Jedna z najpiękniejszych i najzabawniejszych baśni fantasy, jakie kiedykolwiek napisano.
Słynny pięcioksiąg „Był sobie raz na zawsze król” T. H. White`a należy do arturiańskiego kanonu fantasy i jest porywającym retellingiem historii Artura, legendarnego króla Brytanii. Andrzej Sapkowski w swoim „Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini” napisał, że to „klasyka absolutna, pierwsza dziesiątka”. Musiałam przeczytać.
„Nie byle jaki pierwszy z brzegu kraj,
Gdzie las, powietrze i woda,
Ale Wyspę Gramarii odwiedzimy dziś –
Czeka nas tam Przygoda”.
Działo się to za czasów Uthera Pendragona w Gramarii, „w dobie Wesołej Starej Anglii, gdy zażywni baronowie jadali palcami”:
„W owych czasach nikomu się nie śniło o bezrobociu: przeciwnie, wszędzie było mało rąk do pracy. Lasy rozbrzmiewały odgłosami rycerzy walących się mieczami po hełmach, a jednorożce stukały srebrnymi kopytkami w blasku zimowego księżyca i wypuszczały w mroźną atmosferę kłęby arystokratycznej, błękitnej pary. Działy się cuda wielkie i krzepiące ducha”.
W tej sielskiej krainie, położonej na skraju Puszczy Dzikiej, gdzie ukrywał się Robin Hood, w zamku sir Ectora żyli sobie dwaj chłopcy: Kay, przyszły pan na włościach, którego nigdy nie prano po łapach oraz dwa lata młodszy Art, zwany Wartem, którego prano po łapach nieustannie. Popędliwy Kay nienawidził być drugim w czymkolwiek i często wykorzystywał fakt, że jest prawowitym synem Sir Ectora. Wart nie był synem prawowitym, o czym Kay ciągle mu przypominał, ale nauczył się ustępować, ponieważ uwielbiał przyjaciela i chętnie podporządkowywał się jego rozkazom. Gdy podczas jednej z zabaw chłopcom uciekł jastrząb, to właśnie Wart podążył za ptakiem aż do Puszczy Dzikiej, wiedział bowiem, ile pracy sokolnik Hoob włożył w przyuczanie Cully`ego. Poznał wówczas przezabawnego króla Pellinore`a, od siedemnastu lat uganiającego się za Bestią Dyżurną. Andrzej Sapkowski w swoim kompendium wiedzy o literaturze fantasy pisze o Bestii Dyżurnej tak:
„QUESTING BEAST, Szczekająca Bestia – potwór występujący w legendzie o królu ARTURZE w wersji Tomasza Malory`ego (Le Morthe Darthur). Bestia była to prawdziwie szkaradna: łeb miała wężowy, cielsko lamparta, zad lwa, a nogi jelenia. Gdy się poruszała, wydawała z brzuszyska dźwięki brzmiące tak, jak gdyby ujadało dwakroć po trzydzieści psów, ścigających zwierzynę – stąd nazwa, bo angielskie questing oznacza szczekanie psów na polowaniu.
Za Szczekającą Bestią uganiało się wielu rycerzy Okrągłego Stołu, wielu poczyniło śluby rycerskie, przysięgając, że bestię złowi lub zabije. Dlaczego – nie wiadomo”.
Pogoń za jastrzębiem przekształciła się w Wyprawę Rycerską, a po spotkaniu z Merlinem – w Wyprawę w Poszukiwaniu Nauczyciela. Merlin wrócił z Wartem do zamku Sir Ectora i zgodził się być nauczycielem obu chłopców, choć tak naprawdę zależało mu na edukowaniu Warta, o czym za chwilę. Najpierw słów kilka o samym Merlinie, gdyż jest to postać doprawdy nietuzinkowa. Na pierwszy rzut oka wygląda jak prawdziwy czarodziej z bajki: nosi luźne giezło oblamowane futrem, haftowane w znaki zodiaku i symbole kabalistyczne, na głowie ma spiczasty kapelusz, na nosie okulary w rogowej oprawce (bez zauszników), a w dłoni trzyma różdżkę. Towarzyszy mu puszczyk o imieniu Archimedes. Najlepsze jednak jest to, że Merlin urodził się na niewłaściwym końcu czasu i musi żyć w tył, co bywa przyczyną wielu nieporozumień („Kiedy wreszcie doczekamy elektryczności i kanalizacji?”)
