Dlaczego dzieciaki dorastające w sieci są mniej zbuntowane, bardziej tolerancyjne, mniej szczęśliwe – i zupełnie nieprzygotowane do dorosłości (i co to oznacza dla nas wszystkich).

Osoby urodzone pomiędzy rokiem 1946 a 1964 to tak zwani baby boomers. Następna jest generacja X (1965 – 1979). Po niej w życie wkraczają milenialsi (1980-1994). Jeśli urodziłeś się po roku 1995 („niby przypadkiem jest to również data narodzin internetu”), należysz do pokolenia iGen (skrót od „iGeneracji”) – pierwszego, które wchodziło w wiek dojrzewania ze smartfonem w ręku i nie pamięta czasów sprzed internetu. To właśnie o nim jest ta książka.

„Na własne oczy widziałam doświadczenia typowe dla tej generacji. Na przykład dziecko, które dopiero co uczy się chodzić, ale już bez problemów posługuje się iPadem”.

Jean M. Twenge, opierając się na zakrojonych na szeroką skalę, reprezentatywnych dla całej Ameryki badaniach, opisuje dziesięć istotnych trendów kształtujących iGen: niedojrzałość (wydłużenie czasu dziecięcego), obecność w internecie (ile czasu młodzi ludzie naprawdę spędzają w telefonach i kosztem czego), wirtualność (mniej kontaktów osobistych), niepokój (więcej problemów ze zdrowiem psychicznym), utrata religijności, odizolowanie (zainteresowanie bezpieczeństwem i spadek zaangażowania obywatelskiego), niepewność dochodów (nowe podejście do pracy), brak ograniczeń (nowe postawy wobec seksu, związków i rodzicielstwa), inkluzyjność (akceptacja, równość i wolność słowa) i niezależność (poglądy polityczne). Omawiając każdy z tych trendów po kolei, autorka uświadamia nam, jak szeroką przepaść między pokoleniami spowodowało zawrotne tempo przemian technologicznych:

„Różnice pokoleniowe są większe i bardziej znaczące niż kiedykolwiek wcześniej. Największą różnicą pomiędzy milenialsami a wcześniejszymi pokoleniami był światopogląd – milenialsi większy nacisk kładli na siebie, mniejszy na zasady społeczne (stąd termin pokolenie ja). Natomiast iGen z powodu popularności smartfonów odróżnia się przede wszystkim sposobami spędzania czasu. Codzienne doświadczenia życiowe przedstawicieli tego pokolenia są radykalnie odmienne od doświadczeń ich poprzedników”.

Biorąc pod uwagę, że to przedstawiciele iGenu będą kształtować naszą kulturę w przyszłości, warto bliżej przyjrzeć się ich charakterystyce. Pokusiłam się o krótkie streszczenia poszczególnych rozdziałów, ponieważ uważam, że problemy, z którymi zmagają się nasze dzieci, są naprawdę poważne. Tylko znając je, jesteśmy w stanie im pomóc.

Powolne dorastanie

Miłość do Harry`ego Potttera, zabawy filtrem, który nakłada na twarze ludzi psie nosy i uszy, podwożenie do szkoły – można by pomyśleć, że rozmówcami Jean M. Twenge są dziesięcioletnie dzieci. Tymczasem mowa tu o starszych nastolatkach, stojących już u progu dorosłości. Mylnie posądzamy pokolenie iGenu o przedwczesną dojrzałość: to, że pod wpływem internetu eksponują swoją seksualność, nie oznacza jeszcze, że śpieszy im się do dorosłości.

Przedstawiciele iGenu rzadziej wychodzą gdzieś bez rodziców, co skutkuje tym, że mają mniej szans na podejmowanie samodzielnych decyzji, na niezależność. Nie chodzą na randki i nie uprawiają seksu (w 2015 roku wskaźnik urodzeń w grupie nastolatków spadł do najniższego poziomu w historii).

