O neuronauce, biologii i „zdumiewających odkryciach pozwalających przesuwać granice niemożliwego”.
„Zawsze fascynowała mnie ta siła, która sprawia, że ludzie, którym powinęła się noga, podnoszą się z ziemi i odważnie spoglądają w dal. (…) Piszę o ludziach, którzy się nie poddali. Szukałem osób, które pomogły samym sobie, ale też innym, odzyskać coś, co – jak im się wydawało – na zawsze utracili: szansę, by znowu pobiec i zatańczyć, spojrzeć na odległe pasmo górskie, rozpoznać ukochaną osobę, a nawet po prostu nawiązać z kimś kontakt. Czyli rzeczy, które definiują nasze człowieczeństwo”.
Pokonaliśmy większość nękających ludzkość plag. Podporządkowaliśmy sobie świat i wylądowaliśmy na Księżycu. Dzisiejsi naukowcy nowych granic do przekroczenia poszukują w ludzkim ciele. Nie tylko po to, by przywrócić utracone funkcje organizmu osobom niepełnosprawnym, ale również po to, by odblokować zupełnie nowe umiejętności, ukryte w naszych skomplikowanych mózgach, a może nawet pokonać śmierć. Przed współczesną nauką otwierają się nieprawdopodobne możliwości – w równym stopniu fascynujące, co niepokojące. Technologia używana do modyfikacji ciała człowieka (inżynieria genetyczna, bionika, leki zwiększające potencjał mózgu) zaciera granicę między medycyną regeneracyjną a udoskonalaniem (zmienianiem zdrowych ludzi w bogów). Czy doprowadzi to do pogłębienia przepaści między bogatymi a biednymi? Czy ulepszone ciała nie zostaną wykorzystane jako broń lub narzędzie represji? Wreszcie – czy nadal będziemy ludźmi? Adam Piore zalicza się do optymistów:
„Może kiedyś będziemy mogli zdecydować, czy chcemy dodać sobie siły, poprawić pamięć specjalną pigułką, skorzystać z komunikacji telepatycznej albo zacząć widzieć w ciemności. Może dołączymy do roju umysłów. Ale potrzeba czegoś więcej, by zmienić to, co czyni nas ludźmi i daje nam szczęście. Jak na razie nic nie wskazuje, by cokolwiek zagrażało naszemu duchowi”.
Zdaniem autora, nie powinniśmy obawiać się nowych technologii, gdyż ich celem (przynajmniej obecnie) nie jest modyfikacja człowieka, lecz „uwydatnienie naszego człowieczeństwa – zdolności, które nadają naszemu życiu sens”. W moim odczuciu jedno nie wyklucza drugiego: podziwiam osiągnięcia współczesnej nauki na polu bioinżynierii, ale znam również ludzką głupotę, siłę pieniądza oraz różnicę między wydatkami na oświatę i na zbrojenia.
„Magia bioinżynierii” składa się z trzech części, poświęconych kolejno ruchowi, odczuwaniu i myśleniu. Adam Piore prezentuje postępy („cichą rewolucję”) w dziedzinach takich jak bionika, medycyna regeneracyjna i neuronauka. W części pierwszej omawia postępy w medycynie regeneracyjnej oraz osiągnięcia Hugh Herra w dziedzinie bioniki i Lee Sweeneya w inżynierii genetycznej.
Hugh Herr, „cudowne dziecko” amerykańskich wspinaczy, po jednym z bardziej niebezpiecznych podejść stracił z powodu odmrożeń obie nogi. Nie chciał pogodzić się z decyzją lekarzy, że już nigdy nie będzie chodził i zaczął pracować nad skonstruowaniem protez. Dzięki technicznym innowacjom wrócił do swojego sportu nie tylko lepiej przygotowany, ale też silniejszy. Dwadzieścia pięć lat majstrowania przy protezie później „Hugh Herr nie był inwalidą. Został ulepszony”. Wszystko to dzięki cierpliwym badaniom tajemnic ludzkiego ruchu (od mięśni po kostkę i ścięgno Achillesa) i wykorzystaniu tej wiedzy do stworzenia bionicznych zamienników. Obecnie Hugh Herr jest jednym z najważniejszych projektantów protez i tworzy urządzenia, które nie tylko przywracają niepełnosprawnym utracone funkcje organizmu, ale też wzmacniają osoby w pełni sprawne fizycznie. To jednak jeszcze nie koniec:
„Herr należy do awangardy badaczy mierzących się z prawdopodobnie największym wyzwaniem mechaniki, świętym Graalem inżynierów: stworzeniem „egzoszkieletu”, dzięki któremu staniemy się silniejsi lub szybsi. Niektórym taka konstrukcja kojarzy się z dystopijną wizją morderczych Robocopów albo ogarniętych szałem bojowym amerykańskich żołnierzy w zbroi Iron Mana. Herr skupia się na praktycznym potencjale takiej konstrukcji.
