Postapo dla harleyowców.
Fabuła książki sprawia wrażenie nieskomplikowanej – podobnie jak jej język: prosty, szorstki, pozbawiony ozdobników. Jak to się jednak czyta! „Aleja Potępienia” Rogera Zelaznego to klasyka literatury postapo: dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa. Dodatkowo Rebis zadbał o naprawdę eleganckie wydanie, a okładkowa ilustracja Igora Morskiego przyciąga wzrok i działa na portfel niczym zaklęcie „Sezamie, otwórz się…”.
„Myślę, że czas po prostu się położyć i umrzeć. Jeżeli nawet nie spieprzyliśmy wszystkiego, to nie dlatego, że nie próbowaliśmy”.
Wojna nuklearna spustoszyła świat. Wszystkiemu, oczywiście, winni są pozbawieni hamulców naukowcy, zwłaszcza fizycy (do spółki z chemikami i matematykami), którzy zafundowali ludzkości nową ziemię, za co zostali przez ocalałych rozstrzelani, poćwiartowani bądź ukrzyżowani. Ten nowy świat nie tylko jest zupełnie inny, ale też szybko się zmienia. Z nieba spada kamienny grad, potężne huragany okrążają glob, ścinając wierzchołki gór, obracając w gruzy budynki i porywając ptaki, owady oraz wszystko, co się rusza, stopiony piasek zamienił się w szklane morze, a słońce jest zielone. Między stertami śmieci – gruzu, żelastwa, części maszyn i wysokich na kilka metrów chwastów – można spotkać zmutowane stwory, które stanowią część zupełnie nowego łańcucha pokarmowego:
„- Mamy agamy, które pożerają wielkie węże i inne stworzenia, takie jak bizony, kojoty i Bóg wie co jeszcze – wielkie nietoperze zjadające owoce zmutowanych drzew aż po Meksyk, a także olbrzymie pająki żywiące się wszystkim, co wpadnie w ich sieci. A co zjada agamy? Kiedyś pewien gość imieniem Alex mówił mi, że skoro każde stworzenie czymś się żywi, to coś powinno zjadać agamy. Nie potrafiłem mu powiedzieć, co. Może ty wiesz?
– Słyszałem, że motyle – odparł Monk.
– Motyle?
– Tak. Masz szczęście, że nigdy się na nie nie natknąłeś. Są wielkie jak koty, siadają na karku agamy i obezwładniają ją swoim jadem. Potem składają jaja. Gąsienice, które się z nich wykluwają, żywią się sparaliżowaną jaszczurką.
– Rozumiem.
– A co zjada motyle? – spytał Greg.
– Niech mnie szlag, jeśli wiem. Może nietoperze. Ten świat jest zupełnie inny, niż był przed stu laty, i wciąż szybko się zmienia. Wątpię, czy ktoś wie, czym te wszystkie stwory się żywią”.
W Ameryce Północnej ocalali ludzie próbują przetrwać w niewielkich enklawach, pozostałościach dawnych stanów. Niestety, władze Bostonu niefrasobliwie nie zadbały o rezerwę antidotum przeciwko dżumie i rozpętała się tam epidemia („To chyba karygodna głupota ze strony jednego z dwóch państw pozostałych na kontynencie, a może i na całym świecie”). Ktoś musi dostarczyć szczepionkę z Los Angeles do Bostonu, pokonując „wypaloną, popieprzoną i pełną gówna” Aleję Potępienia. Wybór pada na Czorta Tannera, byłego członka gangu motocyklowego i doskonałego kierowcę. Jeśli zdoła dotrzeć do Bostonu, wszystkie winy zostaną mu puszczone w niepamięć. Początkowo ten aspołeczny typ ma w dupie epidemię i myśli tylko o tym, jak by tu prysnąć, jednak z czasem zmienia nastawienie. Nie podoba mu się myśl, że wszystko może stać się takie jak Aleja Potępienia i zaczyna swoją misję traktować osobiście. Przy okazji wystawia piękną laurkę nauczycielom (lepiej późno niż wcale):
„Znali się na innych sprawach. Jak pewien biolog, którego niedawno spotkałem. Potrafili pięknie mówić. Mój nauczyciel wiedział, co mówi, i teraz ja to wiem. Jednak trzeba się zestarzeć, żeby zrozumieć to, co mówią”.
„Aleję Potępienia” Rogera Zelaznego polecam miłośnikom dobrej fantastyki, fanom literatury postapokaliptycznej oraz niedocenianym nauczycielom, którzy na własną rękę muszą poszukiwać dowodów na to, że ich praca jednak ma sens.
Dodaj komentarz