„Współczesne nastolatki przyjmują strategię powolnego życia, powszechną w czasach i miejscach, gdzie rodziny mają mniej dzieci, przez co każde dziecko pielęgnują dłużej i bardziej intensywnie. To dobrze opisuje kulturę, jaka panuje obecnie w Stanach Zjednoczonych. Przeciętna rodzina ma dwójkę dzieci, maluchy od trzeciego roku życia mogą rozpocząć udział w sportach zorganizowanych, a przygotowania do studiów zaczynają się chyba jeszcze w podstawówce. Porównajcie to ze strategią szybkiego życia, gdzie rodziny są większe, a rodzice bardziej koncentrują się na przetrwaniu niż na jakości”.

Obniżył się również odsetek pracujących nastolatków (także latem). Nastolatki nie pracują, nie wychodzą, spędzają mniej czasu na odrabianiu lekcji, wolontariacie i zajęciach dodatkowych. Nie poznają znaczenia odpowiedzialności i podstaw zarządzania pieniędzmi. Brakuje im samodyscypliny. Nie wiedzą, jak to jest na coś zapracować. Po prostu proszą rodziców o to, co chcą mieć. Świadomie nie śpieszą się z dorastaniem, odsuwając w czasie zajęcia typowe dla dorosłych i wydłużając maksymalnie swoje dzieciństwo: „Zamiast irytować się, że są traktowani jak dzieci, przedstawiciele iGenu chcieliby dłużej dziećmi pozostać” – nawet kosztem braku niezależności i zwiększonej kontroli rodzicielskiej. Dzieciństwo utożsamiają z mniejszą ilością stresów i większą ilością zabawy („Do dupy jest doroślić, Jak się to rzuca?”).

„Od kilku lat mamy zalew takich produktów, jak kolorowanki dla dorosłych, które zachęcają dorosłe osoby do tego, by kolorowały kredkami jak dzieci w podstawówce, zachwalając, że to niezwykle relaksujące zajęcie. W 2016 roku artykuł w tygodniku Adweek pokazał, w jaki sposób marki wykorzystują lęk milenialsów przed dorastaniem. W trakcie rozmowy z Josie, siedemnastoletnią maturzystką, która właśnie składała podania na studia, zapytałam o jej ulubione filmy. Zaplątani i Kraina lodu – bajki dla dzieci produkcji Disneya”.

Dzisiejsze dzieci lubią być dziećmi i chcą być nimi jak najdłużej. Rodzice sprawili, że dzieciństwo to wspaniały czas: dużo pochwał, nacisk na zabawę i niewiele obowiązków.

„Rodzi to logiczne pytanie: skoro mniej pracują, mniej czasu spędzają na odrabianiu lekcji, mniej wychodzą i mniej piją, to co w takim razie robią? W wypadku pokolenia o nazwie iGen odpowiedź jest oczywista: wystarczy popatrzeć na smartfony w rękach jego przedstawicieli”.

W internecie

Według najnowszej ankiety maturzyści przeznaczają średnio 6 godzin dziennie na nowe media – i to tylko w czasie wolnym. Rzecz w tym, że ten czas musi się skądś brać. Czego więc nie robią przedstawiciele iGenu? Na przykład nie czytają. I tracą swoje zdolności do nauki, co potwierdza postępujący spadek wyników egzaminów. Mają obecnie najpełniejszy i najszybszy dostęp do informacji w historii, a wykorzystują go na oglądanie filmików o śmiesznych kotach.

Wirtualni

Nastolatki z iGenu spędzają mniej czasu na imprezach: „życie towarzyskie” prowadzi się obecnie online, tak żeby wszyscy mogli je widzieć. Współczesne nastolatki podkreślają w ankietach, że na tradycyjnych imprezach zwyczajnie się nudzą („Teraz mamy Netflixa, możemy non stop oglądać seriale. Tyle jest rzeczy, które można robić w sieci”). Kontakty online nie kształtują jednak umiejętności społecznych, nie uczą, jak radzić sobie z relacjami i z emocjami. Przyjaźń w sieci nie zastąpi przyjaźni w realu oraz interakcji osobistych. Przedstawiciele iGenu tak naprawdę spędzają mnóstwo czasu w samotności.