– Upowszechnienie się maszynerii zwiększającej możliwości naszego ciała i pozwalającej na szybsze przemieszczanie się jest wyłącznie kwestią czasu – prorokuje. – Za pół wieku nie będziemy jeździć do przyjaciół metalowymi pudłami na czterech kółkach. Założymy niesamowity egzoszkielet i pobiegniemy”.
Równie imponujące są osiągnięcia naukowców, którzy włamują się do wnętrza organizmu i na nowo przepisują naszą wewnątrzkomórkową instrukcję obsługi, by wymusić przebudowę lub odbudowę. Badają oni między innymi geny ludzi z rzadko spotykanymi, niemalże nadludzkimi cechami np. geny pewnego chłopczyka, Liama, który z powodu pojedynczej mutacji dysponował niezwykłą siłą (w wieku sześciu lat miał sześciopak i wyraźne bicepsy).
„Wygląda na to, że dzięki nowym technologiom już wkrótce wykorzystamy tajemnice tych nadludzi, by leczyć, a może nawet wyleczyć, najgroźniejsze choroby genetyczne naszych czasów. I tutaj rodzi się ważne pytanie: jak się zachowamy, mając możliwość uczynienia siebie lub swoich dzieci równie silnymi, co Liam Hoekstra? Czy jeśli nie skorzystamy z tej szansy, skażemy naszych potomków na życie w cieniu genetycznie zmodyfikowanych konkurentów, których rodzice podjęli odmienną decyzję?”
Trzecią drogą prowadzącą do przebudowy człowieka jest bioinżynieria, czyli medycyna regeneracyjna albo – mówiąc najprościej – majstrowanie przy komórkach i zmuszanie ich do robienia rzeczy, które jeszcze niedawno uważaliśmy za niewykonalne. Po co konstruować protezy nóg, skoro nogi mogłyby nam po prostu odrosnąć? „Skoro salamandra może, to musi być wykonalne”. Jeśli wydaje się wam to niewiarygodne, poczytajcie sobie, co już dziś wyczynia zespół Levine`a.
Rozdziały poświęcone zmysłom obalają teorię, jakoby mózg osoby dorosłej nie był już tak plastyczny jak mózg dziecka. Okazuje się, że ten supernarząd jest zdolny do uczenia się właściwie przez całe nasze życie. Kobieta, która straciła wzrok, nauczyła się „widzieć uszami”. W jaki sposób? Skorzystała z wynalazku, przekształcającego pixele na ekranie w dźwięki tworzące „pejzaż dźwiękowy”, a po jakimś czasie jej mózg po prostu się przeprogramował, dostosowując się do nowego sposobu „postrzegania” świata. Nie trzeba naprawiać oka, by widzieć, ani ucha, by słyszeć. Wystarczy wyćwiczyć mózg w odczytywaniu informacji pochodzących z innych źródeł. Zdolności adaptacyjne mózgu są niezwykłe i – uwaga! – nie znikają z wiekiem:
„Współczesna biologia mówi nam, że nie powinniśmy się godzić z utratą plastyczności mózgu”.
Rozdział zatytułowany „Być jak Spider-Man” poświęcony jest intuicji oraz bezwarunkowemu przyswajaniu wiedzy. Chyba każdemu z nas przytrafiło się takie nagłe przeczucie, przebłysk „zmysłu Spider-Mana”. To proces intuicyjny i podświadomy, ale nie magiczny. Nasza świadomość wychwytuje zaledwie ułamek tego, co dzieje się wokół nas, ale pozostałe części mózgu rejestrują w szaleńczym tempie wszystko, nawet to, co nie przebije się do świadomości. Mechanizmy naszej podświadomości dopasowują rozwiązanie do problemu. Wykrywają też anomalie, czyli coś, co jest nietypowe, niezgodne z naszą wiedzą czy doświadczeniem, coś, co nam „nie pasuje” (niedopasowanie do wzorca). Podświadomość daje nam sygnał i mamy „przeczucie”. Przebłysk intuicji to efekt działania pamięci bezwarunkowej, czyli rzeczy, które wiemy, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy. Warto tu jeszcze wspomnieć o primingu (torowaniu), „potężnej i wszechobecnej formie pamięci ukrytej”, która ma głównie charakter podświadomy: „Ktoś musi nam powiedzieć, ze zostaliśmy poddani torowaniu, byśmy to zauważyli”. Gdy przyczepi się do nas motyw muzyczny z reklamy i nie możemy przestać go nucić, mamy do czynienia z torowaniem. Jak zauważa Adam Piore, to przydatna technika dla kogoś, kto chce wkraść się do naszych myśli.
