Dwoje zwykłych nastolatków, jeden gadający kot i eksperymentalna podróż w czasie – świetna rozrywka i mnóstwo wiedzy w jednym.

Sara Dolecka marzy o nieosiągalnych dla niej podróżach i karierze pisarki. Daniel Sobol to fan Metalliki i perkusista, uważający historię za najnudniejszy przedmiot w szkole. W przyszłości napiszą razem książkę „Ratownicy czasu”, opowieść o parze trzynastolatków, która razem z psem utknęła w grze polegającej na przenoszeniu się w dawne epoki. Na podstawie tej historii naukowcy stworzą urządzenie umożliwiające skok w przeszłość, rewolucyjny projekt Tireks, pozwalający zwiedzać dawne epoki.

Tymczasem jednak przyszłe sławy utknęły w szkolnej stołówce, miejscu zsyłki rozrabiaków oraz wichrzycieli. To właśnie tam znajduje ich podróżujący w czasie kot animaloid o nazwie XY38BBddL1, w skrócie Kłębuszek (choć wolałby Robokotocop). Aby uhonorować Sarę i Daniela za wkład w projekt Tirex, proponuje im wycieczkę dziewiczym szlakiem, czyli inauguracyjną podróż w przeszłość.

„- XY38BBddl1, gdybym został, zakłócę continuum czasoprzestrzenne? Pojawią się konsekwencje?

– Może ci wyrosnąć jeszcze jedna głowa – odparł lekkim tonem kot.

– Poważnie?!

– Nie wiem, ale ja bym nie ryzykował. Głupio byś wyglądał z drugim łbem.”

Sara, Daniel i kot, który przed wizytą w naszych czasach przeszedł dwuminutową procedurę przyswajania młodzieżowego dialektu i nadał sobie ksywę Mutek (od „Mutant”), lądują w średniowiecznej Bolonii, w okresie, gdy studiował tam Mikołaj Kopernik. Wiele czytałam książek o podróżach w czasie, ale Justyna Drzewicka zaimponowała mi wiedzą i merytorycznym przygotowaniem: jej książka puchnie od rozmaitych informacji i ciekawostek, podanych w bardzo ciekawy sposób i urozmaiconych kapitalnymi, zabawnymi rysunkami. Podczas lektury miałam wrażenie, jakbym i ja przeniosła się w czasie: byłam w średniowiecznej Bolonii razem z bohaterami, poznawałam „czar niegdysiejszych jadłodajni” i lokalną architekturę, nosiłam niewygodne stroje i brałam udział w żywych lekcjach historii, przerabiając między innymi zagadnienie spuszczania wody w XV wieku, uczestniczyłam też w uniwersyteckiej dyspucie o higienie i razem z Kopernikiem ganiałam po mieście w poszukiwaniu zwłok na sprzedaż („Nie ma ciała i nikt nie wybiera się na tamten świat. Wszyscy zdrowi, jak na ironię”). Podczas lektury nie tylko wybornie się bawiłam, ale też z prawdziwą ciekawością studiowałam przypisy, naprawdę interesujące i dotyczące wielu różnych dziedzin (moda, budownictwo, zwyczaje, edukacja, medycyna, fizyka, literatura, muzyka, astronomia itd.). Obok „Śnieżki” braci Grimm autorka przywołuje między innymi list dedykacyjny Mikołaja Kopernika do papieża Pawła III, „Włoską podróż” Goethego, raport firmy Samsung („SmartThingsFutureLiving Report”) i „Fizykę przyszłości” Michio Kaku. To naprawdę robi wrażenie.

„Ratownicy czasu” Justyny Drzewickiej to świetna historia z solidną dawką bezboleśnie aplikowanej wiedzy. Obok kapitalnych żartów rysunkowych zawiera wiele fascynujących opisów i ciekawych przypisów, a nawet – coś takiego! – bibliografię. Lektura książki grozi jednak zaniedbaniem obowiązków domowych oraz podwyższeniem poziomu dat we krwi. Czujcie się ostrzeżeni.