Świetna pozycja dla młodszych czytelników. Oryginalny pomysł, ciekawa historia i dużo humoru. Zacny początek nowej serii.

Rodzina Bielskich od ponad stu lat zajmuje mieszkanie w starej warszawskiej kamienicy. Przez cały ten czas w spiżarni obok kuchni brakowało drzwi, ponieważ nigdy nie udało się znaleźć czegoś, co pasowałoby do nietypowych wymiarów framugi. Pewnego dnia pan Bielski, pracownik muzeum i zapalony zbieracz staroci, kupuje zabytkowe i mocno sfatygowane drzwi, które nie tylko pasują idealnie, ale nawet zamykają się na klamkę. Mało tego – ktoś właśnie w nie puka!

„Obrzydliwa klamka szczęknęła naciśnięta przez kogoś, kogo najwyraźniej zamknęliśmy w spiżarni. Mama jęknęła, tata osłupiał, a ja z wrażenia usiadłem na podłodze. Drzwi, prawie nie skrzypiąc, otworzyły się i usłyszeliśmy, jak ktoś po drugiej stronie woła wesoło:

– PUK,PUK! Dzień dobry! Zastałem króla?”

Pierwszym niezwykłym gościem Bielskich jest młody Spytko, trefniś i zapasowy błazen króla jegomości Zygmunta Pierwszego, który dogląda korytarzy w królestwie czasu. Wyjaśnia on zaskoczonym lokatorom, że właśnie uruchomili w swojej spiżarni przesmyk pomiędzy wiekami. Przejście z jednego czasu w inny umożliwiają zabytkowe drzwi, które zaginęły ponad sto lat temu. Teraz, gdy wróciły na swoje miejsce, Bielscy mogą spodziewać się wielu niezapowiedzianych wizyt. W dodatku gości z przeszłości należy podejmować tak, by nie odczuli szoku cywilizacyjnego. Tata historyk będzie w swoim żywiole, chociaż – podobnie jak dwunastoletni Staś – przeżyje niejedną nerwową chwilę.

„- Co myśmy narobili! Ten facet po raz pierwszy w życiu napił się kawy z cukrem, w dodatku trzy kubki…

– Nie, z cukrem to tylko dwa – poprawiłem.

– Aleś mu nasypał od serca! Teraz dostał nadciśnienia i zwiększyliśmy mu poziom glukozy o jakieś pięć tysięcy procent – szeptał tata.

– No to co? – spytałem, nie rozumiejąc, w czym problem.

– No to to, że mamy teraz w domu Krzyżaka na dopingu! Jego piętnastowieczny organizm nigdy w życiu nie dostał takiej bomby z kofeiny i cukru”.

Oprócz regularnie powracającego Spytka, wielbiciela lemoniady i coli, drzwi spiżarni przekroczą jeszcze: szlachetnie urodzony Wilibald von Ohlau, rycerz w służbie Zakonu Szpitalników Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego (wspomniany Krzyżak na dopingu), rozgadana Kaśka, taszcząca pranie króla Jana („Praczką jestem i króla jegomości giezła i gacie do stawu niosę prać”), przerażony uczeń i ścigający go bakałarz („Za każdą linijkę tekstu rzyć mu wygarbuję!”), wiking, który pozostawił po sobie tylko hełm oraz pusty garnek po bigosie, schorowany żołnierz z epoki napoleońskiej, wielki kanclerz litewski Lew Sapieha, kot z nieustalonego stulecia, miły pan z tacą ciastek zygmuntówek oraz rosyjscy żołnierze. Każda z tych wizyt będzie nie lada wyzwaniem dla współczesnej rodziny oraz sprawdzianem ich historycznej wiedzy. Przy okazji skorzystają też młodzi czytelnicy, którzy z krótkich, rysunkowych historyjek zamieszczanych po każdym rozdziale dowiedzą się, „co Stanisław już wie” („opłaca się mieć tatę historyka”).

Książkę Marcina Przewoźniaka przeczytałam szybko i z prawdziwą przyjemnością. To wciągająca, zabawna historia, która w nienachalny, atrakcyjny sposób przemyca wiedzę o dawnych wiekach. Zderzenie staropolskiego z nowopolskim okazało się kapitalnym pomysłem: jest nie tylko źródłem komicznych scen, ale też uzmysławia młodym czytelnikom, że istniał kiedyś świat bez telefonów, tabletów i pralek – i jakoś się żyło. Dodatkową atrakcję stanowią liczne komiksowe rysunki Nikoli Kucharskiej, które upodabniają „Puk, puk! Zastałem króla” do uwielbianego przez dzieci „Dziennika cwaniaczka” Jeffa Kinney`a. Czego chcieć więcej? Niczego – poza drugą częścią, oczywiście.