Ostatnia część, poświęcona myśleniu, skupia się na badaniach nad ludzką pamięcią. Dziś wiemy już, że nauka jest efektywniejsza, gdy stosujemy większą liczbę powtórzeń. Bardzo ważne jest, w jaki sposób coś sobie powtarzamy oraz jak długo trwa przerwa między sesjami. Najlepsze efekty dają krótkie sesje powtórzeń, najmarniejsze – próba przyswojenia wszystkiego w jednym podejściu (dzień przed egzaminem). Mózg potrzebuje czasu, by doprowadzić do końca proces przekształcania wspomnień śladowych w trwałe (tzw. konsolidacja pamięci).
„- Pamięć krótkotrwała przypomina jednorazową przygodę z nieznajomą, gdzie komórki łączą się ze sobą pod wpływem ulotnych, acz intensywnych doznań wywołanych przez zalewające organizm związki chemiczne – pisał o odkryciu Kendala Langreth. – Ten efekt zanika po kilku minutach lub godzinach. Z kolei wspomnienia długotrwałe możemy porównać z małżeństwem, związkiem scementowanym na wiele lat za sprawą białek wzmacniających synapsy”.
Kolejnym wyzwaniem, z którym próbują mierzyć się współcześni badacze, jest próba zrozumienia i wzmocnienia jednej z najtrudniejszych do opisania cech człowieka: zdolności kreatywnej ekspresji. Uraz mózgu może wywołać spontaniczną eksplozję artystycznej ekspresji: człowiek rażony przez piorun odkrył w sobie nagle obsesję na punkcie muzyki klasycznej. Jest to tak zwany „nabyty zespół sawanta”, z którym mamy do czynienia wtedy, gdy w rezultacie urazu mózgu zupełnie przeciętna osoba wykształca niemal ponadludzkie umiejętności (talent matematyczny, fotograficzną pamięć, ponadprzeciętną kreatywność).
„W zdrowym mózgu zdolność poszczególnych obwodów nerwowych do wzajemnego pobudzania się i hamowania wynika z potrzeby efektywnego działania. Ale w mózgach pacjentów dotkniętych demencją oraz autystycznych sawantów (…) brak hamulca blokującego obszar odpowiedzialny za kreatywność poskutkował eksplozją artystycznej ekspresji i niemal kompulsywną potrzebą tworzenia”.
Wniosek z tego taki, że wszyscy nosimy w sobie nieodkryty potencjał, do którego możemy uzyskać dostęp za pomocą odpowiednich narzędzi. Brzmi nieźle, prawda?
„Magia bioinżynierii” w przystępny i ciekawy sposób opowiada o fascynującym świecie współczesnej nauki, o odkryciach i badaniach, które już mają wpływ na nasze życie, a w przyszłości mogą odmienić oblicze ludzkości. Każdego dnia wychodzisz z domu, pracujesz, myślisz, czujesz, poruszasz się, rejestrujesz 36 tysięcy obrazów na godzinę i filtrujesz miliony bodźców, nie zdając sobie sprawy, jakim skomplikowanym mechanizmem jest twoje ciało i jakie w nim drzemią możliwości. Ta pasjonująca książka pomoże ci lepiej poznać samego siebie i to kolejny powód, żeby po nią sięgnąć. Na marginesie dodam jeszcze, że Adam Piore – podobnie jak ja – jest wielkim fanem krajobrazu z kukurydzą, kuszącego „obietnicą tajemnicy, kręgów w zbożu i dziwnych zdarzeń”. Nie ma to nic wspólnego z bioinżynierią (chyba że mówimy o genetycznie modyfikowanej kukurydzy), ale do mnie przemawia. Najwyraźniej przemysł filmowy poddał mnie torowaniu – i to niejednemu…
Dodaj komentarz