Poruszające lekcje człowieczeństwa w dwunastu opowiadaniach.

Dwanaście bohaterek z dwunastu miejsc i czasów. Dwanaście sytuacji pozornie bez wyjścia: takich, które mogą zdarzać się współcześnie, ale też innych, pochodzących z trudnych momentów historii (Holokaust, oblężenie Leningradu, deportacje na Syberię po agresji Związku Radzieckiego na Polskę, upadek muru berlińskiego). Dwanaście historii o tym, że warto i trzeba być przyzwoitym, ale też o tym, że to właśnie ludzie, czasem nawet najbliżsi, krzywdzą nas najbardziej.

Podobieństwo do „Medalionów” Nałkowskiej nie ogranicza się jedynie do refleksji, zawartej w słynnym cytacie („Ludzie ludziom zgotowali ten los”). Widać je również w konstrukcji opowiadań: to krótkie, często ledwie naszkicowane sytuacje o nieprawdopodobnym ładunku emocjonalnym. W otwierającym zbiór „Złotym Pałacu”, zainspirowanym prawdziwą relacją żydowskiej dziewczynki, która przeżyła Holokaust, towarzyszymy matce i córce, uciekinierkom z Warszawy. Początkowo nie wiemy, kim są i przed czym uciekają, dlaczego podróżują przebrane i ku jakiej „burzy” zmierzają. Prawda uderza w nas we wstrząsającym finale, gdy spod baśniowej przykrywki wyłania się brutalna wojenna rzeczywistość:

„- Ta Żydówa na pewno gdzieś tu schowała bachora – odzywa się mężczyzna tuż za ścianą złotego pałacu.

– Skąd niby to wiesz? – pyta drugi głos.

– Bo mleka chciała.

– Może dla siebie.

– Głupiś! Jakby dla siebie chciała, toby wypiła, a ona chciała zabrać. Schowała gdzieś bachora i pieniądze, mówię ci. Bartek nic przy niej nie znalazł, a przecież oni zawsze mają złoto. Czekaj.

Nagle coś przeszywa ścianę pałacu, zakrzywione ostrza wideł wbijają się w ziemię tuż obok mojego ramienia. Błyskawicznie zasłaniam usta dłonią.

– Słyszałeś?

– Nic nie słyszałem. Zostaw. To myszy.

– Myszy! Już ja zaraz te myszy…

– Józek, Józek! Co żeś ty w stodole narobił?! – zdyszany kobiecy głos dobiega z oddali.

– Nic.

– Jak nic?! Co, nic? Dawaj to! – Kobieta jest już obok.

– A idź! Czegoś się czepła, babo?

– Żebym ja ci się nie czepła, nierobie jeden, moczymordo!!! – drze się kobieta. – Bóg cię skarze, zobaczysz. Co żeś narobił?!

– A bo co? Jakby ją szwaby przyłapały u nas, tobyśmy wszyscy poszli pod ścianę! Puszczaj!”

Bohaterki (i bohaterowie) opowiadań Szczygielskiego próbują przetrwać w okrutnym świecie dorosłych, „szukając siły w sobie lub z rozwagą przyjmując pomoc życzliwych osób”. Taką wspierającą osobą może okazać się sąsiadka, siostra, wujek lub ktoś kompletnie nieznajomy („Chłopiec z dwójki”). Dla terroryzowanej przez dyrektora szkoły Beaty superbohaterką jest matka, która odważnie staje w obronie córki:

„- Pani nie wie, kim ja jestem!

– Doskonale widzę, kim pan jest. Dla takich jak pan świat jest czarno-biały, a to nieprawda. Świat ma tysiące, miliony barw! Nawet biel ma dziesiątki odcieni. Ja się na tym znam, wie pan? Bo ja paznokcie robię. – Mama urywa na moment i patrzy na mnie. – A moja Beata… Pomimo tego, co nas spotkało, Beata się… Ma przyjaciół, mnóstwo zainteresowań, nigdy mnie nie zawiodła. Jest dobrą uczennicą. A czy uczy się w dżinsach, czy w leginsach, czy w sukience, czy w worku, czy z wąsami albo nawet i z brodą – to nie ma najmniejszego znaczenia! I przysięgam, jeżeli dowiem się, że pan prześladuje moją córkę, zrobię panu takie piekło, że się pan nie pozbiera! Żegnam!”

Historie Szczygielskiego podpowiadają, jak radzić sobie ze złem i jak wybierać ścieżki, którymi podążamy przez życie. Są nie tylko mądre, ale też piękne i naprawdę poruszające. Warto podsunąć je dziecku, warto też przeczytać samemu, choćby po to, by sprawdzić, czy nie rozpoznamy się przypadkiem w matce, która ciągnie córkę do sklepu po kolejną drogą torebkę, ale nie znajduje czasu na wspólny spacer po parku, albo w terroryzującym rodzinę ojcu („Baba”). Nigdy nie jest za późno na zmianę, a własną ścieżkę można odnaleźć nawet u schyłku życia.