Arcyciekawe spojrzenie na sztukę współczesną – dla czytelników w każdym wieku.

Sebastian Cichocki prezentuje 51 niebanalnych prac współczesnych artystów, które powstały w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Dlaczego akurat ten okres? Od lat 60. i 70. dwudziestego wieku pojęcie sztuki stało się bardzo pojemne. Obecnie może nią być wszystko: spacer, znaleziony na strychu przedmiot, audycja radiowa, dom przekrojony na pół, szkielet wieloryba albo jedno wielkie NIC. Ta książka opowiada o sztuce, w której zamiast tradycyjnych obrazów czy rzeźb znajdziemy dźwiękowe spacery, rozmowy ze zwierzętami, szklankę udającą dąb, pulsujący pokój, magiczną kostkę i niewidzialne królestwo. To zajmująca, pełna twórczych pomysłów i szalenie inspirująca lektura.

Zanim zagłębimy się w atrakcyjny i oryginalny świat współczesnej sztuki, pełen niekonwencjonalnych rozwiązań i zaskakujących pomysłów, warto poświęcić chwilę na zapoznanie się ze słowniczkiem, który w ciekawy i bardzo przystępny sposób objaśnia, z jakimi rodzajami prac będziemy mieli do czynienia (instalacja, performans, ready made, asamblaż, sztuka dźwięku, konceptualizm, itd.) Niektóre z nich nas zachwycą, inne – niekoniecznie. W dawnej sztuce obowiązywały pewne kanony (musiała na przykład być piękna), dzisiaj może spełniać wiele innych funkcji: pobudzać wyobraźnię, zwracać uwagę na coś, czego nie dostrzegamy, w nietypowy sposób objaśniać świat. Sebastian Cichocki nie ukrywa, że istnieją również dzieła po prostu nudne, nieudane, a nawet niemądre. Tej konkluzji zabrakło mi w przewodniku po sztuce współczesnej Susie Hodge, która za wszelką cenę starała się udowodnić, że „pięciolatek by tego nie wymyślił”.

Przegląd współczesnych prac rozpoczyna się – jakżeby inaczej – od słynnej „Fontanny” Marcela Duchampa, która powstała co prawda w 1917 roku, ale bez tego artysty nie byłoby współczesnej sztuki. Duchamp, chcąc przebić szalone pomysły dadaistów, pokazywał na wystawach „przedmioty gotowe” (ready mades), nadając im zaskakujące tytuły. Przypomina to trochę popularną internetową zabawę w wymyślanie oryginalnych podpisów do zdjęć. „Fontannę” uznaje się dziś za jedno z najważniejszych dzieł XX wieku.

Znalazłam w książce Sebastiana Cichockiego koncepcje, które mnie zachwyciły. Zalicza się do nich „Krajobraz czasu” Alana Sonfista, prostokątna działka w samym środku Nowego Jorku, którą całkowicie oddano naturze. Porastająca ją roślinność to gatunki, które rosły na tych terenach, zanim powstało miasto, co czyni tę artystyczną enklawę czymś wyjątkowym. Do dobroczynnego wpływu natury odwołuje się również „Dotleniacz” Joanny Rajkowskiej – niewielki, otoczony zielenią staw, umieszczony na skwerze w centrum Warszawy:

„Ludzie, którzy spędzali nad nim czas, opowiadali, że ma on wyjątkowe właściwości. Nad jego powierzchnią stale unosiła się delikatna mgiełka, a wokół leżały kolorowe siedziska wyglądające jak kamienie. Było tam błogo i spokojnie”.

Zachwycająca jest również „Mała Sparta” Iana Hamiltona Finlaya – pielęgnowany od 1966 roku ogród, udekorowany wierszami konkretnymi artysty:

„Przybrały kształt kamieni, łuków, bram, ławek, a nawet ptasiego gniazda wypełnionego marmurowymi jajkami. Wciąż są to jednak wiersze – można na nich przeczytać różne tajemnicze słowa i zdania, na przykład: To, co dziś jest porządkiem, jutro będzie bałaganem”.

Dla Richarda Longa, autora „Wydeptanej linii”, dziełem sztuki jest wędrówka – wielodniowy marsz, podczas którego artysta samotnie pokonuje wiele kilometrów, a od czasu do czasu wydeptuje w trawie linie lub układa ze znalezionych kamieni rozmaite konstrukcje. Avital Geva z Izraela za pomocą sztuki próbuje zmieniać świat: w jego „Szklarni” można zobaczyć arabskie i izraelskie dzieci, które razem uczą się rzeźbić, malować i karmić ryby. Grupa Superflex pomaga mieszkańcom tropikalnych krajów. Do ich najbardziej znanych wynalazków należy „Supergaz”. To wielkie, pomarańczowe kule, które przerabiają krowie placki na gaz, dzięki czemu mieszkańcy afrykańskich i azjatyckich wiosek mogą codziennie ugotować sobie ciepły obiad. Olafur Eliasson, duńsko-islandzki artysta, to prawdziwy mistrz w naśladowaniu cudów natury, najbardziej znany ze sztucznego słońca, które zawisło w gigantycznej hali londyńskiej galerii Tate Modern. Rafael Lozano-Hemmer pasjonuje się nauką. Konstruuje różne supernowoczesne urządzenia, na przykład projektory, za pomocą których można wyświetlić swoje cienie powiększone do rozmiarów budynku. Niemiecka artystka Insa Winkler znana jest z zamiłowania do pracy ze zwierzętami i roślinami. Zabrała dziesięć małych świnek z ciasnych boksów uprzemysłowionej farmy i zaczęła hodować je w lesie, wśród dorodnych dębów. Tak powstał jej najsłynniejszy projekt zatytułowany „Świnki i żołędzie”. Roman Signer zrobił z kolei to, o czym ja marzę każdego lata, patrząc na stosy papierzysk zgromadzonych przez ostatni rok: wysadził w powietrze tysiące niepotrzebnych dokumentów. Założę się, że nie musiał ich wcześniej posortować.

Niektóre z prac, opisanych w książce, konsternują: są osobliwe, cudaczne, udziwnione, zgrywne, absurdalne bądź ekscentryczne. Zaliczyłabym do nich między innymi szklankę, która udaje dąb, prace architekta, który… kroi budynki czy ogromną maszynę, która przerabia jedzenie na kupę. Przenoszenie góry piasku o dziesięć centymetrów dalej również jest cokolwiek dziwne, podobnie jak rozbieranie starej, opuszczonej szopy w celu zrobienia z niej tratwy (a potem na powrót szopy). Czasem odnoszę wrażenie, że niektórzy artyści mają za dużo wolnego czasu.

„S.Z.T.U.KA.” wydana jest bardzo starannie i naprawdę cieszy oko. Lekturę książki uprzyjemniają charakterystyczne ilustracje wielokrotnie nagradzanego duetu: Aleksandry i Daniela Mizielińskich. Nieco mi ulżyło, gdy zabawne, rysunkowe postacie raz po raz dawały wyraz swojej dezorientacji, gdyż nie potrafiły współczesnego dzieła sztuki zrozumieć (a często nawet znaleźć).

Książka Sebastiana Cichockiego spodobała mi się jeszcze z jednego powodu. Po jej lekturze zrozumiałam, że sztuka jest wszędzie, a każdy człowiek może być artystą: wystarczy mieć otwartą głowę, świeże spojrzenie i nietuzinkowe pomysły. I ta właśnie koncepcja najbardziej przypadła mi do gustu.