„Jeśli nie jesteście przedstawicielami iGenu i wrócicie pamięcią do czasów liceum, to co pamiętacie najlepiej? Może bal studniówkowy, pierwszy pocałunek albo to, jak łaziliście z przyjaciółmi po centrum handlowym i wpakowaliście się w kłopoty? Zapewne będzie to coś, co wydarzyło się pod nieobecność rodziców, gdy byliście akurat z przyjaciółmi. Dzisiejszym nastolatkom takie doświadczenia przydarzają się coraz rzadziej. Co będą pamiętać w przyszłości – zabawną wymianę SMS-ów z przyjacielem? Najlepsze selfie? Mem, który obiegł cały internet? Czy raczej te nieliczne chwile, które faktycznie spędzili z przyjaciółmi?”

Badania potwierdzają, że nastolatki, które spędzają więcej czasu samotnie przed ekranem są bardziej nieszczęśliwe i narażone na depresję: „Prawdopodobieństwo, że uczniowie trzecich klas gimnazjum spędzający ponad dziesięć godzin tygodniowo w mediach społecznościowych będą się czuć nieszczęśliwi, jest o 56 % wyższe niż w wypadku ich rówieśników niekorzystających przez tyle godzin z mediów społecznościowych”. Ma to sens: ludzie z natury są istotami społecznymi, potrzebujemy interakcji twarzą w twarz. Internet nie jest w stanie zaspokoić tej potrzeby.

„Jedno jest pewne – strony mediów społecznościowych nie wywołują radości ani nie chronią przed depresją tak, jak to robią zajęcia z dala od ekranu. Nie tylko nie pomagają, ale (szczególnie w grupie młodszych nastolatków) wręcz szkodzą”.

Po 2007 roku wzrosła liczba samobójstw wśród nastolatków. Jedna trzecia z nich doświadcza przemocy w sieci. Media społecznościowe stanowią też bardzo podatny grunt dla negatywnych emocji, na przykład poczucia odrzucenia (nie lajkują mnie, nie odpisała mi, nie zaprosili mnie do grupy, itp.) Nie jest tak, że przedstawiciele iGenu nie są spragnieni prawdziwych interakcji – oni nie potrafią już ich nawiązywać („Nie wiemy już, jak rozmawiać z ludźmi”). Kompetencje społeczne wymagają ćwiczenia, a iGen nie rozwija ich w takim stopniu jak poprzednie pokolenia: „W kolejnych dziesięcioleciach możemy spotkać coraz więcej młodych osób, które potrafią dopasować do danej sytuacji emotikon – ale już nie wyraz twarzy”.

Niespokojni

Z nadejściem iGenu poczucie szczęścia nastolatków zaczęło maleć. Obecnie mamy do czynienia z prawdziwym kryzysem zdrowia psychicznego: nastolatki jeszcze nigdy nie czuły się tak nieszczęśliwe i samotne jak teraz. Powszechnym doświadczeniem jest teraz FOMO (lęk przed tym, że coś nas ominie): „kiedyś nastolatki dowiadywały się o spotkaniach towarzyskich z plotek i luźnych rozmów w szkole, a teraz z dokładnością do minuty mogą obejrzeć zdjęcia z wydarzeń, w których nie uczestniczą”. W ten sposób rośnie poczucie wykluczenia i zwiększa się samotność. Media społecznościowe to również doskonałe pole do przemocy werbalnej, ostracyzmu i bojkotu towarzyskiego. Wpływają także na poczucie niższości: w internecie większość pisze o własnych sukcesach, chwali się świadectwami z paskiem, udanym związkiem, zagranicznymi wakacjami. Nastolatki często nie zdają sobie sprawy, że ich znajomym też coś się nie udaje. W porównaniu do nich czują się życiowymi ofiarami: a co ja robię? czy to wystarcza? To przez innych czują, że muszą coś zmienić – w sobie lub w swoim życiu, którym nie potrafią się po prostu cieszyć. Nacisk na idealne selfie nasilił problemy dziewczyn z postrzeganiem własnego ciała: robią sobie setki zdjęć, by wybrać jedno, najlepsze, a i tak czują się rozczarowane. Dodatkowo media elektroniczne skradły nastolatkom zdrowy sen: „kiedy telefon śpiewa swoją syrenią pieśń, nastolatki zamiast do krainy snu, wpływają na skały”. Paradoksalnie, istnieje prosty i darmowy sposób na poprawę zdrowia psychicznego: wystarczy odłożyć telefon i zrobić coś innego.

