczenie czterech K – krytycznego myślenia, komunikacji, kooperacji i kreatywności. Ujmując to szerzej, szkoły powinny kłaść mniejszy nacisk na umiejętności techniczne, a silniej akcentować uniwersalne umiejętności życiowe. Najważniejsza będzie zdolność radzenia sobie ze zmianą, uczenia się nowych rzeczy i zachowywania równowagi psychicznej w nieznanych sytuacjach. Aby nadążać za tempem świata w 2050 roku, trzeba będzie nie tylko tworzyć nowe pomysły i produkty, lecz także, a może przede wszystkim, raz po raz tworzyć na nowo samego siebie”.
„Do kogo należą dane, do tego należy przyszłość”
Kolejne istotne dla mnie kwestie, poruszane przez Harariego, to rozpad międzyludzkich więzi i pogłębiające się nierówności społeczne. W XXI wieku, pomimo globalnego zunifikowania, podziały między ludźmi wciąż istnieją, a nawet zaczynają się pogłębiać.
„Globalizacja z pewnością przysłużyła się ogromnej części ludzkości, widzimy jednak oznaki rosnącej nierówności i pomiędzy różnymi społeczeństwami, i w łonie każdego z nich. Pewne grupy coraz bardziej monopolizują owoce globalizacji, podczas gdy całe miliardy ludzi pomija się przy ich podziale. Już dzisiaj najbogatszy 1 procent posiada połowę bogactwa świata”.
Skupieniu całego bogactwa i władzy w rękach niewielkiej elity można jeszcze spróbować zapobiec: kluczową sprawą, zdaniem Harariego, jest uregulowanie kwestii prawa własności danych. Tacy giganci jak Facebook czy Google dostarczają nam rzekomo darmowe informacje, usługi i rozrywkę, a tak naprawdę ceną za to wszystko są nasze dane – w świecie przyszłości bezcenne.
„Obecnie ludzie chętnie oddają swe najcenniejsze skarby – czyli dane osobowe – w zamian za darmowe skrzynki e-mailowe i filmiki ze śmiesznymi kotkami. Przypomina to trochę czasy, kiedy plemiona afrykańskie i indiańskie nieświadomie sprzedawały europejskim imperialistom całe kraje w zamian za kolorowe paciorki i tanie świecidełka”.
Rozwój technologii przyczynił się do rozpadu ludzkich społeczności i odcieleśnienia życia: ludzie tracą kontakt ze swoim ciałem oraz z innymi ludźmi.
„Przez miliony lat ludzie przystosowali się do życia w niewielkich grupach złożonych z kilkudziesięciu osób. Nawet dzisiaj dla większości z nas jest nierealne znać (tak naprawdę) więcej niż sto pięćdziesiąt osób, bez względu na to, iloma znajomymi na Facebooku się chwalimy. Bez tych grup ludzie czują się samotni i wyobcowani.
Niestety, w ciągu minionych dwustu lat połączone bliskimi więziami społeczności faktycznie sukcesywnie się rozpadały. Próba zastąpienia niewielkich grup ludzi, którzy rzeczywiście znają się nawzajem, wyobrażonymi społecznościami narodów i partii politycznych nigdy się w pełni nie powiodła. Miliony twoich braci w rodzinie, jaką jest naród, oraz miliony twoich towarzyszy w partii komunistycznej nie mogą dać ci poczucia bliskości, jakie zapewnia jeden prawdziwy brat czy przyjaciel. Wskutek tego ludzie prowadzą coraz bardziej samotne życie na pospinanej coraz większą liczbą połączeń planecie. I właśnie to zjawisko może być źródłem wielu społecznych i politycznych wstrząsów naszych czasów”.
Media społecznościowe nigdy nie zastąpią nam prawdziwej wspólnoty. Mogą przyczynić się do jej zawiązania, ale aby naprawdę zakwitła, musi zaistnieć w prawdziwym życiu. Tymczasem, jak słusznie zauważa Harari, to, co dzieje się online, dokonuje się kosztem tego, co mogłoby się wydarzyć offline: pogrążona w facebookowych nowinkach zrezygnuję z rowerowej wycieczki z prawdziwymi ludźmi. Tutaj ujawnia się również fundamentalna różnica między sferą online a offline: społeczności wirtualne są odcieleśnione i pozbawione głębi. Mogę zachwycać się urokliwymi zdjęciami pól i lasów, zamieszczanymi w internecie, ale nie poznam ich wszystkimi zmysłami, nie doświadczę na sobie zbawiennego wpływu natury.
„W ciągu ostatniego stulecia technika oddalała nas od naszych ciał. Traciliśmy zdolność zwracania uwagi na to, co czujemy za sprawą zmysłów zapachu i smaku. Zamiast tego pochłaniają nas smartfony i komputery. Bardziej interesuje nas to, co się dzieje w cyberprzestrzeni, niż to, co się dzieje na ulicy”.
To właśnie odseparowanie od własnego ciała, zmysłów i materialnego otoczenia jest przyczyną naszego wyobcowania i dezorientacji. Ludzie przez miliony lat doskonale sobie radzili bez religii i bez narodów, nie mogą jednak żyć szczęśliwie odcięci od materialnego świata i własnych ciał. Wielogodzinne surfowanie po necie nigdy nie zastąpi nam prawdziwego spotkania w gronie przyjaciół, tak jak najbardziej wzruszające fotki kociaków nie zastąpią przyjemności obcowania z takim kotkiem na żywo.
„21 lekcji na XXI wiek” Harariego to książka zachwycająca bogactwem faktów i prowokująca do myślenia. Lektura obowiązkowa dla każdego, kto wybiega myślami poza dzisiejszą zawartość garnka. Można się z niektórymi tezami autora nie zgadzać, można oskarżać go o nadmierny pesymizm, nie da się jednak zaprzeczyć, że 21 lekcji Harariego otworzy nam oczy bardziej niż kilka semestrów w niejednej szkole.
Dodaj komentarz