Nie przepadam za historiami o gangsterach, ale „Grzesznika” Artura Urbanowicza przeczytałam od deski do deski. Jest to powieść o moralnym i społecznym upadku, o cenie egoizmu oraz o ludzkim sumieniu, którego nie należy lekceważyć.

„Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz”.

Jose Carlos Somoza „Klara i półmrok”

Gdy poznajemy Marka „Suchego” Suchockiego, powodzi mu się wręcz doskonale. Ma władzę, bogactwo, wpływy, posłuch, lojalnych kumpli, atrakcyjną żonę, równie atrakcyjną kochankę i dwójkę zdrowych dzieci, którym nie brakuje ptasiego mleka. Do zniedołężniałej, upierdliwej matki nawet nie musi się zbliżać – opiekę nad nią zrzucił całkowicie na barki siostry Urszuli, nudnej katoliczki, której morałów nie zamierza wysłuchiwać: w końcu jest człowiekiem dorosłym i w pełni świadomym tego, jaką drogę życia wybrał. Sam wie, co dla niego najlepsze. Kręcą go pieniądze, szacunek i władza. Zapewniają mu godziwe życie.

„- Wiesz, z czego bierze się zło, Marek?

– Nie mam pojęcia.

– Z egoizmu. Takiego jak twój.

– Mój? Że niby tylko ja jestem egoistą? Każdy nim jest, Ulka.

– Czyli według ciebie nie istnieje coś takiego jak bezinteresowna empatia?

– W moim słowniku nie ma takiego wyrażenia.

– Właśnie wiem. Inaczej docierałoby do ciebie, co czują na przykład dzieci, których ojców okradasz i zastraszasz.

– Sram na to”.

Jako szef suwalskiego półświatka Suchy trzęsie całą okolicą: bierze, co chce, i czuje się przy tym całkowicie bezkarny. Doświadcza przemocą, strachem i rozpaczą bardzo wielu ludzi. Robi wszystko, na co przyjdzie mu ochota i nie dba o konsekwencje: w końcu każdego można kupić, zastraszyć albo zlikwidować.

„Jak się uważnie przyjrzysz, całe zło na tym świecie to wynik jednego czynnika. Egoizmu właśnie, czyli dążenia do swojego dobra po trupach. (…) Dla każdego człowieka tak naprawdę najważniejszy jest on sam. W skrajnych przypadkach ma się gdzieś dobro innych, co prowadzi właśnie do zła”.

Wszystko ulega zmianie, gdy z więzienia wychodzi Grzegorz „Grzesznik” Samielewicz – facet, który trząsł Suwałkami przed Suchym. Wkrótce dwóch jego ludzi składa Markowi niezapowiedzianą wizytę. Poturbowany suwalski boss budzi się w szpitalu po tygodniowej śpiączce i od tej chwili ma totalnie przerypane. Jego życie zmienia się w parodię historii Hioba. Po kolei traci wszystko, co miało dla niego jakąkolwiek wartość: władzę, wcale nie tak lojalnych kumpli, wcale nie tak kochającą żonę, przeżarte materializmem dzieci, które nie czuły z nim żadnej emocjonalnej więzi, odpicowany dom, wypasiony samochód, gangsterskie oszczędności przechowywane na szwajcarskich kontach, możliwość uprawiania sportu (po amputacji nogi), a także autorytet (wymuszany dotychczas strachem) i wreszcie – zdrowy rozsądek. Suchy widzi rzeczy niemożliwe: demony, zmarłych i własne dzieci pełzające po suficie. Ściany parzą mu dłonie, a po ulicach podążają za nim niepokojące postacie i poczwary z piekła rodem. Osaczony, balansujący na granicy obłędu mężczyzna jest cieniem dawnego siebie. Rozpaczliwie szuka ratunku – ale ratunku nie ma.

„W przypływie desperacji Marek postanowił zrobić coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie robił.

Błagać.

Zaczął czołgać się do stóp lekarza.

– Jakbyś zobaczył to, co ja, ani trochę byś się już nie zastanawiał. Ja chcę tylko przestać się bać. Nie chcę już widzieć tych rzeczy. Błagam. Nie chodzi tu o żadne lewe papiery. Przysięgam. Chcę się po prostu wyleczyć! Muszę mieć te piguły teraz! Nie za tydzień, czy za kilka godzin, a teraz! Zapłacę ci za nie tyle, ile tylko będziesz chciał. Tylko powiedz ile”.

„Piguły” jednak nie pomagają, gdyż nie ma takiego lekarstwa, które oczyściłoby sumienie i zmieniło przeszłość. To nasze czyny tworzą przyszłe doświadczenia. Odpowiadamy za cierpienie, jakie sprowadziliśmy na innych – a przez to także na siebie, bowiem każda krzywda jest nam zapisana: z ich sumy powstaje nasze prywatne piekło, które jest brakiem jakiegokolwiek dobra i ustawicznym wyrzutem skalanego sumienia.

„Bo każda przeszłość ciągnie się za człowiekiem, nie tylko taka jak twoja. W nieskończoność. Niezależnie jaka, dobra czy zła. Przyczepia się do ciebie jak rzep do psiego ogona i nigdy cię nie opuści. Bo to coś stowarzyszonego z tobą na stałe. Część ciebie. Twoja własna, unikalna historia, sekwencja wyborów, strategia twojego życia, która skutkuje tym, jak skończysz. Owoc twoich postępowań w danych sytuacjach, które decydują, czy koniec końców będziesz potępiony, czy wywyższony na ołtarze. Na całą wieczność”.

Z historii suwalskiego gangstera płynie dla nas oczywista lekcja: czyste sumienie jest warte więcej niż pieniądze, władza i pozycja społeczna. Pojął tę lekcję i Suchy, ale, niestety, za późno:

„Spojrzał po klientach. Najzwyklejsi ludzie na świecie. Śmiali się, rozmawiali i beztrosko pili alkohol, zagryzając go słonymi paluszkami, orzeszkami i chipsami. Młodzi i starsi. Nie przestępcy. Po prostu uczciwie pracujący na co dzień ludzie, którym po godzinach należało się coś przyjemnego. Jakże bardzo im teraz zazdrościł. Tego nie dało się nawet opisać słowami. Braku problemów, braku napięcia, jakie mu teraz towarzyszyło, braku tej niepewności wypełniającej ostatnimi czasy każdą sekundę jego życia. Bezcennego kapitału tych ludzi. Szczęścia, z którego w tym momencie nawet nie zdawali sobie sprawy i którego nie dałoby się kupić za żadne pieniądze. On im go zazdrościł. Jak cholera.

W odróżnieniu od wielu innych rzeczy na świecie, akurat tej nie mógł nikomu ukraść”.