Religii mówimy nara!

Co odciąga iGen od religii? Po pierwsze, więcej przedstawicieli tego pokolenia wychowuje się w niereligijnych domach. Po drugie, nastolatki z iGenu podają w wątpliwość sens religii: stało się dla nich jasne, że starożytne teksty są wytworem człowieka, a wszystko, co religia ma do zaoferowania, można znaleźć, „zachowując się w inny, mniej złudny sposób”. Odejście od religii jest też brakiem przejawu zaufania do instytucji, która nie spełnia ich oczekiwań: głosi miłość do drugiego człowieka, a jednocześnie wyklucza i piętnuje całe grupy. Kościół za bardzo skoncentrował się na tym, czego ludzie nie powinni robić, zamiast na tym, co powinni. Trudno zaufać religii, która popiera homofobiczne nastroje, głosi nietolerancję i dzieli ludzi – gdy tymczasem doświadczenia młodych ludzi z zewnątrz są zupełnie odmienne („Mam wrażenie, że najgorsi ludzie – a więc najwięksi bigoci i osoby pełne uprzedzeń – są religijni”). iGen chce, by religia była pozytywna, żeby koncentrowała się na tym, co należy robić, a nie na tym, czego robić nie należy, i żeby akceptowała każdego.

Bezpieczni i mniej społeczni

„Dzieciństwo iGenu stoi pod znakiem jazdy w fotelikach, dzieci odbieranych ze szkoły (zamiast wracających samodzielnie do domu) oraz sterylnych placów zabaw z plastiku. Swobodnie biegające po całej okolicy dzieci z pokolenia wyżu demograficznego i generacji X zostały zastąpione przez dzieci z iGenu, pilnowane na każdym kroku”.

Minęło już wystarczająco dużo czasu, żebyśmy mogli przyjrzeć się konsekwencjom takiego wychowywania. Przedstawiciele iGenu są wyjątkowo zainteresowani własnym bezpieczeństwem – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Zawsze pamiętają o tym, żeby zapiąć pasy. Stronią od alkoholu, który może być przyczyną ryzykownych zachowań i utraty reputacji. Wolą bezpiecznie spędzać czas w domu i ostrożnie prowadzą samochód (jeśli w końcu zdecydują się na zrobienie prawa jazdy). Zwrot ku bezpieczeństwu to trend pozytywny, ale taka nadmierna asekuracja może zdławić kreatywność i ciekawość odkrywczą. Wpływa też na zwiększenie samotności, gdyż młodzi ludzie, chcąc uniknąć wstrząsów emocjonalnych, unikają również związków i wszelkich interakcji społecznych. Tymczasem dzieci muszą się nauczyć, że czasem trzeba poczuć się źle. Ludzie przezwyciężają lęki, kiedy się z nimi konfrontują: stają się silniejsi, zdobywają doświadczenie. Ochrona przed przykrymi doświadczeniami stworzyła natomiast pokolenie kruche emocjonalnie i podatne na depresję, pokolenie, które nie radzi sobie z żadną, najmniejszą nawet krytyką, pokolenie niesamodzielne i przerażone światem na zewnątrz: „Społeczeństwo zmusiło nas do tego, byśmy zawsze rozważali wpierw najgorszy scenariusz i postępowali tak, jakby mógł się wydarzyć”. To jest to samo społeczeństwo, dla którego zwykłe zadrapanie na kolanie stanowi dobry powód, by zwolnić nauczyciela (nie dość dobrze pilnował dzieci). To samo, które zakazuje w szkole gry w berka, twierdząc, że jest zbyt niebezpieczna. Jednocześnie przedstawiciele iGenu zgłaszają, że nie czerpią żadnej radości ze współczesnej szkoły, traktowanej przez nich jedynie jak środek do celu, którym jest zdobycie pracy. Choć iGen deklaruje chęć zrobienia czegoś przydatnego również dla społeczeństwa, to między deklaracjami a praktyką istnieje rozdźwięk: owszem, chcieliby mieć swój wkład, ale nie są skłonni działać. Udostępniają apele o pomoc, ale samo udostępnianie tak naprawdę w niczym nie pomaga. Współczesne nastolatki są mniej zaangażowane w problemy społeczne i w sprawy obywatelskie, ale znacznie bardziej w kwestie równości rasowej i płciowej.