„- Lusterko! – Merlin władczym gestem wyciągnął rękę. Natychmiast znalazło się w niej małe damskie lusterko.
– Nie takie, głupku! – rozzłościł się Merlin. – Takie jak do golenia.
Lusterko ulotniło się, a jego miejsce zajęło pokaźne zwierciadło, o powierzchni około jednej stopy kwadratowej. Następnie Merlin zażądał ołówka i papieru – otrzymał nienaostrzony ołówek i gazetę Morning Post – odesłał je – otrzymał pióro wieczne bez atramentu i sześć ryz brązowego papieru pakowego – odesłał je – wpadł w szał, powtarzając co chwila za przeproszeniem Najświętszej Panienki – w końcu stanęło na ołówku stolarskim i bibułkach do papierosów. Merlin stwierdził, że tym się będzie musiał zadowolić”.
Merlin stosuje bardzo oryginalne metody nauczania: podczas indywidualnych zajęć z Wartem zmienia chłopca w różne stworzenia. Bardzo ciekawe są obserwacje Warta przemienionego w mrówkę. W świecie mrówek panuje komunizm: wszystko dzieli się na dozwolone i niedozwolone. Mrówki nie znają pytań, jedynie polecenia.
„Przeciętna mrówka wszystko akceptowała bez szemrania. Dla przeciętnej mrówki wszystko stanowiło część rytuału, do którego należały piosenki o Mamci i pochwały Ukochanej Przywódczyni. Przeciętna mrówka nie oceniała rytuału w kategoriach dobre-złe, emocjonujące, rozsądne czy też okropne. Przeciętna mrówka w ogóle nie oceniała rytuału, tylko akceptowała go jako dozwolony. (…) Wart stracił wszelką nadzieję. Głosy, które bezustannie gadały w jego głowie i których nie dawało się wyłączyć, zakaz życia prywatnego, który pozwalał innym żywić się wprost z jego żołądka, a jeszcze innym wyśpiewywać pod jego czaszką, bezbarwna obojętność, która zastąpiła wszelkie uczucie, system wartości oparty na dwóch pojęciach, śmiertelna monotonia, gorsza niż samo zło – wszystko to zabijało powoli radość życia, która cechowała dotąd całe dzieciństwo Warta”.
Szóste miejsce na Liście Fantasy Wszech Czasów, opublikowanej przez „Locusa” w 1987 roku. Cudowny, gawędziarski styl – jak u Lewisa czy Tolkiena. Barwny, baśniowy świat. Kapitalne postacie i pełne humoru sceny: marzący o pierzynie król Pellinore; sir Ector i Sir Grummore zastanawiający się, jak zdobyć nauczyciela dla chłopców („Zorganizować pościg”, „Pościg za nauczycielem domowym?”); przekomiczny pojedynek króla Pellinore`a i Sir Grummore`a; ukrywająca się w żywopłocie lub w zagonie pszenicy zamaskowana Baba na Wróble, wystawiająca nerwy Sir Ectora na próbę – po prostu palce lizać. „Miecz dla króla” to niezwykła, pełna cudowności i absurdalnego humoru opowieść dla czytelnika w każdym wieku. To baśniowa Narnia skrzyżowana ze skeczami Monty`ego Pythona („Szanowanko. Pan nie jest przypadkiem krewnym Robin Hooda, co?”). Oryginalna, kompletnie rozbrajająca lektura. Polecam jako „coś z zupełnie innej beczki”. 😉
Dodaj komentarz