Niepewni dochodów

Pokolenie internetu jest praktyczne: dba o bezpieczeństwo i patrzy bardziej realistycznie na pracę i wymagania, jakie się z nią wiążą. Coraz więcej nastolatków uważa, że sukces jest poza ich zasięgiem: martwią się o to, czy w ogóle dostaną jakąkolwiek pracę. Nie wierzą, że mogą kontrolować swoje życie, gdyż wpływ na to mają różne czynniki z zewnątrz. Nie dbają już o modne rzeczy, są bardziej skoncentrowani na tych praktycznych, a logikę przedkładają nad emocje.

Związki i rodzina

iGen to pokolenie, które może na zawsze przedefiniować pojęcie dorosłych związków i rodziny. Jak ognia unika zależności emocjonalnej od innych, która może zachwiać kruchym poczuciem bezpieczeństwa, a dodatkowo odciąga uwagę od wyścigu do ekonomicznego sukcesu. Kwestionuje założenie, że miłość zawsze jest warta ryzyka. Zdaniem iGenu są inne sposoby na to, by wieść sensowne życie.

„Ze strachu przed związkami zrodziło się kilka intrygujących określeń slangowych, których używają młodzi milenialsi i iGen, chociażby zarazić się uczuciami. Tak mówią o tym, że ktoś zaczyna odczuwać emocjonalne przywiązanie do drugiej osoby – sugestywne sformułowanie, które implikuje, że miłość jest jak choroba, na którą lepiej nie zapaść”.

Przedstawiciele iGenu kwestionują również instytucję małżeństwa, ponieważ tak wiele jest nieudanych małżeństw. Posiadanie i wychowywanie dzieci spadło na trzecie miejsce listy priorytetów życiowych (po „powodzeniu finansowym” i „pomaganiu innym w potrzebie”) – zdarzyło się tak po raz pierwszy od 1969 roku, gdy kategoria ta została włączona do listy celów życiowych („Nie chcę mieć dzieci, jeśli nie mam pewności, czy jutro będę miał pracę” – mówią przedstawiciele iGenu). Ogólnie jest to więc pokolenie, któremu wszelkie formy ludzkich relacji są coraz bardziej obce.

Inkluzyjni

Przedstawiciele iGen oczekują przede wszystkim równości: czy to w kwestiach tożsamości LGBT, gender, czy też rasy:

„Odniosłam wrażenie, że ci przedstawiciele iGenu nie chcieli wybierać między tym, czy różnorodność jest dopuszczalna, czy pożądana, bo to pytanie wydało im się po prostu niedorzeczne. Jak napisała dwudziestoletnia Heather: Rasa nie ma nic do rzeczy, kiedy chodzi o czyjeś kwalifikacje – o to, czy ktoś może zostać dyrektorem. Co to ma być? Lata pięćdziesiąte?

Paradoksalnie, ta potrzeba tolerancji i równości sprawiła, że pokolenie internetu chętniej popiera ograniczenie wolności słowa. Lepiej wyciszyć odmienne punkty widzenia niż dopuścić do tego, by ktoś poczuł się urażony lub wykluczony. Być może wynika to z faktu, że młodzi ludzie byli świadkami tego, ile krzywdy może wyrządzić mowa nienawiści, ale nie tego, jak szkodliwa jest cenzura czy karanie odmiennych poglądów.

Niezależni

iGen unika nie tylko instytucji religijnych: wyraźnie widać niechęć tego pokolenia do wstępowania do różnych grup i przestrzegania ich zasad. Decyzję o tym, z kim im po drodze, podejmują, opierając się na poglądach konkretnej osoby, a nie jej przynależności do danej partii. To pokolenie niezadowolone i nieufne w stosunku do władzy i procesów politycznych: szukają kogoś, kto jest prawdziwy i konsekwentny w swych poglądach – kto nie będzie ich zmieniać dla innych.

Jak ułatwić iGenowi życie? To pokolenie uzależnione od internetu – i ma tego świadomość. Należy zachęcać je do uczestnictwa w prawdziwym życiu i dawać dzieciom telefon tak późno, jak to możliwe. Nie wolno ulegać presji, że „wszyscy inni mają już smartfona”. Im starsze dziecko, tym więcej ma pewności siebie i jest mniej podatne emocjonalnie na media społecznościowe. Wiedzą o tym dyrektorzy generalni i właściciele firm technologicznych, którzy własnym dzieciom rygorystycznie regulują korzystanie z technologii:

„Pod koniec 2010 roku Nick Bilton, dziennikarz New York Timesa, zapytał Steve`a Jobsa, współtwórcę Apple`a, czy jego dzieci pokochały iPada, a w odpowiedzi usłyszał: Jeszcze z niego nie korzystały. W domu ograniczamy dzieciom dostęp do technologii”.

Kolejna kluczowa zasada brzmi: nikt, włączając w to dorosłych, nie powinien spać w promieniu trzech metrów od swojego telefonu. Kupcie sobie i dzieciom niedrogi budzik, a telefon odkładajcie przed snem na bezpieczną odległość (czyli poza zasięgiem rąk). Odkładajmy też telefon, gdy spędzamy z kimś czas osobiście. Uczono mnie, że niegrzecznie jest grzebać w telefonie w towarzystwie – dziś takie zachowanie jest nagminne, nie tylko u dzieci (jaki przykład im dajemy?).

Telefony umożliwiają nam dokumentowanie naszego życia, ale czasem przeszkadzają w tym, żeby właściwie je przeżywać. Nigdy nie jesteśmy naprawdę „tu i teraz”, jeśli co chwila strzelamy fotki, żeby umieścić je w mediach społecznościowych i ciągle sprawdzamy, ile lajków już dla nas zdobyły. Coraz częściej wspólna wycieczka czy spotkanie ze znajomymi jest dla nas nie przyjemnością i formą relaksu, lecz pretekstem do nastrzelania kolejnych fotek, którymi będziemy mogli się pochwalić („spójrzcie, jak świetnie spędzam czas!”). To nie jest sposób na bycie obecnym we własnym życiu.

Wszyscy chcemy chronić nasze dzieci, ale nie możemy ograniczać ich form aktywności społecznej do tych, które uważamy za bezpieczne. Nie pozwalamy im wychodzić z domu, ale pozwalamy, by godzinami siedziały w sieci: „Rodzice martwią się nie o to, co powinni”. Ruch to naturalny lek przeciwdepresyjny, podobnie jak wysypianie się i kontakty towarzyskie. Nie izolujmy naszych dzieci od rówieśników, rozluźnijmy trochę zasady i pozwólmy im zdobyć umiejętności społeczne oraz niezależność.

Tak się składa, że z przedstawicielami iGenu pracuję od 19 lat. Wiele obserwacji Jean M. Twenge pokrywa się z moimi. Podkreśliłabym tylko jedną, bardzo istotną rzecz: choć fizycznie chronimy nasze dzieci wręcz nadmiernie, pod względem psychicznym dopuściliśmy się haniebnych zaniedbań. Rzuciliśmy je mediom elektronicznym na pożarcie: bez przygotowania, bez żadnej kontroli z naszej strony, niestabilne emocjonalnie i jeszcze niedojrzałe uczuciowo. Zadbaliśmy o sterylność środowiska, w jakim dorastają, ale nie o ich potrzeby psychiczne. Dziś musimy zmierzyć się z ich lękami, samotnością, bezbronnością, niesamodzielnością i brakiem poczucia bezpieczeństwa. Lektura książki „iGen” Jean M. Twenge może być nam w tym bardzo pomocna.